II Edycja FatBike Race 2017-Nieoficjalne Mistrzostwa Polski.

fatracelogoGóry Stołowe.
Brzmi grubo co? I tak jest. O pierwszej edycji dowiedziałem się już po. Byłem podekscytowany. Piękne zdjęcia, jazda w puchu… brzmi jakbym pisał o nartach, a to przecież o rowerach. Wyczekiwałem podania daty. Główkowałem, jak zdobyć Fata ponieważ kolejny rower nie był mi do niczego potrzebny. Muszę przyznać ze Fatbike to najfajniejszy i najbardziej „niepotrzebny” z rowerów jakie wymyślono. Po prostu czysta zabawa.
Pojawiła się data. Rower zorganizowany. Starałem trzymać się planu zimowego treningu. To jednak było najtrudniejsze. Ciężko pogodzić narty z jazdą na grubasie.. takie życie. Na treningu w terenie byłem tylko dwa razu. Po jednym z nich mam lekką traumę.  -20C, zamarzł mi liczniki,  telefon, picie…  kasy przy sobie nie miałem. Znane z lata ścieżki wyglądały inaczej. Właściwie piękna jest taka przemiana trasy w nową, pełną niespodzianek.fatrace1
Fat jednak nie wszędzie się spisuje. To nie jest tak, że można jeździć po łące pełnej puchu…  albo po wyślizganej drodze z koleinami. W pierwszym wypadku kończy się to zatrzymaniem w miejscu, w drugim takim samym upadkiem jak na zwykłym rowerze ;]
Wracając do wyścigu. Frekwencja będzie bez wątpienia barometrem rozwoju tej niszy w Polsce. W tym roku zanotowano 100% przyrost. Na liście startowej 178 zawodników w dwóch kategoriach, Fat i Niefat z podziałem na płeć. U naszych sąsiadów, Czechów jest to dużo bardziej popularne. Stąd ich duża frekwencja . Nawet w Czechach takich zawodów nie ma. Nie są to imprezy  typowo FatBikowe, a jako jedna z wielu kategorii.
FatBike Race, bez wątpienia jest wspaniałym spotkaniem towarzyskim. Dużo osób miało jeden cel. Dojechać do mety, dobrze się bawiąc. Dla wielu to był debiut. Na trasie widać było kto ma taki rower na własność od dłuższego czasu, a kto nie.  Na facie jeździ się trochę inaczej. Trzeba się w niego wczuć. Na imprezę zawitali czołowi blogerzy i blogerki, kilku przełajowców, miłośnicy MTB i Enduro. Jak do tego dołożymy przedstawicieli prasy z BikeBoardu i Bike Magazynu, widać i czuć, że to wyjątkowe zawody. Pogoda dopisała, mróz, bez opadów, z grubą pokrywą śniegu w lesie.

fatbikerace from Piotr Szlazak on Vimeo.

Wyścig w większości poprowadzony został trasą dla narciarzy biegowych ze sławnym już przejściem kładką o długości prawie 2km. I tu zaczęły się kłopoty. Jazda po wyratrakowanym szlaku nie była czymś ekscytującym. No może z wyjątkiem początku trasy, gdy ludzie próbowali się wyprzedzać. Zjazd z trasy kończył się efektowną glebą w śnieg, tak jak i każda próba ścięcia zakrętu. Dziury na trasie po upadkach, rowerowe przepychanki… było ciekawie ;]
Osobiście nie lubię zawodów gdzie trzeba nosić rower na plecach. Tutaj robiło się to dość często. Na kładce było tak dużo śniegu, że co chwila z niej ktoś spadał idąc z rowerem obok. Zejście z kładki kończyło się zapadnięciem w zaspie po pas. Buty MTB nie są stworzone do chodzenia w po śniegu. Ślisko, ślisko, ślisko ! Myślałem o jeździe w zwykłych butach, za kostkę z dobrym protektorem. Do brodzenia w śniegu super, trochę mniej efektywni pedałujesz. Cóż, to już kwestia wyboru. Postawiłem na letnie MTB z ciepłymi skarpetkami,  ocieplaczami w bucie i na zewnątrz. Gdy niosłem rower zapadając się w śniegu, żałowałem swojego wyboru. Gdy już byłem na rowerze i wyprzedzałem innych byłem utwierdzony w dobrym wyborze. Każdy musi wybrać sam.
Na trasie udało mi się odpowiedzieć na nurtującą mnie kwestię:  jakie ciśnienie jest optymalne dla mojego Fata? Z przodu minimalne ciśnienie to 0.6 bara, z tyłu lepiej żeby było to 0.8 -0.9. Z niższym ciśnieniem nie warto jeździć. Opory zaczynają rosnąć i „wozi” nas po trasie.
Czy Plusy są szybsze od Fatów ? Są! Na singlach, gdyby nie były zniszczone przez Fatbike, mogłyby odrabiać straty. Ścieżki z wyrwami po ludzkich upadkach były nie do przejechania bez względu na rower jakim się poruszałeś.
Czy trasa 22km nie jest za krótka? Jak dla mnie jest . W tym roku zwycięzca przejechał ją 20minut krócej niż rok temu łamiąc godzinę… i o 30 min szybciej niż ja! Przez 4km, a to biegłem, a to szedłem z rowerem na plecach…To mi wystarczyło. Odcinki specjalne takie jak kładka nie zachwyciły mnie. Brak możliwości wyprzedzania i w ogóle poruszania. Irytująca sprawa.
Summa summarum..Czekam na wyścig na Mazowszu w śnieżnej aurze. Fajnie byłoby gdyby taka Mazovia czy PolandBike wprowadziły kategorie PLUS i FAT 😉 Mam nadzieję, że FatBike Race będzie rozwijał się, a organizator przyjmie trochę uwag od uczestników. Niech ta impreza pozostanie  nadal miejscem  spotkań miłośników rowerów.
Pozdrawiam Kamila i Adriana, którzy dzielnie walczyli na trasie. Szkoda ze grubcio Adriana doznał defektu bębenka i zapewnił mu dodatkowe km z buta. Gratuluję Kamilowi, który na mecie zameldował się kilkanaście minut po pierwszych hartach.
Poznawanie nowego to wielka, niekończąca się przygoda. Zachęcam Was do spróbowania jazdy na grubasach. W naszym sklepie dostępna jest testówka. Pokażemy Wam miejsca w górach gdzie ludzie tym żyją 🙂

To już jest koniec … czyli finałowa edycja ŚLR Mtbcross Maraton

W ubiegłą niedzielę w Chęcinach odbyła się ostatnia w tym roku edycja ŚLR – priorytetowego cyklu naszej drużyny. Frekwencja na starcie bardzo dobra, pogoda świetna, piękna okolica, zamech7k w tle – idealne warunki do ścigania i zakończenia sezonu.

Przed startem przeanalizowałam profil trasy – jak zwykle mocno interwałowa. Na dystansie FAN czekało na nas 45km świetnej trasy w tym 1200m przewyższeń, a na dystansie MASTER 72km i 1600m przewyższeń! Wiedziałam, więc że lekko nie będzie. Organizatorzy mnie nie zawiedli i po raz kolejny przygotowali naprawdę ciekawą i urozmaiconą trasę.ch6

Start w moim wykonaniu nie najlepszy, upadek z fikołkiem przez dwa rowery (na szczęście w gęsty piach) na pierwszym stromym zjeździe, brak mocy i nie najlepsze samopoczucie aż do pierwszego bufetu (20km). Na szczęście w drugiej części wyścigu złapałam swój rytm, zaczęłam mocniej podjeżdżać, złapałam nawet flow na zjazdach i powoli odrabiałam straty. Na 5km przed metą widziałam w niedalekiej odległości trzy dziewczyny, niestety tylko jedną z nich udało mi się wyprzedzić, bo na finałowy podjazd pod zamek zabrakło już siły w nogach i siłą woli znalazłam się na górze ;), a później już tylko szybki zjazd po mety i ufff to koniec – udało się wywalczyć  2.miejsce w kategorii ch5K2 i 5open wśród kobiet – czas na zasłużony odpoczynek! J

Na dystansie FAN wystartowały, oprócz mnie, dwie Kasie – Kasia Burek – 3.miejsce kategoria K2 i Kasia Kuźma 4.miejsce kategoria K3. Wśród Panów zdecydowanie najszybszy był Kuba Okła (7 M2 i 18 open), następnie: Adrian Socho (28 M3, 71 open) i Piotr Szlązak (13 M4 i 84 open). Z DNF niestety tym razem Grażyna Czerniakowska i Marek Sanaluta.

Na dystansie Master naszą drużynę reprezentowały cztery osoby. Jedyną dziech4wczyną była Krysia Żyżyńska-Galeńska, która ze świetnym czasem zdecydowanie wygrała wśród kobiet. Wśród Panów, pomimo dłuższej przerwy od startów, najszybszy był Mateusz Rybak (4 M2, 12open), następnie: Radosław Jurek (8 M3, 19open) oraz po bolesnym upadku na szybkim zjeździe Karol Wróblewski (11 M3, 22open). Michał Nowotka DNF -pomimo antybiotyku towarzyszył nam na dystansie FAN.

Jako że była to ostatnia edycja cyklu oprócz dekoracje etapowej, czekała nas dekoracja generalna. O ile miejsca w danych kategoriach były raczej wiadome, wielką zagadką było dla nas miejsce naszej drużyny. Najpierwch3 dystans Family – nie było tu naszych reprezentantów, następnie FAN – jedynie ja (2 K2) i Grażyna Czerniakowska (2K4) wystartowałyśmy w wymaganych, co najmniej 5 maratonach, a na dystansie MASTER pierwszą kobietą okazała się nasza niezawodna Krysia! Czekaliśmy więc kilka godzin z niecierpliwością, integrując się drużynowo, na ostateczną dekorację drużynową. Nie ukrywamy, że tu spore zaskoczenie… jesteśmy na 3.miejscu!ch2

Z czego oczywiście bardzo się cieszymy, chociaż ambicje były większe, ale nie poddajemy się i widzimy się na starcie w następnym sezonie, mam nadzieję, że w jeszcze większej grupie! Dzięki wszystkim za współpracę i atmosferę na zawodach!

Agnieszka Tkaczyk ch1

Bądź Fair Play jak Krysia

fairplay

Każdy kto ściga się w zawodach uwielbia rywalizację.
To jej potrzeba daje nam motywację aby wstać rano i zaliczyć jednostkę
treningową.
Ewentualnie gdy kończy się dzień, dzieci leżą uśpione.. szuka się
resztek tej motywacji aby zaliczyć trening wieczorny zamiast
porannego.

Podczas gdy mijają kolejne pory roku, my dokonujemy kolejnych
poświęceń – spotkań, wyjść na miasto czy nawet tych dalszych. Wszystko
aby osiągnąć jak najlepszy wynik podczas zawodów.
Dodajmy do tego pilnowanie diety, dbanie o sprzęt.

To wszystko i odrobina szczęścia składa się na finalny sukces. Wiele
osób dokłada wszelkich starań aby udało się być tym najlepszym.
Na dobry wynik składa się wiele czynników i mimo, że na starcie wszystko
wydaje się grać idealnie, to sytuacja na trasie jest ostateczną weryfikacją.

I tak pewni zwycięzcy, poprzez drobny defekt mogą stracić wypracowany i
upragniony sukces. Czasem zdrowie zawiedzie, czasem drobny defekt
jak „flak” czy zerwany łańcuch.
krysia
A co gdy dochodzi do poważniejszego wypadku?  Wtedy można poznać czy
osoby, z którymi rywalizujemy są godnymi rywalami. W takich sytuacjach,
tylko prawdziwi mistrzowie potrafią poświęcić godziny przygotowań aby
się zatrzymać i pomóc rywalowi/lce.

Jesteśmy dumni, że jest wśród nas osoba, która pomimo walki o najwyższe lokaty potrafi to
wszystko odrzucić. Zatrzymać się i pomóc osobie w potrzebie.

Krysiu, dziękujemy ! Swoim zachowaniem pokazałaś, że zarówno dla
Ciebie jak i dla nas liczy się nie tylko rywalizacja ale przede wszystkim
zdrowie i bezpieczeństwo podczas niej =)

W skrócie..Dla jednego z uczestników wyścigu, nie był to szczęśliwy dzień. W skutek wypadku na trasie, spadł z roweru i złamał obojczyk. Krysia w czasie ostatniego wyścigu, walcząc o 3 miejsce w klasyfikacji generalnej zatrzymała się  by udzielić pomocy koledze, którego nie znała. Jako jedyna z przejeżdżających osób zareagowała.. Straciła to trzecie miejsce lecz nie wahała się.

My w sklepie Mybike także trzymamy się zasady fair play. Dobro klienta jest dla nas najważniejsze. W pełni popieramy zachowanie naszej zawodniczki. Bezinteresowna pomoc jest „na wagę złota”. Dlatego też, takim samym postępowaniem staramy się kierować u nas w sklepie, wspierając naszych klientów.  Fair play naszym mottem 😉

Marki, Poland Bike 3.09.2016

polandbike Złota myśl: „Nic tak nie motywuje do ścigania jak nowy szybki rower”
(recenzja testowego Trek ProCalibra 9.8 już wkrótce)

Tekst: Piotr Szlązak

Zdjęcia:colinSTi

Film:Piotr Podbielski

Czytając opis trasy Marek uśmiech pojawiał się na moim obliczu. Trasa opisana była jako dość trudna i techniczna. Ten dobry humor wywołały świeże wspomnienia po ŚLR w Bodzentynie – bo tam trasa mnie mocno sponiewierała, a przecież nie jechałem najdłuższego dystansu tylko zwykły Fan. Więc raczej spodziewałem się przejażdżki w szybkim tempie na kolbernere. Wiele się nie pomyliłem, wiedziałem też że szybka trasa to możliwość wykazania się na nowym rowerze. Również spora ilość singli zapowiadała rewelacyjny wyścig. Pogoda była super – czyli nie pada i nie ma upałów.
Na miejsce dotarłem dość późno i muszę powiedzieć że to poważny błąd. Bo warto nie tylko dobrze przygotować się i rozgrzać przed startem, ale także zapoznać się z początkiem trasy po to, aby wybierać właściwie linię przejazdu i nie dać się zakorkować. A ja dałem się zablokować po niewłaściwej stronie wąskiego gardła i to pomimo uwagi kolegi Andrzeja, który mówił mi „Jedź lewą stroną!”. Nie posłuchałem… Dlatego sam początek wyścigu wyszedł słabo.
Do momentu rozjazdu dystansów Max/Mini z trasy nie wiele pamiętam, bo byłem skupiony na trzymaniu koła poprzedzających zawodników, czyli robiłem wszystko, aby nie dać się urwać z peletonu. Średnia z tej pogoni to ponad 30 km/h. Po rozjedzie było jednak niewiele luźniej. Ale trasa zrobiła się ciekawsza. Pojawiło się aniakilka piaskowych podjazdów. Tu znowu trzeba było wybierać mądrze bo na objazdach zdarzały się korki … lub też tempo trzeba było zredukować do prędkości najwolniejszej osoby. Zwykle takie objazdy i tak są bardziej opłacalne bo nie trzeba schodzić z rowerów ale tym razem kilka razy widziałem jak najszybszą drogą wjechania pod górkę dla ambitnych zawodników okazało się wjechanie centralnie przez piach. Gdy raz sam spróbowałem to mi się nie udało podjechać, zarzuciłem więc te pomysły i wróciłem do objazdów 
Od 30-tego kilometra zaczynałem w coraz większym stopniu wyprzedzać niż być wyprzedzanym. Jedną długą prostą również przejechałem w małym peletonie. Praktycznie cały czas zawsze był ktoś na horyzoncie kogo warto było gonić. Trasa wg mnie była świetnie oznaczona. A dodatkowo, w kilku miejscach stały osoby podpowiadające, którędy jechać. Na ostatnich kilometrach dogoniłem Bartka Błażewskiego, którego znowu dopadły skurcze. To dało mi dodatkowe siły. Starczyły one aż do górki śmieciowej tzn „wisienki na torcie”. Tam nastąpiło już całkowiRadekte rozładowanie „baterii”. Czyli siły zostały rozłożone prawidłowo.
Doczekałem się wreście awansu do III sektora. Przyjechałem jako drugi zawodnik z całego IV sektora z 2 minutową stratą do pierwszego. Ranking w procentach może nie był najlepszy, ale w moim odczuciu były to najlepsze moje zawody w tym sezonie. Już nie mogę doczekać się kolejnego startu.
Jako team zajeliśmy 5. miejsce. Pierwszy raz się zdarzyło się, że punktowali sami faceci – w Markach gosiazabrakło naszych dwóch najsilniejszych zawodniczek, Krysi i Agnieszki. Bardzo cieszy to że stajemy się teamem rodzinnym, bo na starcie aż dwie rodziny pojawiły się w komplecie. Bardzo współczuje Krzyśkowi Mrożewskiemu, który przegrał 1 miejsce w kategorii M5 o jedną (1!!!) sekundę.wynikimarki

Pętla Beskidzka ‘16

Beskidy, szosa, góry – moje ulubione połączenie – nie mogło mnie, więc zabraknąć na najważniejszym wyścigu szosowym „Pętla Beskidzka” organizowana przez Road Maraton w Wiśle. W tym roku odbyła się już 10-ta jubileuszowa edycja tej imprezy.

Do wyboru były trzy trasy: wyścig na rundach (4-5rund po 17,5km i ~500m przewyższeń)  155km (~3000m przewyższeń na 2 rundach) oraz 230km (~4500m przewyższeń na 3rundach). Nie przepadam za długimi dystansami, ale w tym przypadku trasa 155km była bardzo malownicza i polecana przez wszystkich znajomych, dlatego miałam ochotę siępetla1 z nią zmierzyć. Niestety moje życie prywatne w ostatnim czasie tak się ułożyło, że nie czułam się na siłach, aby wystartować – postanowiłam, więc wybrać się na wycieczkę J
Wystartowałam chwilkę przed peletonem, aby móc dopingować znajomych na pierwszym wymagającym podjeździe pod Zameczek (Przełęcz Szyrcula z Malinki 5km i 300m przewyższeń). Miejscami było naprawdę stromo, więc peleton od razu się rozerwał i każdy pojechał swoje, a ja podłączyłam się pod jedną z grupek i aż do Milówki jechałam trasą pętli. Co ciekawe kilka osób zwróciło mi uwagę, że rower – testowy Trek Slique – ładnie zgrywa się z moim strojem J

W Milówce postanowiłam odbić z trasy na Rajcze, a dalej moim celem była mała wioska, w której chętnie spędzam wakacje – Soblówka J. Po krótkim postoju na ulubionym szczycie postanowiłam wrócić na trasę pętli, w nogach miałam już ponad 80km, ale jechało mi się wbrew obawom bardzo dobrze. Po w miarę spokojnym dojeździe dpetla2o Szczyrku wiedziałam już, co mnie czeka – przełęcz Salmopolska. Podjazd do łatwych nie należał – 10km o średnim nachyleniu 4,3%, ale momentami było oczywiście dużo stromiej. Po przyjemnym zjeździe wiedziałam, że to nie koniec wspinaczki na dziś – została jeszcze Kubalonka (8km o średnim nachyleniu 4%). Jechało mi się bardzo dobrze, więc postanowiłam wrócić do Istebnej (tam mieliśmy nocleg) przez Zameczek J Uff to koniec podjazdów, jak na tak upalny dzień wyszedł mi całkiem dobry trening (140km i ~2000m przewyższeń). W przyszłym roku na pewno stanę już na linii startu w Wiśle – polecam – piękne widoki, prawdziwe górskie ściganie!

Tekst: Agnieszka Tkaczuk