Marki, Poland Bike 3.09.2016

polandbike Złota myśl: „Nic tak nie motywuje do ścigania jak nowy szybki rower”
(recenzja testowego Trek ProCalibra 9.8 już wkrótce)

Tekst: Piotr Szlązak

Zdjęcia:colinSTi

Film:Piotr Podbielski

Czytając opis trasy Marek uśmiech pojawiał się na moim obliczu. Trasa opisana była jako dość trudna i techniczna. Ten dobry humor wywołały świeże wspomnienia po ŚLR w Bodzentynie – bo tam trasa mnie mocno sponiewierała, a przecież nie jechałem najdłuższego dystansu tylko zwykły Fan. Więc raczej spodziewałem się przejażdżki w szybkim tempie na kolbernere. Wiele się nie pomyliłem, wiedziałem też że szybka trasa to możliwość wykazania się na nowym rowerze. Również spora ilość singli zapowiadała rewelacyjny wyścig. Pogoda była super – czyli nie pada i nie ma upałów.
Na miejsce dotarłem dość późno i muszę powiedzieć że to poważny błąd. Bo warto nie tylko dobrze przygotować się i rozgrzać przed startem, ale także zapoznać się z początkiem trasy po to, aby wybierać właściwie linię przejazdu i nie dać się zakorkować. A ja dałem się zablokować po niewłaściwej stronie wąskiego gardła i to pomimo uwagi kolegi Andrzeja, który mówił mi „Jedź lewą stroną!”. Nie posłuchałem… Dlatego sam początek wyścigu wyszedł słabo.
Do momentu rozjazdu dystansów Max/Mini z trasy nie wiele pamiętam, bo byłem skupiony na trzymaniu koła poprzedzających zawodników, czyli robiłem wszystko, aby nie dać się urwać z peletonu. Średnia z tej pogoni to ponad 30 km/h. Po rozjedzie było jednak niewiele luźniej. Ale trasa zrobiła się ciekawsza. Pojawiło się aniakilka piaskowych podjazdów. Tu znowu trzeba było wybierać mądrze bo na objazdach zdarzały się korki … lub też tempo trzeba było zredukować do prędkości najwolniejszej osoby. Zwykle takie objazdy i tak są bardziej opłacalne bo nie trzeba schodzić z rowerów ale tym razem kilka razy widziałem jak najszybszą drogą wjechania pod górkę dla ambitnych zawodników okazało się wjechanie centralnie przez piach. Gdy raz sam spróbowałem to mi się nie udało podjechać, zarzuciłem więc te pomysły i wróciłem do objazdów 
Od 30-tego kilometra zaczynałem w coraz większym stopniu wyprzedzać niż być wyprzedzanym. Jedną długą prostą również przejechałem w małym peletonie. Praktycznie cały czas zawsze był ktoś na horyzoncie kogo warto było gonić. Trasa wg mnie była świetnie oznaczona. A dodatkowo, w kilku miejscach stały osoby podpowiadające, którędy jechać. Na ostatnich kilometrach dogoniłem Bartka Błażewskiego, którego znowu dopadły skurcze. To dało mi dodatkowe siły. Starczyły one aż do górki śmieciowej tzn „wisienki na torcie”. Tam nastąpiło już całkowiRadekte rozładowanie „baterii”. Czyli siły zostały rozłożone prawidłowo.
Doczekałem się wreście awansu do III sektora. Przyjechałem jako drugi zawodnik z całego IV sektora z 2 minutową stratą do pierwszego. Ranking w procentach może nie był najlepszy, ale w moim odczuciu były to najlepsze moje zawody w tym sezonie. Już nie mogę doczekać się kolejnego startu.
Jako team zajeliśmy 5. miejsce. Pierwszy raz się zdarzyło się, że punktowali sami faceci – w Markach gosiazabrakło naszych dwóch najsilniejszych zawodniczek, Krysi i Agnieszki. Bardzo cieszy to że stajemy się teamem rodzinnym, bo na starcie aż dwie rodziny pojawiły się w komplecie. Bardzo współczuje Krzyśkowi Mrożewskiemu, który przegrał 1 miejsce w kategorii M5 o jedną (1!!!) sekundę.wynikimarki