Gorący towar 2017

Sezon 2017 przynosi wiele zmian cenowych i sprzętowych w firmie Trek.

Większość tych zmian wiąże się z retrek-emonda-sl-6-pro-2017latywnym obniżeniem cen w stosunku do lat ubiegłych,

a w niektórych modelach jest nawet wielkie „WOW”.

Precyzując: bombą cenowo – osprzętową na sezon 2017 jest Trek Emonda SL6 Pro! Dlaczego?

Otóż do tej pory ów model był jako SL6, a na ten sezon jest i SL6 i SL6 Pro. W czym tkwi różnica?

Przede wszystkim we wcześniejszych latach model ten na pełnej grupie Ultegra kosztował prawie 13tyś. W roku 2017 ten sam model na tym samym osprzęcie będzie w cenie 10999zł, a SL 6 Pro 13999zł.

O co chodzi z tym całym „PRO”. Otóż odpowiedź jest bardzo prosta….różnica jest w jednej z najważniejszych rzeczy w rowerze, czyli kołach. Owa wersja wyposażona została w koła Vision Metron 40 LTD! Tak, dobrze przeczytaliście. Trek wrzucił światowej klasy pełno karbonowe koła do Emondy SL6 i na dodatek zmieścił je w tak absurdalnie niskiej cenie. Także porównując z rokiem ubiegłym dopłacamy ~1 tysiąc i otrzymujemy koła o wartości bagatela – 6.5tyś. zł.

Niektórzy zapewne zastanawiają się, czy i gdzie jest haczyk. Otóż „niestety”, ale haczyka brak 🙂

Emonda nic nie straciła ze swoich właściwości, czy budowy, nie zbudowano jej ze słabszych jakościowo komponentów. Zatem możemy śmiało uznać ten model, jako wersję limitowaną.

Dla porównania w konkurencji modele zbliżone na osprzęcie Ultegra średnio kosztują 12.5-13.5tyś.

Jednakże w tym przedziale zazwyczaj mamy bardzo średnie, jak nie kiepskie koła, nie wspominając już o w pełni karbonowych flagowych produktach Vision.

Zatem reasumując… stosunek ceny do oferowanego osprzętu – zrzuca z nóg (możliwe, że rower waży nawet poniżej 7kg …sick!)

Przegapiona nowość, czyli Trek Domane SLR.

Dlaczego tak opisuję ten rower? Odpowiedź jest dość prosta… Prezentacja tego modelu była jużna wiosnę, a tak naprawdę niektórzy z nas nawet tego nie zauważyli, choć według mnie jest to jedna z najważniejszych nowości w Treku na ten sezon.

Przedstawiany model otrzymał przede wszystkim IsoSpeed ver.2 IsoSpeed w główce sterowej, a co za tym wszystkim idzie… relatywnie lżejszą ramę. To nad czym tak bardzo się pochylamy, to właśnie nowy, udoskonalony rozdzielacz IsoSpeed. W nowej odsłonie jest przede wszystkim „regulowany”. Co to znaczy? Użytkownik w zależności od swojej masy, terenu, lub po prostu upodobań może sobie przesunąć „suwak”i ustawić charakterystykę pracy ramy – od praktycznie sztywnej, do naprawdę uginającej się. Dzięki temu rower zyskuje na bardzo dużej wszechstronności.

Na dużą uwagę zasługuje również IsoSpeed w główce ramy, który wraz z nową kierownicą IsoCore ma dać nam jak największy komfort podczas jazdy po nierównej drodze. Tylna amortyzacja w modelu Domane odniosła duży sukces na świecie, co zachęciło inżynierów z Wisconsin do poszerzania swojego patentu, czego efekt opisany jest powyżej.

Całość tworzy niesamowity rower, który świetnie sprawuje się zarówno na płaskich i równych jak szklanka drogach, ale również odcinkach szutrowych i bardziej terenowych.

Nowa rama, o której wzmianka była na początku została stworzona „od nowa”. Konstrukcja pozwoliła na stworzenie bardzo lekkiej całości, która mimo większej ilości elementów jest lżejsza niż dotychczasowy najwyższy model.

Zatem… Trek stworzył ponownie „coś”, co wydawałoby się niemożliwe. Kolejny raz podnieśli sami sobie poprzeczkę komfortu na niesamowicie wysoki poziom. Stworzyli rower, który nie tylko jest liderem w dziale maszyn „długodystansowych”, ale również nie odbiega niczym od tych, które uważane są za te do ścigania. Dla potwierdzenia najlepszym przykładem jest tegoroczny mistrz olimpijski Fabian Cancellara, dzięki któremu powstał omawiany model.

Pytanie zatem, czy powinieneś go mieć? Odpowiedź jest prosta i jedna – oczywiście, że tak!

Zapraszamy na testy Model SLR6 w rozmiarze 56cm jest dostępny w naszym sklepie.

Twister pod prądem czyli elektryczne fascynacje

Trwało to długo… już od listopada wybierałem się na ścieżki do Bielska. W ostatnim tygodniu do naszego sklepu dotarł nowy rower testowy Trek Powerfly+ 9 FS. W skrócie… elektryczny zawieszony ścieżkowiec o skoku 120mm. Super uniwersalna maszyna. Teraz już nie było wymówki. Weekend wolny od wyścigów a w pracy nie brakowało ludzi. Można ruszać!

Zatrzymaliśmy się na kempingu „Ondraszek” obok ścieżek. Bardzo przyjemny kemping. Masa atrakcji dookoła. Ponieważ byłem z całą rodzi20160730_123530ną, niewątpliwie był to ogromny plus.

Na pierwszy ogień poszła trasa Stefanka gdzie zaciągnąłem (nie tylko w przenośni) swoje pociechy( 5 i 7lat). O ile starszy sobie poradził to dla młodszego Dominika było to duże wyzwanie. Na szczęście na Stefanke można było wjeżdżać skrótem i to był strzał w dziesiątkę.

Nawet dzieci uważały że mój elektryczny rower to oszustwo… pod górę wciągałem je na holu w postaci linki. Początkowo planowałem zrobić podwójny hol. Na koniec obrałem inną taktykę.. jednego ciągnąłem, a drugiego pchałem. Sprawdziło się J. Teraz na dłuższych wycieczkach już się nie wymigam od pomagania…

Stefanka ma co prawda tylko 865m długości ale jest bardzo przyjemna. Jak ktoś nie lubi długo wjeżdżać na górę,  to jest to idealna trasa dla początkujących.

Po porannych zajęciach z „nadgryzioną” baterią ruszyłem na Twistera. Przez niedopatrzenie (lub zbyt szybka jazdę pod góręJ) wjechałem na czerwona trasę zwana „zielonym szlakiem”. Cóż.. to była trasa bardzo naturalna i jak dla mnie bardzo wymagająca.

Trzeba zwrócić uwagę, że jazda elektrykiem pod górę to na początku masa przyjemności. Wyprzedzasz wszystko i wszystkich. Średnia 15-18km na godzinę.. Większość osób na szlaku  prowadziła r20160730_123548owery, bo do Twistera prawie 5km. Mi zajmowało to około 14minut. Na pewno będzie jeszcze okazja podjechać tam bez silnika. Wtedy będę miał porównanie… Wydaje mi się, że zwykłemu śmiertelnikowi  zajmuje to miedzy 30 a 45minut.

Komputer pokładowy jak w samochodzie doradza na jakim przełożeniu jechać.  To było ciekawe. W sumie.. na wspomaganiu to trudno ocenić czy nie przeciążamy silnika. Zasięg w kilometrach zmienia się radykalnie. Baterii starczało na 40km czyli 4rundy góra dół. Przy czym pod górę jechałem na opcji Sport a nie Turbo bo nie widziałem większej różnicy… a zasięg na Turbo spadł jeszcze szybciej niż na Sport.

Powerfly waży 21kg. To dużo… ale jadąc w dół w ogóle to nie przeszkadza, a nawet jakby pomaga bo rower prowadzi się pewnie. Może to przez niski środek ciężkości (?). Nie wiem.. Jeździ się super. Nawet jak się nie jest prosem;) Czyli chyba o to chodzi.

Pierwszego dnia byłem bardziej zmęczony jazdą na dół niż na górę. Po 2h gdy skończyła się bateria. Poszedłem na przerwę obiadową. To był czas na ładowanie akumulatorów. Rowerowego i „ludzkiego”J .  Po 20 minutach bateria była w połowie naładowana. Pełne ładowanie trwa 2 godziny. To na tyle długo, że nie wiem czy nie jest dobrym pomysłem posiadanie jednak dodatkowej baterii. Tak by nie stać przy gniazdku i przebierać nogami.

Twister jest super trasą. Dla mnie to niecałe 13 minut nieustających zakrętów. Więc jazda góra, dół to 30minut bez napinki.

Dwie sesje po 2h…tyle czasu przeznaczyłem na jazdę. Osiem zjazdów dało 80km… to chyba wynik, który każdego zadawala. Na następnej sesji sprawdzę ile to kosztuje kalorii w wersji z i bez wspomagania.

Czy taki elektryk ma wady? Na pewno. Według mnie największą wadą jest to, że trzeba będzie trochę poczekać na znajomych żeby z nimi pośmigać 😉

Na tą chwile, nawet w takim miejscu jak EnduroTrials jest się rodzynkiem. Jazda z ekipą pod górę nawet w milczeniu jest jednak integrująca J. Nie pozostaje nic innego jak wziąć kogoś na hol J

Jestem pewien, że z czasem w wypożyczalniach pojawią się elektryki. Póki co w Bielsku ich nie ma.

Nawet jeśli uważasz, że elektryka jest „zła” wpadnij na testy i sprawdź!  ..a zrozumiesz czym tak bardzo ekscytuje się jadąc pod górę.

Tutaj film z sławnego Twistera

 

 

 

Na elektrycznym DOPINGU.

Wstęp

Jako pracownikowi Mybike.pl zdarza mi się testować wiele różnych rowerów. Czasami testy odbywają się w niesamowitych miejscach. Z testem naszego PowerFly+ jakoś zwlekałem. Może dlatego że, ogólnie minął mi zapał do takich rowerów. Gdyż niestety są one zbyt drogie w stosunku do naszych zarobków. Czekałem więc, aż rower będzie odblokowany. Fabrycznie jest montowany ogranicznik prędkości przy której rower przestaje nas wspomagać. Trochę czasu to zajęło.

Tydzień temu, wreszcie trafiła się ku temu okazja.

Jazda do domu wywołała mu u mnie taką euforie, że nie pamiętam jaki inny rower (i czy w ogóle) wywołał taką ekscytacje.

Powerfly Consumer MY’16 from 2nd-level VIDEO WORKS GmbH on Vimeo.

Dlaczego?

To super sprawa jechać na rowerze 40km/h i męczyć się w sposób umiarkowany.

Linia Powerlfy+ została stworzona z myślą o wspomaganiu w górach. Na podjazdach wsparcie jest ogromne. Pod ul. Dolna pojechałem ze średnią 32km/h, gdy normalnie jest to raczej 18km/h.

Rekord do domu pobity o 7minut na odcinku 14.5km, średnia 33.5km/h.

Z czasów gdy byłem motocyklistą pamiętam jaką radochę miałem zawsze gdy inny motocyklista dał się podpuścić na światłach. Teraz taka sama radość sprawiło mi dogonienie jakiegoś Triathlonisty na treningu. Zrównanie się rowerami, wymiana spojrzeń, a później powrót do przelotowej prędkości 42km/h. Ponieważ rowery elektryczne nie są powszechne, to takie odjechanie komuś kto uważa się za najszybszego na ścieżce jest dla niego nie wątpliwie dsilnikużym przeżyciem. Raz spotkałem chłopaka, który chyba był na treningu i to on mnie dogonił. Ja akurat turlałem się tylko cos koło 30km/h więc szybko postanowiłem się urwać w sposób w jaki nigdy nikt koledze nie odjechał. No niestety nie widziałem miny… Trzeba gopro zamontować pod siodełkiem to przynajmniej będzie co oglądać później J

Wady takiego roweru według mnie są dwie:

Pierwsza wada… taki rower jednak jest porostu niebezpieczny. I prawdopodobieństwo dzwonu jest wg mnie pewne.

Druga wada to niestety zasięg akumulatorów. Tu przy każdej okazji trzeba się ładować, co może prowadzić do sytuacji ze po prostu trzeba będzie jeździć z ładowarką, która zresztą jest bardzo lekka. W opcji Turbo bateria umożliwia przejechanie tylko 35km, Sport 45km, Tour 65km i Eco 105km tyle ze opcja Eko to w praktyce pomaga tylko pod górkę i przy ruszaniu.

Do wagi roweru nie będę się czepiał, bo po prostu rower jest ciężki. 22kg to i tak nie jest dużo w tego typu rowerach.

Jazda w terenie.

Ruszyłem na swoja ulubioną ścieżkę, gdzie jest kilka górek, kilka łach z piachem i jest dość kręta.

Wrażenia… na krętej ścieżce nie wykorzystuje się prawie w ogólę wspomagania. Podjazdy pod górki to „szok”. Łachy z piachem to łatwizna. Ogólnie bardzo pozytywnie.

Testy szły mi tak dobrze, że nie chciałem zwracać roweru. Na niedzielnej wyciecze zamieniłem się z żona na rowery. Odjechała bo nie byłem wstanie utrzymać jej koła.

Innego dnia nie podładpowerflyowałem się i wydawało mi się, że dojadę do celu. Niestety tuż przed podjazdem na ul. Dolnej rozładowałem się do zera. Przez pierwsze 100m uczucie jakbym ciągnął kotwicę. Na górę wjechałem. Zakres przerzutek dał rade, ale było ciężko.

Na pytanie czy kupiłbym sobie taki rower odpowiadam tak, zdecydowanie. Jednak byłby to rower tylko na miasto w stylu DualSport lub Powerly+ zawieszony. Ale to jeszcze nie jest czas dla mnie. Natomiast jestem przekonany, że każdy powinien spróbować nawet jeśli uważa się za zawodnika amatora i brzydzi się wspomaganiem.

Nie ukrywam.. powrót na „swój” rower był szokiem. Pierwszego dnia czułem się jak bym był „przetrenowany”… no a koła wogóle się nie „kręciły”. Na szczęście ten efekt już minął i nie mogę się doczekać najbliższego wyścigu MTBJ

Bontrager Flash Charger

Na chwilę przed rozpoczęciem sezonu, dostałem do rąk nową pompkę – TLR Flash Charger. Jest ona bardzo ciekawym rozwiązaniem bo jako jedyna na rynku oferuje możliwość samodzielnego uszczelnienia kół bezdętkowych. Zatem koniec wieczorów spędzanych na pobliskiej stacji benzynowej 😉

poprawione-3549

poprawione-3550

Pompka jest masywna, wykonana prawie w całości z metalu. Niestety rączka wykonana jest z tworzywa. Solidna podstawa umożliwia bez problemowe napompowanie wysokiego ciśnienia. Głowica jest uniwersalna, co dla jednych będzie wadą dla drugich zaletą. Muszę tutaj przyznać, że jestem bardzo zżyty z moją Lezynką i do ich systemu mocowania pompek. Są one dla mnie mimo wszystko pewniejsze niż ta zaciskowa Bontragera. Częścią niespotykaną w innych pompkach jest wajcha służąca do zwolnienia zaworu pojemnika ze sprężonym powietrzem. Jest to ten czerwony element.

Używam opon bezdętkowych zarówno w góralu jak i na szosie. Najpierw postanowiłem sprawdzić pompkę do opon szosowych. Ciekaw byłem ile powtórzeń wymaga nabicie pompki na maksa. Wyszło mi 100 powtórzeń. Przy tak nabitym pojemniku, udało mi się uszczelnić jedno koło. Niestety w przypadku opon do górala tak gładko nie poszło. Na pewno jest to kwestia wprawy. Zaletą pompki jest to, że dzięki możliwości nabijania wysokiego ciśnienia, możemy jej także użyć do naszych rowerów szosowych z tradycyjnymi dętkami.

poprawione-3551

poprawione-3553

poprawione-3554

poprawione-3556

poprawione-3557