Z poczuciem dobrze wykonanego obowiązku, spędziłem resztę dnia czytając sobie książkę i dobrze się leniąc. Grunt to zebrać siły na kolejne dni przygody!
Archiwum kategorii: Inne
Relacja ze zgrupowania Calpe 2014 – dzień 6
jedzie przynajmniej połowa zgrupowania. Dołączyli do nas znajomi z zeszłorocznego zgrupowania i tak ruszyliśmy w stronę Morairy.
Celem miało być znowu Pego. Jechaliśmy tam nieco inną trasą niż ostatnio – Benitacell, Xabię, La Xarę. Krajobraz dzisiaj nie bardzo się nadawał do podziwiania. Zdecydowanie bardziej trzeba się było skupić na mokrej drodze i podmuchach wiatru.
reklamy Żywca i tabliczek z polskimi napisami – okazała się
rozczarowaniem. Nie mieli gorącej czekolady, na którą bardzo liczyłem. Osoby, które zamówiły tostady (grzanki z jasnego pieczywa z oliwą i szynką), dostali po jednej zamiast po dwie. Generalnie chyba obsługa nie poradziła sobie z najazdem polskich kolarzy.
Dzisiaj wykręciłem 120 km i niespełna 900 m przewyższenia.
Po powrocie porozciągałem się, a następnie skoczyłem na przepyszny obiad. Dzisiaj był stek z łososia z ziemniaczanymi łódkami i sałatka. Ledwo dokończyłem porcję. Później jacuzzi i masaż. Wieczorem wpadli na wino znajomi z poprzedniego roku, więc nadrobiliśmy zaległości z zeszłego sezonu i snuliśmy plany na ten nadchodzący.
Relacja ze zgrupowania Calpe 2014 – dzień 5
Jako że dzisiaj dzień odpoczynku, to nie wstałem na rozruch tylko postanowiłem dodać sobie bonusowa godzinę snu. Razem wyszło ich prawie 10. Zacnie =)
Spokojne śniadanie, zbieramy się o 11 i spokojnie, lekko kręcąc ruszamy na słodkości do Morairy. Tam siadamy w portowej cukierni i rozpoczynamy dzień dziecka. Każdy folguje sobie i zamawia obok kawy ( ja tam wole czekoladę =)) słodkości. Są lody, ciasta i inne frykasy. Boję się o gardło, więc wybieram ciacho z bitą śmietaną. Schowani przed wiatrem, który dzisiaj daje w kość, grzejemy się w słońcu i pochłaniamy rzeczy, których na co dzień unikamy.
Właśnie w takie dni idealnie czyści się napęd, rower, apartament =) To także dobry moment, aby wybrać sie na kilkugodzinny spacer na szczyt góry, którą codziennie oglądamy – Penon de Ifach. Na jej szczycie mieszka kocia rodzina. Spacer jest wymagający, szczególnie w wietrzne dni. Warto wziąć ze sobą kurtkę, dobre buty i coś dla kotów na górze. Z góry przy dobrej widoczności rozpościera sie świetny widok na okolicę.
Po powrocie można sobie pozwolić na lenistwo w słońcu na tarasie, który świetnie chroni przed wiatrem. Zjeść coś lekkiego, a potem oglądać symultanicznie Paryż – Nicea i Tireno Adriatico =)
Dzisiaj nie zamieszczam wykresów, bo nie ma to sensu =)
Relacja ze zgrupowania Calpe 2014 – dzień 4
Dzisiaj miał być dzień przerwy. Czyli właściwie kluczowy dzień na zgrupowaniu. Z jednej strony chciałoby się jeździć non-stop, ale prawda jest taka, że wtedy w okolicach 10 dni następuje zgon, po którym trzeba pauzować więcej niż jeden dzień, aby mieć znowu siłę. Mądre założenia i plany zostały przekreślone przez prognozę, która zapowiedziała na środę opady deszczu przez cały dzień.
Doszedłem zatem do wniosku, że lepiej zrobić jeszcze jeden trening, a odpocząć w środę,gdy będzie padać. Kamil podjął podobną decyzję i zaproponował trasę, którą przejechał w zeszłym roku. Spełniała wszystkie moje wymagania:
– koło 3 godzin w siodle,
– kilka podjazdów tak, aby pojechać w 3 strefie tętna,
– poza tym w miarę płaska, aby wyjeździć bazę.
Zgarnęliśmy jeszcze dwóch kolegów i ruszyliśmy w kierunku Benissy. Tam skręciliśmy do centrum i wyjechaliśmy na zachodzie miasteczka. Przed kamieniołomami skręciliśmy w lewo i boczną drogą skierowaliśmy się na podjazd do Berni.
Spokojny podjazd ciągnął się 12 km (200 metrów różnicy), aby nas nieco sponiewierać i na 3 km dać nam kolejne 200 metrów różnicy wysokości. Oj zapiekły nóżki, zapiekły. Ale w końcu o to chodzi, więc uśmiechnięci, że się nie daliśmy zjedliśmy sobie przekąski i ruszyliśmy na zjazdy.
Gładziutki, nowiutki asfalt i piękne serpentyny. Oj tak, cudnie się tam sunęło. Brakowało jedynie, aby zamknięto ruch dla aut. Wtedy byłaby to czysta poezja… Po zjeździe do Xalo, skręciliśmy na Benissę. Przejeżdżając przez nią, wpadliśmy na pomysł odnalezienia drogi przez Pedramala, aby zjechać obok naszych apartamentów. Niestety nie udało nam się jej znaleźć, ale odkryliśmy świetne miejsce na zrobienie sobie sweet-foci ze zgrupowania z Ifachem w tle. Poniżej wynik 😉
Link do treningu: Calpe 2014 dzień 4
Relacja ze zgrupowania Calpe 2014 – dzień 3
Po wczorajszym podjeździe na szczyt Col de Rates, poranne rozciąganie było jak zbawienie. Czułem każdy mięsień, który pomógł mi wczoraj
podziwiać piękne widoki ze szczytu. Skoro wczoraj był trening siłowy, to dziś należy się rozjechać. Dodatkowym motywatorem do płaskiej, spokojnej jazdy był
delikatny wiatr. Wczoraj zjadłem ewidentnie za mało na śniadanie, bo pod koniec czułem już duży głód. Zatem przed dzisiejszymi przynajmniej 4 godzinami
postanowiłem zatankować po korek. Zatem bomba owsiankowa, bruschetty i owoce. Przygotowałem sobie też 2l napoju oraz bakalie i banany na przekąske podczas jazdy.
O 11 spotykamy się na bulwarze i okazuje się, że jest około 10 osób chętnych na pokręcenie po płaskim. To super wiadomość, bo dzięki temu
podskoczy nam tempo. Ruszamy spokojnie w kierunku Morariry, skręcamy na Benissę i mkniemy dolinkami w kierunku Parcent. W Alacalali odbijamy na zachód i
kierujemy się w stronę Pedreguery, aby za La Xarą odbić na wschód w stronę Pego. Tutaj musimy nieco podjechać pod górę, ale nagrodą są piękne
serpentyny, na których bez problemu można się rozpędzić do znacznych prędkości. Ja staram się jechać spokojnie i nie przekraczać 65 km/h.
Po zjeździe kręcimy sobie wśród pomarańczowych gajów. Niektórzy powoli odczuwają zmęczenie, pojawiają się nieśmiałe pytania o kawę. Jesteśmy już prawie w Pego, więc postanawiamy zatrzymać się tam na przerwę. Nie przepadam za przerwami na kawę, bo trwają dosyć długo i się wyziębiam. Zanim wszyscy się zdecydują co chcą zjeść i wypić, zrobią to i zapłacą mija często godzina. Miło jest oczywiście pogrzać się w słońcu i porozmawiać, ale wolę najpierw skończyć trening. Po godzinie więc ruszamy dalej.
Jadąc wzdłuż sadów dojeżdżamy do Denii – miasta położonego przy charakterstycznej górze, wokół której rozciąga się park narodowy i piękny podjazd. Jednak
dzisiaj go omijamy i przejeżdżając znów przez La Xarę kierujemy się na Jesus Pobre i Gata de Gorgos. Stamtąd trasa prowadzi już jak pierwszego dnia przez Benitaxtell do Morairy. Jeszcze tylko kilka hopek, schłodzenie wzdłuż solanki i zjeżdżam na obiad. Wszystkie założenia treningowe zrobione, pogoda piękna, nogi zmęczone. Pozostaje zapisać się na masaż i zrelaksować. Podczas masażu dowiaduję się, że wieczorem mamy iść na Paelle do małego porciku.
Ruszamy tam o 20.30 i po 20-30 minutach jesteśmy na miejscu. Zamówienie złożone, winko polane. Dostajemy w ramach przystawki grzanki z pomidorem i anchua. Paella niestety zamiast podana na patelni zostaje podana na talerzu. Nie jest zła, choć w zeszłym roku w porcie była zdecydowanie lepsza. Za jakiś czas dowiem się też, że o połowę tańsza 😉 Po dłuugim oczekiwaniu dostajemy w końcu rachunek i wychodzi z niego, że trzeba się zrzucić po 25 eurasów. Smutek straszny, bo w porcie Paella jest za 11… W weekend nie popełnie błędu wybierając kanjpkę. Wracamy koło 24, więc szybko kładę się spać aby się zregenerować =)
Czuję, że nogi tego potrzebują =)
Link do treningu: Calpe 2014 – dzień 3