Wiele demonów w Sobkowie. Epilog.

„Demony nasze historie opowiadają. Nie ma siły. Każdy robak swój byt niepojęty łagodzi, jak umie.” napisał Jerzy Pilch w swojej nowej powieści.

Mój demon mi podpowiedział,  żeby jechać po imprezie na ostatni już dla mnie w tym sezonie maraton ŚLR w Sobkowie. I zapewne z tego bardzo się w trakcie cieszył, ba.. śmiał z rozpuku.

W głowie stworzyłam swój własny autorski obraz trasy, zupełnie bagatelizując zapowiedzi z forum. To znaczy 900 m przewyższeń i 78 km, czyli moja wyobraźnia wskazywała na lekkie pagórki, które bezrefleksyjnie będę machać jeden za drugim. Demon uśmiechnął się do mnie jednak kilka razy. Chyba postanowił udowodnić, że nie jestem mistrzem dobrej miny do złej gry a moje sztuki kamuflażu łatwo rozłożyć na czynniki pierwsze:)

Uśmiech numer jeden:

Pobudka, która przyszła szybciej niż myślałam. Ostry podjazd na samym początku  i nerwowe młynkowanie. A potem single leśne, z dużą liczbą skrętów. Mój kompan na kołach 29 ciągle mi pokazuje rogi na skrętach i to przyjaźń obarczona na razie dużym ładunkiem zupełnie niepotrzebnych emocji. Za to jak już wyjdziemy na prostą, idzie nam całkiem zgrabnie. No właśnie na pięknym, długim zjeździe w lesie szło nawet zbyt dobrze, bo przy dużej prędkości nie zauważyłam (rzeczywiście sprawdziłam kilka dni później u okulisty, że wada wzroku się trochę posunęła) ogromnej szarej łachy piachu – zakończyło się to pięknym lotem przez kierownicę, w trakcie którego, z pełną świadomością zastanawiałam się, czy w Kielcach długo się czeka na ostrym dyżurze. Ale piasek miękki jest i tyle:) I mogę zostać uczciwie mianowaną Adamem Małyszem kolarstwa górskiego.

Uśmiech numer dwa:

Niewinne pagórki, okalające okolice Sobkowa – myślałam, jak zaczęłam wjeżdżać w tę część trasy. Cicha woda brzegi rwie. Ostre podmuchy wiatru i haszcze, w których lekko przedarta ścieżka wskazywała którędy jechać, nie pozwoliły mi na beztroskę i oddanie się refleksyjnemu trybowi jazdy. Z determinacją posapującego tura, rytmicznie przemierzałam kolejne wzniesienia wyczekując zacisza.

Uśmiech numer trzy:

Po serii pięknych sfingowanych uśmiechów do mijających mnie fotoreporterów dotarłam do dziury w ziemi, zwanej opuszczonym kamieniołomem. Zejście do tej czeluści otchłani, potem single wewnątrz odcisnęły piętno w mojej głowie – podążanie po krętej niekończącej się ścieżce w środku zamkniętej przestrzeni sprawiło, że czułam się jakby ktoś grał mną jak w grze komputerowej. Potem było jeszcze ciekawiej – przeszłam poziom wyżej i nastąpiła zmiana planszy. Zostałam wrzucona do krainy rodem z Tolkiena – najpierw wspinanie się pięknym zamszałym podjazdem  a potem zjazd bardzo wąskim wąwozem wsród walających się obok, starych drzew. Z bardzo szeroką kierownicą manewrowałam jak umiałam, żeby nie dodawać uśmiechów na twarzy kolegów – którzy bardzo wypytywali po maratonie jak mi poszedł zjazd wąwozikiem. Pot na czole się lał strumieniami, oczy pulsowały ale ani razu nie wypadłam z trasy.

 

Koniec końców, wydaje mi się, że mój demon przegrał ze mną. Bo nawet raźnie mi się jechało. Pozostali znajomi z MYBIKE.PL też byli na wygranych pozycjach. Więcej z relacji pozostałych członków drużyny we wpisie Konrada poniżej.

ŚLR to najlepszy cykl mtb w okolicach Warszawy. Bardzo dziękuję organizatorom za zapał i energię włożoną w przygotowania i pozdrowienia dla wszystkich wesołych kolarek i kolarzy, których miałam okazję poznać w tym sezonie!:)

 

 

Znowu pod górę … Sobków ŚLR 01.09.2013

Nie pamiętam kiedy tak bardzo czekałem na 1. dzień września. Oczywiście powodem nie był pierwszy dzień szkoły, ale siódmy maraton z cyklu ŚLR. Impreza po raz pierwszy odbywała się w Sobkowie i mimo przeczesania zasobów internetu nie znalazłem zbyt wielu informacji o tamtejszej trasie – to miała być niespodzianka (jak się potem okazało bardzo miła).

2013-09-01_sobków_profil_fanProfil Master Sobków
W liczbach trasy zapowiadały się dosyć przyzwoicie: FAN 52km / 700m w górę, a MASTER 78km / 970m w górę. Ale kto zna trasy ŚLR, ten zawsze spodziewa się na trasie jakichś ekstrasów. Oczywiście w Sobkowie były i takie, ale o tym trochę poźniej …
Jak zwykle eksperci pogodowi wszystkich stacji telewizyjnych i kanałów radiowych zapowiadali na dzień startu solidne opady. I jak zwykle ich prognozy można było sobie wsadzić między koronki blatu … Pogoda okazała się dobra do ścigania – lekko chłodno i pochmurno, czasami wiatr wiał w plecy, a czasami w twarz :).

trójca
Z teamu MYBIKE.PL na starcie zameldowała się 5 zawodników:
Ela Kaca i Tomek Kuchniewski – tradycyjnie na Mastersa
Maja Busma, Konrad Gręda i Rafał Nockowski – dystans Fan
Reszta ekipy MYBIKE.PL startowała w nieodległym Skarżysku-Kamiennej w cyklu Mazovia MTB.

ela
Wyścig miał rozpocząć się z boiska piłkarskiego położonego tuż u podnóża solidnego wzniesienia. Konieczna więc była solidna rozgrzewka przed startem – każdy przeprowadził ją na swój sposób -ja na przykład złapałem kapcia 10 minut przed startem i w ramach rozgrzewki wymieniłem dętkę w przednim kole 🙂
Tradycyjnie najpierw startował dystans Master – wsród nich nasi Ela i Tomek. tomek

Po 20 minutach startował dystans Fan. Kategoria ta była mocno obstawiona i na pierwszym podjeździe zrobił się solidny korek. Na pierwszym podjeździe było dosyć stromo i ślisko, Rafał i Maja jakoś przecisnęli się do przodu i zniknęli mi z pola widzenia. Trzeba ich było gonić … Pierwszy zjazd był bardzo szybki, co pozwoliło mi wyprzedzić wielu zawodników i … dogonić Rafał, który z powodu przebicia opony zaliczył mocną wywrotkę już na 3km trasy. Przejeżdżając zapytałem czy wszystko OK, a w jego słowach dało się usłyszeć sportową złość – cytuję: „Jedź, kur..a, jedź !!!”. Uskrzydlony tymi słowami jechałem i jechałem.

1263881_565026530199692_1069846855_o
Trasa wyjechała na otwarte przestrzenie Wzgórz Sobkowskich. Zaczęły się dosyć płaskie, ale długie podjazdy i zjazdy. Tempo jazdy było bardzo solidne, na tyle, że pozwoliło mi dogonić Maję. Chwilę jechaliśmy razem, ale czułem, że mogę szybciej więc powoli odjechałem z niewielką grupą zawodników.
Niestety na 10km miałem solidny kryzys, zwany potocznie bombą – tętno najpierw spadło do 130, a potem wystrzeliło do 230 ud/min. Nie mogłem nabrać powietrza do płuc i brakowało mi sił do jazdy. W sumie stałem ok. 2 minut. W tym czasie wyprzedziło mnie około 30 zawodników – w tym Maja, która przejeżdżając rzuciła mi spojrzenie z dawką politowania 😉  – coś w stylu „i po co się tak było wygłupiać na początku wyścigu chłopczyku ??”. Gdy tylko ochłonąłem, postanowiłem, że muszę chociaż treningowo dojechać do mety. Jednak już po kilku minutach odzyskałem siły i dobre samopoczucie, co pozwoliło mi się włączyć do wyścigu na 99% możliwości. 1% niestety zabierały mi obite tydzień wcześniej żebra …
Trasa płynnie przenosiła się z otwartych przestrzeni do sosnowych lasów. Nie był zbyt wielu trudnych technicznie odcinków. Było za to szybko pod góre i jeszcze szybciej w dół. Czasami trzeba się było zmagać z solidnym wmordewindem 😉 Ale widoki wszystko to rekompensowały.
Po kolejnych kilkunastu kilometrach trasy udało mi się znowu wypatrzeć zielone łydki Mai 😉 Wtedy poczułem, że naprawdę wróciłem do gry … Po kolejnym kilometrze udało mi się ponownie wyprzedzić Maję i utrzymać wysokie tempo.

7848_682065335156298_1878810982_n
Po kilkunastu minutach na naszej trasie pojawił się nieczynny kamieniołom. Trasa zjeżdżała na jego dno stromym zjazdem i wiła się wśród zarośli. To była chyba najładniejsza sceneria, w której ścigaliśmy się w cyklu ŚLR. Przy wyjeździe z kamieniołomu czekał na nas bufet – złapałem tylko kubek izo i dalej ogień. Teraz trasa wspinała się do góry i prowadziła wzdłuż urwiska kamieniołomu – w dole można było podziwiać zmagania innych zawodników – coś pięknego.

1237594_681856701843828_45201153_n
Ale to nie był jeszcze koniec atrakcji. Po niecałym kilometrze trasa wjeżdżała do wąskiego i krętego wąwozu. Najpierw jechaliśmy w dół – szybkie i ciasne zakręty, fajne podłoże i lekki półmrok tworzyły super atmosferę. Następnie trasa zawracała i takim samym wąwozem wjeżdżaliśmy pod górę. Końcówka podjazdu była bardzo piaszczysta i stroma – trzeba było wbiegać z rowerami. Łydki trochę zapiekły po takim solidnym podbiegu …
Kolejną strakcją na trasie okazał się dosyć stromy, trawersujący zjazd. Ze względu na trawaiste podłoże trzeba było ostrożnie operować hamulcami lub nie używać ich wcale …  Było kilka niegroźnych wywrotek, ale ogólnie wszyscy dawali radę.
Ostatnie kilometry trasy to szybka jazda po sosnowych lasach. Trochę podjazdów i zjazdów, ale raczej płasko i spokojnie. Przez 1km jechalismy wzdłuż malowniczej rzeki Nidy, a potem wyjeżdżaliśmy na krótki asfaltowy odcinek. Organizator namalował na nim krótki, wszystko mówiący komunikat – „meta 3 km”. Od tego momentu było wiadomo, że trzeba cisnąć na maksa.
Na ostatnim kilometrze trasy czekał na nas dosyć stromy podjazd. Potem było już tylko w dół, ale po strasznych dziurach. Nie wiem jak inni, ale ja miałem spore problemy z rozpędzeniem się powyżej 30km/h.

meta
Do mety dojechałem samotnie … zaraz za mną na metę wjechał Rafał. Miło było go zobaczyć na mecie, gdyż obawiałem się, że awaria i kraksa na początku wyścigu odbiorą mu chęć dalszej jazdy. Jednak pokazał charakter i wykręcił najlepszy czas netto z naszej trójki startującej na dystansie Fan. Zaraz za Rafałem na horyzoncie pojawiła się Maja – zaciekle goniła zawodnika uciekającego przed nią. Gdyby trasa liczyła 50m więcej, to spokojnie by go objechała …

1236717_682081988487966_1867590012_n

Na mecie na gorąco wymieniliśmy między sobą wrażenia, podjedlismy małe conieco z bufetu i pojechaliśmy do naszej kwatery przebrać się. Potem musielismy szybciutko wracać na dekorację – Maja zajęła 2. miejsce w swojej kategorii.

Przy ciepłym bufecie spotkaliśmy zmęczonego i głodnego Tomka. Pogadaliśmy trochę i  udaliśmy się na dekorację. Zaraz po dekoracji Fan, na metę wjechała jak zawsze uśmiechnięta Ela. Wymieniliśmy wrażenia z wyścigu i niestety trzeba było się zbierać w drogę powrotną do Warszawy …

meta2

Podsumowując – kolejna impreza ŚLR okazała się bardzo udana – trasa każdemu się podobała i każdy z nas stoczył na trasie walkę ze swoimi słabościami. Następny start już 5. października w Kielcach.
A oto nasze wyniki w liczbach:
Masters (78km / 971m – czas zwycięzcy: 03:13:44)
05:02:54 Tomek K. M4-9m, OPEN -58m
05:25:30 Ela K. M2-4m, OPEN-60m
Fan (52km / 700m – czas zwycięzcy: 02:17:30)
02:43:54 Konrad M2-24m, OPEN-60m
02:44:43 Rafał M3-18m, OPEN-64m
02:46:15 Maja M3-2m, OPEN-69m
Drużynowo zdobyliśmy 1218pkt i zajmujemy 7. miejsce w generalce na 90 teamów !!!

Testy Treka Teamowe cześć 1 Sobota

Dziś spotkaliśmy się w Wesołej na testach Treka. Na moim „tajnym spocie”. Pogoda nam dopisała. W słońcu gorąco w cieniu prawie chłodno. Spotkanie miało charakter towarzysko-treningowy. Myślę, że spełniło ocspotaknie sobotazekiwania większości uczestników. Obiecuje, że następnym razem trasa będzie lepiej oznaczona i wytyczę ją tak aby nie wracać tym samym szlakiem. Choć nie dam rady tego zmienić do drugiej edycji, która odbędzie się już w najbliższy wtorek. Dzisiaj dzięki naszemu spotkaniu wiem jak zorganizować testy dla cywilów tak aby byli zadowoleni. Odniosłem wrażenie, że trasa była ciekawa dla wszystkich i że byliście pozytywnie zaskoczeni. Atmosfera też była bardzo pozytywna i chwilami miała sportowy charakter.

Najszybszym zawodnikiem był Konrad i to bez względu na czym jechał. Choć finalnie najlepszy czas zrobił na Treku Superfly 5 a jest to rower sportowy niskobudżetowy. 11:34 jest oficjalnym rekordem tej trasy. Ja także dzisiaj pobiłem swój rekord trasy i wynosi on 12:20 (prawie się przewróciłem a przecież to tylko 4.7km). Drugim zawodnikiem finalnie okazał się Wojtek z czasem 11:30 na Superfly Ellite. Trzecim zawodnikiem był Bartosz który w 4 przejdzie na mimi i michalswoim rowerze wykręcił 11:50 i mam wrażenie że był by lepszy gdybym go nie zablokował. W czasie testów bardzo wyróżnił się też nasz niezawodny sprinter Michał W. choć dziś kaszel nie pozwolił mu być najszybszym. Czas 12:40. To wiem że gdyby była okazja wykręcił by lepszy czas. Michał docenił też technologie G2 która poprawia skrętność Treków 29er. Michał liczę na upgrade Twoich kół i będziesz nie do zatrzymania. Chciałbym pochwalić Marka który do każdej próby włożył 100% siebie i choć czasy nie były tak dobre jak oczekiwał wynikało to ze słabego oznaczenia trasy. Nie wszystkie osoby jeździł na czas ale mam nadzieje że ssuperflyą zadowolone z dzisiejszego treningu. Ponieważ nasza najstarsza koleżanka Ania nie zdążyła ujeździć testowych rowerów zapraszam po rower do sklepu w celu objeżdżenia go bez presji tłumu. Liczę też iż Jola zostanie nasza Teamowa koleżanka w przyszłości.

Czekam na wasze uwagi najlepiej na forum. A wszystkie osoby, które chciałyby brać udział w naszych testach rowerów proszę o emiaila (info@mybike.pl) lub kontak na facebooku.

Mimi

UpHill & DownHill

Nazwa imprezy:

UpHill & DownHill

Zapisy:

Formularz

Cel imprezy:
– Wyłonienie najszybszych zawodników
– Popularyzacja kolarstwa i turystyki rowerowej w Polsce.
– Propagowanie zdrowego trybu życia, aktywnego wypoczynku i rekreacji.
– Kontynuowanie nowych trendów w organizacji imprez rowerowych w Polsce

Termin i miejsce imprezy:

Wyścig odbędzie 21września (sobota) 2013 roku w Warszawie ul. Agrykola.

Start / Meta wyścigu oraz Biuro Zawodów zorganizowane będzie w Warszawie na rogu Al Ujazdowskich i Agrykoli.

Trasa wyścigu zostanie wytyczona wzdłuż ulicy Agrykola w Warszawie.

Zgłoszenia udziału przyjmowane będą od 6 września 2013 roku do 20 września 2013 roku oraz w dniu zawodów 21 września 2013 roku w godzinach od 9.00 do 11 przed startem poszczególnych kategorii.

Program minutowy:

9.00 – 11.00 – zapisy w Biurze Zawodów
11:00 -13:30 – wyścigi DownHill

13:30 – 16:00 – wyścig UpHill

17:00 – 19:00 – dekoracja zwycięzców

Zasady finansowania

1. Koszty organizacyjne ponosi Organizator,

2. Koszty uczestnictwa w zawodach wynoszą:

• W wyścigu UpHill

– w termin od 1 września do 20 września w wysokości: 50 pln
– w dniu zawodów 21 września 2013 w wysokości: 100 pln

• W wyścigu DownHill

– w termin od 1 września do 20 września w wysokości: 50 pln
– w dniu zawodów 21 września 2013 w wysokości: 100 pln

Opłaty startowe w całości będą przekazane na nagrody finansowe dla uczestników zawodów!!!

Opłata startowa w tytule proszę podać konkurencje. Opłatę można jeszcze uiścić osobiście w sklepie Mybike ( Al. Niepodległości 119 ).

Piotr Szlazak

ul.Warszawska 47 m 6

05-075 Warszawa

22103000190109851000063815

Nagrody:

  1. Nagrody pieniężne zostaną rozdysponowane w każdej z konkurencji: UpHill oraz DownHill między zawodników wg zasady: 100% wpisowego wszystkich, podzielone według miejsc. Punkty przyznawane będą według zasady:

UpHill Open: (najlepszy czas)

• I miejsce – 50 % puli wpisowego.
• II miejsce – 30 % puli wpisowego.
• III miejsce – 20 % puli wpisowego.
oraz

DownHill Open: (najwyższa prędkość maksymalna)

• I miejsce – 50 % puli wpisowego.
• II miejsce – 30 % puli wpisowego.
• III miejsce – 20 % puli wpisowego.

Generalka Open (Liczona jako suma dwóch kategorii, liczona według prędkości i czasu przeliczona na procenty)

I miejsce nagrody rzeczowe

II miejsce nagrody rzeczowe

III miejsce nagrody rzeczowe
Kategoria Open obejmuje wszystkich uczestników danej konkurencji bez podziału na wiek oraz płeć zawodnika.

  1. Warunkiem odbioru nagród pieniężnych jest ukończenie wyścigu.

Pomiar czasu:

– Każdy z uczestników zobowiązany jest do posiadania zestawu startowego, który udostępnia Organizator – numer startowy oraz urządzenie Garmin do pomiaru czasu oraz prędkości.

Ruch drogowy

– Na czas imprezy ul. Agrykola będzie zamknięta dla ruchu drogowego i pieszego.
– Organizator nie ponosi odpowiedzialności za ewentualne kolizje i wypadki na trasie.

Wypożyczenie roweru:

Uczestnicy mają możliwość nieodpłatnego wypożyczenia roweru marki Trek od Organizatora, ilość ograniczona. Należy dokonać rezerwacji roweru telefonicznie lub e-mailowo w terminie do 20 września 2013 roku.

ROWERY TESTOWE

Informacje dodatkowe