W dzień dziecka, zapaleńcy ścigania się na rowerach górskich mieli otrzymać nie lada prezent. Trasa mająca zaliczać się do śmietanki tras na Świętokrzyskiej Lidze Rowerowej. Trasa, która mogłaby konkurować z prawdziwie górskimi maratonami. Już na starcie w Sandomierzu słychać było szepty o Nowinach…Gdy pojawiły się profile tras bardzo się ucieszyłem. Rzeczywiście wyglądało na to, że czeka nas świetny maraton. Trasa Master miała liczyć 74 km z 1826 metrami przewyższeń, trasa FAN to 43 km i 1140 metrów przewyższenia. Natomiast trasa Family, licząca 18 km miała mieć 324 m przewyższenia. Poniżej profile tras.
Na liście startowej znalazło się 8 zawodników z naszej drużyny. 6 na dystansie Master oraz dwójka na dystansie Fan. Tydzień przed wyścigiem był bardzo mokry, co potęgowało emocje związane z trasą. Pogoda nie dopisywała, gdy ruszałem z Warszawy. Zbliżając się do Nowin widzieliśmy przechodzące w okolicy deszcze. Kultowy maraton zapowiadał się jeszcze bardziej kultowo. Na miejscu byliśmy sporo przed czasem, więc mieliśmy czas na spokojne przygotowanie siebie oraz rowerów.
Rozgrzewka, siczek nerwowy i do sektorów. Wiatr był bardzo zimny, więc bluzę zdjąłem w ostatniej chwili, mając nadzieję, że nie będzie jednak potrzebna na trasie.
3,2,1… Poszli, na początku bardzo fajny podjazd.
Co prawda na krótszym dystansie poniosło ludzi bez wyobraźni. Co jak co, ale przecież wyścig w Nowinach wchodzi w skład pucharu świata, więc jest o co walczyć… Efektem ułańskiej fantazji była kałuża krwi i hospitalizowana osoba. Żałosne, że ludzie nie potrafią zrozumieć o co chodzi w amatorskim ściganiu. Wracając jednak do trasy – na początku nie było za dużo błota.
Podjazdy bardzo przyjemne, zjazdy również. Dopiero później zrobiło się mniej ciekawie i pojawiło się błoto na podjazdach utrudniające bardzo jazdę. Szkoda, bo błoto na podjazdach i zjazdach niespecjalnie uatrakcyjnia jazdę, spowalniając ją jedynie. Niemniej najfajniejsze techniczne momenty nie były obłocone.
Wyścig nie był dla mnie najlepszy z powodu obluzowanego bloku w pedale. Skutkowało to tym, że co 10 kilometrów musiałem stanąć i wkręcić sobie blok. Straciłem na to dużo czasu. Co więcej w dwóch miejscach „uprzejmi ludzie” pozrywali oznakowanie trasy przez co błądziłem z grupką ludzi w poszukiwaniu trasy.
Niestety nie tylko dla mnie wyścig był pechowy. Z jazdy zrezygnował Paweł Partyka. Michał razem ze mną zgubił trasę, a Monika zaliczyła upadek. Niemniej poza Pawłem wszyscy ukończyli swoje dystanse.
Wyścig okazał się bardzo fajny i mam nadzieję, że za rok będę mógł się zmierzyć z tą trasą raz jeszcze, zakładając bardziej terenowe opony, oraz nakładając podwójną warstwę Loctite na śruby bloków ;))
Dla drużyny punktowali Monika, Radek, Przemek oraz Kuba.
FAN
M. Open M.Kat. Zawodnik Czas
9 3 OKŁA JAKUB 02:15:49
125 42 GRĘDA KONRAD 03:01:10
Czas zwycięzcy na dystansie Fan 02:04:17.
125 42 GRĘDA KONRAD 03:01:10
Czas zwycięzcy na dystansie Fan 02:04:17.
MASTER
M. Open M.Kat. Zawodnik Czas
26 10 JUREK RADEK 04:52:05
47 10 KIESIO PRZEMYSŁAW 05:12:52
52 12 ŻUREK MICHAŁ 05:17:53
56 2 WRONA MONIKA 05:26:44
77 3 KACA ELŻBIETA 07:06:06
Czas zwycięzcy na dystansie Master 03:58:00.
Teraz prawie miesiąc odpoczynku i ścigamy się w Łącznej. Do zobaczenia !