Zazwyczaj wydaje nam się, że tak wiele stoi za tym, co niepoznane. Kombinujemy, stajemy na głowie, wymyślamy, idziemy naookoło. A sprawa jest prosta.
Komu nie marzy się stanąć na pudle, objechać nieobjechanego od trzech sezonów kolegę, robić postęp względem swoich „punktów odniesienia”. Zwyczajne kolarskie chuci.
Recepta jest prosta. Żeby być dobrym, amatorskim kolarzem górskim nie trzeba wcale realizować morderczych rozpisek odstawiając na bok przyjemności życia doczesnego, dawkować drżącą ręką białko i węglowodany w mezurce, szukać po nocach lżejszego sprzętu w Internecie zastanawiając się, czy waga osiągnęła masę krytyczną a rower po ujeżdżeniu nie załamie się pod Twoją masą, zimę spędzać na trenażerze wałkując kolejny amerykański serial.
Fot. Zbyszek Kowalski. Rodzinna atmosfera w lesie w okolicach Białegostoku:)
Trzeba spełnić podstawowy warunek.
„Trzeba mieć z tego przyjemność” odpowiedziała Zosia Sołtys z drużyny Velmar, zawodniczka z K5, która niezmiennie od kilku sezonów przyjeżdża w czołówce open dziewczyn na dystansie mega. Zosia od wielu lat używa roweru jako jedynego środka komunikacji miejskiej, śmiejąc się, że zimą ubiera dziwne stroje, żeby odstraszyć niebezpiecznych kierowców „metodą na dziwaka”. Zapytajcie Zosi co nosi;-) A w szafie ma tylko jedną wizytową, wąską spódnicę, bo reszta jest szyta na rower. Do tego przejechała wiele świata na wyprawach rowerowych, w tym, z grupą przyjaciół zrobiła niedawno trasę maratonu Transkarpatii w 6 dni (czego serdecznie zazdroszczę! i może skopiuję;-)
Aut. Zbyszek Kowalski. Zosia Sołtys, której obecność w sektorze 3 budzi do życia niejedną zawodniczkę i zawodnika;-)
Podobnie Krysia Żyżyńska podpisała się pod tą opinią. Krysia nie wyobraża sobie nie jeździć na rowerze. Od lat skutecznie walczy o prawa rowerzystów w Warszawie, w czym obecnie wtóruje jej Wojtek. Z resztą z Krysią poznałyśmy się trzy lata temu na spontanicznej wycieczce znajomych do Czerska.
Aut. Zbyszek Kowalski. Krysia po przejechaniu giga. I czego chcieć od życia więcej?:)
I ja (zdecydowanie najsłabsze ogniwo w tym trójkobiecym łancuchu, ale badania wydolnościowe mówią, że lepiej jest przestawić się na grę w szachy, kto by w to wierzył;-). Po prostu lubię dojeżdżać rowerem do miejsc, w których diabeł mówi dobranoc. Do tej pory pamiętam tundrowe pustkowia w północnej Finlandii, gdzie renifer był jedynym rozmówcą, czy wzburzony ocean rozbijający we mgle klify zachodniej Portugalii.
Aut. Zbyszek Kowalski. Trochę zmarnowana po czasówce. Podobnie jak kilkanaście osób 1km przed metą pojechałam w dół fajnym piaszczystym zjazdem i hen hen po piachu przed siebie. W duchu myślałam – „Rewelacja, wreszcie Cezary wykazał się ułańską fantazją, co za selekcja na podium. Tiaaa:D”
I właśnie, żeby mieć przyjemność ja, Krysia i Zosia pojechałyśmy na maraton do Supraśla. Od lat to najlepsza trasa Mazovii z ciekawymi singlami o wżynających się podjazdach i niecierpiących zwłoki zjazdach.
Supraśl to też magiczne miejsce, Podlasie, wpływy wschodnie, muzeum ikon, chóry prawosławne, urokliwa architektura niewielkich drewniaków, kartacze, babki ziemniaczane, litewskie piwo, kąpielisko, piękne oświetlenie spacerując ciepłym wieczorem.
Ale oprócz walorów kulturowych chodzi przecież o rower. Od razu ustaliłyśmy, że nakręca nas wiele: poczucie wolności, rywalizacja, wyprawy rowerem, jazda w górach, walka z samym sobą. Można by z tego ustalić jakiś wspólny profil psychologiczny;-)
Wspólny mianownik tego profilu psychologicznego jest przynajmniej taki, że zawodnik nie zauważa ekstremalnej aury, po prostu jedzie przed siebie, bo to lubi:) Nie na poziomie fejsbukowego lajka, tylko totalnie.
A Supraśl od lat ma tę cechę, że zawsze jest upał. I nie było lekko.
Kompot w bukłaku, sól na twarzy, pył w oczach.
Aut. Zbyszek Kowalski. Krysia pierwsza na czasówce.
Trasa nas nie zawiodła. Lasu i singli było w nadmiarze, kilka prostych po polach, cały czas interwał utrzymywał ciało w napięciu. Każdy z nas kiedyś przecież przeżył zmaganie się z tymi krótkimi podjazdami;-)
Ja i Krysia jechałyśmy dystans giga. Krysia próbowała zawalczyć na tym dystansie z Ulą Luboińską, która na początku wyścigu złapała gumę. Przez 30 km dzielnie uciekała, ale zdeterminowana Ula ją doszła. Ale też nic dziwnego, w tym tygodniu Krysia ma wesele i ostatnio nie ma czasu na treningi. W końcu kiedyś musiała zmieścić do grafika treningowego własny ślub i jego organizację;-)
Ja jechałam z 6 sektora i na rozjazd z giga na 50 km dojechałam z 5. Ale potem to równia pochyła i wyjechałam z drugiej pętli na poziomie 8 sektora…. Brak dłuższych treningów ewidentnie odbił się na wyniku. Ale też brak punktów do ścigania w moim przypadku powodują spadek motywacji. I tak był to świetne przygotowanie przed wyścigami górskimi, i wytrzymałościowo i technicznie.
Aut. Zbyszek Kowalski. Tak czy siak, wystartowało tak mało osób, ze odpowiednie miejsce się znalazło;-)
Byłam tylko zawiedziona, bo na pierwszej pętli bardzo dużo osób wykazało się kompletnym brakiem prognozowania swoich reakcji względem singla. Polecałabym jednak trenowanie od czasu do czasu na pętlach xc. Dodając, że na prawdę niektóre zjazdy nie wymagają wcale hamowania do zera i to tylko kwestia głowy. A dojeżdżałam na zjazdach Panów operując kierownicę kontuzjowanym nadgarstkiem, czyli wolno…:) A podjechać też dało radę 95% tych górek odpowiednio ustawiając pozycję na rowerze. To może złośliwe… ale są otwarte kobiece treningi rowerowe Magdy Sadłeckiej, gdzie niejedna osoba bez względu na płeć mogłaby się przełamać:)
Zosia jechała dystans mega i była druga open. Miała ostry wyścig na finishu z pierwszą Renatą Supryk, który udało się wygrać o sekundy. Ale różnica wynikająca ze startu z innych sektorów dała drugie miejsce. Obie jak usiadły na ławce po, śmiały się, że każda myślała o drugiej, że ma tyle siły i nie ma szans w tym pojedynku. A każda z nich była u progu wytrzymałości i zmęczenia:) Taka nauczka na finish;-)
Bardzo dobrze, właściwie rewelacyjnie poszło dwóm nowym chłopakom z naszego zespołu: Pawłowi Partyce i Piotrowi Bernerowi, którzy punktowali dla drużyny. Niestety jechali tak szybko, że żaden fotograf ich nie złapał. Chłopaki zwalniajcie przy fleshu aparatu!:D Paweł otarł się o pudło, co biorąc pod uwagę mocną konkurencję u mężczyzn w M3 jest nie lada wyczynem.
Aut.Edyta Lesiak Piotr Berner raz zwolnił i załapał się na fotkę:) ale chyba dlatego że zdjęcie robiła dziewczyna;-)
Wojtek Wołoszczuk i Piotr Szlązak pojechali też swoje:)Obaj inwestują też energię ostatnio w swoje pociechy i ich kolarski rozwój, a jest w co:) Małe mybiki rosną jak grzyby po deszczu:)
Aut. Zbyszek Kowalski. Wojtek Wołoszczuk jak zwykle rewelacyjnie pozuje;)
Hubert Lis ćwiczył udanie sprinty na fanie.
A to globalne wyniki:
Dystans giga, 80 km (na ten dystans wjechało tylko 40 zawodników i 3
zawodniczki)
Krysia Żyżyńska 03:51:05, 2 open (czas zwycięzcy 03:35:15)
Ela Kaca 04:30:23, 3 open
Paweł Partyka 03:20:52, 7 open a 4 (!!!) w kategorii, (czas zwycięzcy 02:54:39)
Piotr Szlązak 04:06:37, 31 open, 9 w kategorii
Dystans mega, 52 km:
Piotr Berner, 02:09:28 24 open a 9 w kategorii (czas zwycięzcy 02:00:05)
Wojciech Wołoszczuk 02:42:20, 152 open 59 w kategorii
Dystans fit:
Hubert Lis 01:06:18 00:53:08 78 w open a 7 w kategorii
Relacja: Ela Kaca