Zgrupowanie Chorwacja’16
Zima w Polsce – nie ma, co ukrywać to ciężki okres dla każdego kolarza. Treningi w mrozie, deszczu i śniegu mają od czasu do czasu pewien urok – szczególnie w lesie. Jednak, gdy codziennie trzeba opatulać się w kilka warstw ubrań i kręcić coraz dłużej w takich warunkach, to nawet mi czasami nie było do śmiechu ;). W tym roku postanowiłam więc znaleźć miejsce, gdzie łatwiej będzie mi się przygotować do zbliżającego się już sezonu. Przeglądając różne oferty zgrupowań trafiłam na facebookowy profil przemekgierczak.pl, gdzie znalazłam info o zgrupowaniu w Chorwacji. W pierwszej chwili myślałam raczej o Calpe, ale po chwili namysłu, stwierdziłam, że w sumie, czemu nie Chorwacja? Na stronie znalazłam słoneczne zdjęcia z poprzednich lat, szybki kontakt z Przemkiem i załatwione – namówiłam moją teamową koleżankę Kasię – jedziemy.
Wyjazd zaplanowany był z Jedliny Zdrój – koło Wałbrzycha na 28 lutego o 5. Postanowiłyśmy dotrzeć na miejsce dzień wcześniej, żeby lepiej znieść kilkanaście godzin podróży. W niedzielę wieczorem byliśmy już na miejscu – Okrug Gorji (wyspa Ciovo). Pierwsze wrażenie po wyjściu z autokaru: „Wow, jest ciepło!” J Szybko rozpakowałyśmy się i od razu poszłyśmy na spacer wzdłuż morza. Co prawda widać było tylko oświetlone w oddali miasta, ale i tak było pięknie.
Pierwszego dnia miałam na spokojnie zapoznać się z okolicą i delikatnie rozkręcić nogę. Wybrałam więc wspólny trening, po jeszcze w miarę płaskim terenie. Góry, morze, góry, morze i tak przez całą drogę – po prostu pięknie!
Okolice Trogiru zrobiły na mnie naprawdę duże wrażenie. Nie mogłam się doczekać następnego treningu, więc popołudniu kolejna spokojna przejażdżka i odkrywanie nowych pięknych miejsc na wyspie.
Śniadanie, trening, obiad, trening – dzień, jak co dzień J. Każdego dnia poznawałam mnóstwo świetnych tras. Widoki były tak piękne, że musiałam ciągle robić zdjęcia J Pogoda okazała się wbrew temu, co pokazywały prognozy, bardzo ładna. Codziennie około 15 stopni, ale było kilka dni z full lampą, więc można się było nawet opalać J.
Pierwsze podjazdy pokonywałam na malowniczo położonej górze – Malaska. Takie podjeżdżanie to naprawdę czysta przyjemność – im wyżej tym piękniejsze widoczki.
Po drodze mnóstwo serpentyn – tyle radości na zjazdach J
A na szczycie takie widoczki:
Popołudniu kręciliśmy głównie po naszej pięknej wyspie:
Niektóre poranki były naprawdę piękne, słoneczne – trzeba było wykorzystać więc czas pomiędzy treningami na świeżym powietrzu – rozciąganie, rolowanie, ćwiczenia stabilizacyjne na plaży – coś pięknego:
Nie mogłam oczywiście nie wykorzystać okazji by wejść do morza, po pewnym słonecznym treningu – najlepsza regeneracja! Piękny port w Rogoznicy.
Jest full lampa – jest szczęście! J
Nie obyło się oczywiście bez niespodzianek – pod koniec pewnego treningu moje koło odmówiło posłuszeństwa. Okazało się, że bębenek jest do wymiany. Chłopaki próbowali mi pomóc J
Niestety na miejscu się nie udało, więc następnego dnia rano nasz najlepszy kierowca – Adrian zawiózł mnie do Splitu- dzięki Adi!! , gdzie spędziliśmy pół dnia na poszukiwaniu serwisu, który zajmie się moim kołem lub części bym mogła złożyć koło. Okazało się, że Chorwaci, to bardzo spokojni ludzie, którym nigdy się nigdzie nie śpieszy – nikt nawet nie wykazał odrobiny zainteresowania problemem 😉 Postanowiłam więc kupić koło, co również nie było łatwe. W ostatnim sklepie na naszej drodze udało mi się to jednak, więc mogłam spokojnie wrócić na trening J
W planie nie zabrakło też długich treningów po górach. Widoków w małych górskich wioskach nie zapomnę chyba nigdy.
Wolne popołudnia – zdarzały się rzadko, ale była to dobra okazja do spacerów J
Ostatni dzień – czas robienia wspólnych zdjęć J
Każdy z dni pobytu miałam świetnie zaplanowany przez moją trenerkę – Magdę Sadłecką. Jak zobaczyłam plan miałam obawy, czy ja dam radę. Okazało się jednak, że Magda ułożyła wszystko tak, że z każdym dniem czułam się na rowerze coraz lepiej. Nawet po ciężkich treningach następnego dnia nogi zawsze chciały ze mną współpracować. To było naprawdę cudowne uczucie – dziękuję Magda i za stały kontakt! J
Miała być relacja wyszła oczywiście fotorelacja. Myślę, że zdjęcia oddają wszystko, pokazują jak właściwie było.
Podsumowując – ponad 40h w siodle, ponad 1000km i ponad 13000 przewyższeń – to było 11 intensywnych dni J
Dziękuję całej ekipie – dzięki Wam to było naprawdę mega udane zgrupowanie i widzimy się za rok! J