O ile na start w ŚLR w Sobkowie nie mogłem się doczekać, o tyle na start w Rawie Mazowieckiej z Mazovią MTB miałem średnią ochotę. Pogoda zapowiadała się średnia, trasa jeszcze mniej ciekawie i tylko dzięki miłemu towarzystwu Mai i Joli udało mi się jakoś przełamać …
Już w czasie jazdy samochodem zastanawialiśmy się jak szybka będzie trasa i czy zwycięzcy FITa uda się zejść poniżej 1 godziny. Trasę znaliśmy z lat poprzednich i specjalnie na tę okazję założyliśmy w korbach większe blaty 😉
Jak na połowę września przystało, Rawa Mazowiecka przywitała nas dosyć mocną mżawką i niską temperaturą. Wręcz nie chciało się wysiadać z samochodu i przebierać w rowerowe ciuchy. Ale w końcu miał to być dla nas ważny start – Maja miała walczyć o punkty do wygrania generalki, a ja po raz pierwszy miałem zaszczyt wystartować z sektora nr. 2.
Ze względu na niską temperaturę postanowiłem rozgrzewać się do ostatniej chwili i do sektora wjechałem minutę przed startem. Musiałem stanąć na końcu stawki, co jak się później okazało miało spore znaczenie.
Start odbył się punktualnie. Tempo na początku nie wydawało się zbyt mocne, ale mimo to stawka się rozciągnęła i przód sektora odjechał. Próbowałem przebijać się do przodu, ale opornie to szło. Na moje szczęście rozjazd fit / mega był dosyć wcześnie i tłum na trasie znacząco się przerzedził.
Pierwsze kilometry jechałem w grupie, ale trzeba było gonić początek sektora. Podkręciłem tempo i udało mi się doskoczyć do szybszej grupki 4-5 zawodników. Razem jechaliśmy przez następne kilkanaście kilometrów. Jakieś 200-300m przed sobą zobaczyliśmy następną grupę 5 zawodników – plan był prosty – trzeba ich dojść. Wskoczyłem więc na zmianę i mocno przycisnąłem. Razem ze mną pojechało 2 zawodników, a 3 zostało … Po niezbyt długim pościgu udało nam się ich dojść, ale byłem tak wypruty, że nie wytrzymałem tempa grupy i odpadłem …
Przez ostatnie kilometry miałem ich w zasięgu 20-30m i wiedziałem, że muszę ich dojść zanim wjedziemy na rundę wokół zalewu. Nad zalewem w Rawie zawsze jak startowałem wiał silny wiatr i samotna jazda była bardzo trudna. Na szczęście udało mi się dojechać do grupy i razem przejechaliśmy przez miasto i park. Na rundę wokół zalewu wjeżdżałem jako ostatni, czyli ósmy. Potrzebowałem chwili odpoczynku przed decydującym atakiem …
Po zjeździe z szerokiej ścieżki do lasu byłem na 6. pozycji, ale nie było szansy na wyprzedzanie. Dopiero wyjazd z wąskiej ścieżki na ostatnią prostą dawał możliwość wyprzedzania. Walka na ostatnich metrach była naprawdę ostra – udało mi się wyprzedzić jednego zawodnika, a kolejny był w moim zasięgu … niestety zajechał mi drogę i musiałem odpuścić żeby nie doszło do kraksy. Ostatecznie na metę wpadłem jako piąty z naszej grupy 8 zawodników. Czas – 1:01:06, a do pudła zabrakło zaledwie 52 sekund … A poniżej zapis mojego tętna z tego godzinnego sprintu.
Wyścig w Rawie był na tyle krótki, że pozostawił w nas pewien niedosyt. Na szczęście mogliśmy zrobić małą dogrywkę w McDonaldzie …