UnReal kinowa premiera

UnReal 15 październik

Czekaliśmy na ten film bardzo długo i z wielką niecierpliwością. Oparliśmy się pokusie zakupu na ITunesie, żeby nie odbierać sobie przyjemności oglądania filmu na dużym ekranie – w końcu to najdroższy film rowerowy w historii!

Multikino zorganizowało pokaz w 14 kinach w całej Polsce. My mieliśmy tą przyjemność, że byliśmy na sali na której było najwięcej osób w Polsce. Organizator 9thplan przygotował niespodziankę w postaci dużej ilości nagród od sponsorów, a wielbiciele Monstera mogli się zaopatrzyć nun1awet w kilka puszek tego napoju.

Na początku trochę zostaliśmy umęczeni reklamami. Choć dla mnie reklama z ujęciami z górki Kazurki J bardzo się podobała. Gorzej z filmami od Tetona… Już wiem czego mam nie oglądać J

Wracając do sedna sprawy. Film mi się podoba. Nie twierdzę, że od A do Z, ale za zdjęcia, triki i montaż daję maksymalną ilość punktów. Film trwa 56minut i każda minuta jest perfekcyjnie dopracowana. Miłym akcentem na koniec filmu były bonusowe ujęcia z kręcenia filmu.

Autorzy filmu podzielili film naun2 epizody. Głównym przesłaniem było to, że jazda na rowerze jest najfajniejszą częścią naszego niekiedy nudnego życia – praca dom… praca dom… Nie sądzę żeby ktoś z nas miał inne zdanie J (szczególnie gdyby miał okazję pojeździć na rowerze w takich miejscach jak pokazane na filmie).

Nie będę opowiadał i streszczał całego filmu, aby nie odbierać Wam przyjemnoun3ści obejrzenia go, bo jeśli choć trochę rowery traktujecie jak swoją pasję, to powinniście koniecznie obejrzeć ten film. Na koniec dodam, że pomimo tego, że kocham zimę to najbardziej podobał mi się pomysł na epizod z niedźwiedziem, oraz jazda wśród dzikich koni.

Film na iTunes kosztuje 12 Euro i według mnie warty jest tej kasy. Jeśli się wahasz czy warto go obejrzeć, wszystkie zajawki są dostępne na stronie:   UnReal

Ten film był też impulsem stworzenia grupy rowerowej ENDURO. Więc jeśli interesujesz się taką szaloną jazdą na rowerze, jesteś rządny adrenaliny i chcesz poznać ludzi o tej samej zajawce wypełnij ankietę i dołączaj do Nas!

ANKIETA

Polandbike Wawer FINAŁ

O lesie wawerski, rowerowa miłości ty moja

Ile Cię trzeba cenić ten tylko się dowie, kto się tu ścigał.

Dziś piękność Twą w całej Twej ozdobie,

Widzę i opisuję, bo tęsknię po Tobie.

Często wracam myślą od Twych tras zielonych

Szeroko od Anina do Otwocka rozciągnionych.

Te pagórki te ścieżki, których masz bez mała

Gdzie za każdym zakrętem dzięcielina pała.

Te techniczne single nad Świdrem nad Mienią

Wnet każdego kolarza w twardziela zamienią.

Chociaż gór tu nie masz, gdy maraton rusza   

Raduje się zawsze ma kolarska dusza.

Kiedy brać z Mazowsza siada na rowery,     

Niech się pochowają wszystkie SLRy.

Jedna myśl niemiła stawia mnie do pionu,

Że to już ostatni maraton sezonu……………………;)

 

No dobra koniec tej grafomanii, przejdźmy do konkretów. Faktycznie bardzo lubię lasy MPK, nie tylko dla tego, że mieszkam w okolicy i mogę tam jeździć, na co dzień. Uważam, że z punktu widzenia MTB jest to najlepsze, co Mazowsze może nam zaoferować. Ktoś się nie zgodzi OK nie ma sprawy. Chętnie poznam inne równie ciekawe tereny. Moim zdaniem nie było w tej edycji PolandBike lepszej trasy, no może ta z Otwocka na początku sezonu, ale to też przecież MPK.

Co można powiedzieć na pewno o tym maratonie? Że było zimno. Garmin pokazał średnio niecałe 5°C. Mieszkając nie dalej jak 500 metrów od miasteczka PolandBike pojawiłem się w sektorzebp4 na 15 minut przed startem, a i tak zmarzłem porządnie. Z podziwem patrzyłem na uczestników w krótkich spodenkach – twardziele.

W sektorach widzę kilka zielonych koszulek. Niektórzy maskują teamowe stroje pod czymś cieplejszym, ale rozpoznaję znajome twarze. Na starcie niemal 750 zawodników, co zwarzywszy pogodę można uznać za wynik więcej niż przyzwoity.

1, 2,3………………….pooooszli. Na oczątku jak zwykle szeroko i szybko, nawet bardzo, bo wszyscy byli zmarznięci. Jechałem w czubie sektora i na dłuższych prostych widzieliśmy uciekający sektor szósty, co tyko dodawało mobilizacji. Na mniej więcej piątym kilometrze zauważyłem człowieka dającego z daleka sygnały żeby go mijać z prawej. Na dojeździe zobaczyłem leżącego na ziemi zawodnika, rower i kilku innych próbujących mu pomóc. Sprawbp2a wyglądała na kolizję po startową, jakie zdarzają się dość często, ale okazała się być daleko bardziej poważna.

Tymczasem zakończyła się szeroka droga i zaczęły się ścieżki. Wyprzedzanie w takich warunkach nie jest proste, ale znajomość terenu pozwoliła mi ominąć kilka razy zatory na nielicznych podjazdach, gdzie tworzyły się prawdziwe kolejki, a zdarzało się, że ktoś zsiadał, a za nim cała reszta. Zadowolony z siebie leciałem w kierunku rozjazdu MINI/MAX na trzynastym kilometrze pamiętając, że organizator wyznaczył limit czasu 45 min na dotarcie do tego punktu. Po drodze kilkukrotnie widzę ludzi zbierających się z pobocza po niegroźnej wywrotce na piachu lub naprawiających rowery. Nikt nie wygląda na potrzebującego pomocy. Wskakują na rowery i wracają na trasę, co samo w sobie jest niebezpieczne, bo natężenie ruchu duże i tempo solidne.

Nareszcie jest rozjazd. Jak zwykle robi się prawie pusto. Zostaje kilku zawodników z przodu i ktoś z tyłu. Kończy się szarżowanie i wyprzedzanie w niebezpiecznych miejscach. Nie ma takiej potrzeby miejsca jest dość, a każdy zaczyna liczyć i rozkładać siły.

Na dwudziestym kilometrze dogania mnie Ela z obstawą. Trzy zawodniczki idą jak burza. Widać, że napędza je rywalizacja. Wsiadam do tego pociągu i tak we czwórkę dojeżdżamy nad Świder. Cudowny singiel tuż nad rzeką, kręty wąski i nieprzewidywalny. W pewnym momencie Ela sprytnie nurkuje pod konarem zwisającym tuż nad ścieżką. Ja jadąc tuż za nią i nie chcąc być gorszy próbuję zrobić to samo ignorując własne rozmiary i większy rower. Skutek jest takpb3i, że zaliczam solidnego dzwona w kask, który o mało nie ściąga mnie z roweru. Jeszcze kilometr dalej huczy mi w głowie.

Tymczasem dojeżdżamy do bufetu na dwudziestym piątym kilometrze. Łapię banana i próbuję gonić Elę. To najtrudniejszy odcinek trasy. Długa kilkukilometrowa prosta szutrówka w odkrytym terenie. Nieźle wieje. W tej temperaturze to spora różnica, zaczynam marznąć i zwalniać. A Ela zaczyna się oddalać.

Nareszcie koniec męczarni. Kolejny singiel nad Świdrem przynosi ulgę od wiatru, a i widoki daleko bardziej przyjemne. Jeszcze tylko kawałek asfaltu, trochę po płytach, krzyżówka z drogą nr 721 i znów jesteśmy w lesie.

Wspominałem o najtrudniejszym odcinku? Teraz czas na najgorszy. Przez dłuższą chwilę jedziemy przecinką przeciwpożarową równolegle dziesięć metrów od drogi 721. Jest na niej nieprawdopodobny syf. Butelki, kanistry po oleju, reklamówki, puszki, nawet prezerwatywy – zużyte. W pewnej chwili dochodzi mnie delikatny zapach świeżego szamba. To dobry znak. Dojeżdżamy do oczyszczalni zaraz zacznie się najlepszy fragment trasy. Singiel nad Mienią. Kto nie był i nie widział musi przyjechać i zobaczyć. Cud miód i malina.

W pewnej chwili widzę Elę jadącą w moim tzn. w przeciwnym kierunku. Przez chwilę myślę, że to z troski o moją skromną osobę, ale nie. Ela nie jest pewna czy nie zgubiła trasy. Rzeczywiście na dłuższym odcinku nie ma ani jednej strzałki. Znam trasę, więc pamiętam, że zaraz będzie przeprawa przez most na zwalonym drzewie, a mostu raczej nie da się przeoczyć. Jedziemy, więc pewnie dalej. Tuż za przeprawą Ela postanawia porzucić mnie po raz drugi. Ach te kobiety, kto za nimi nadąży?

Ostatnie dwadzieścia kilometrów to prawdziwa perełka MPK. Najpierw wspinaczka na niezbyt strome, ale długie wzniesienie z ruinami bunkrów na szczycie, potem ostry zjazd i dalej w kierunku singli w okolicach lotniska Góraszka. Gdy tam dojeżdżam niemal nie poznaję miejsca, w którym niedawno jeszcze byłem. Wszystko totalnie zryte. Jak po galopadzie. Po singlu ani śladu.

Teraz w głowie już tylko jedna myśl jak najszybciej do mety. Trasa łagodnieje, ale i tak kilkukrotnie trzeba jeszcze zdobywać mniejsze lub większe wzniesienia lub przeprawiać się przez łachy piachu. Niemal ostatkiem sił na finiszu udaje mi się wyprzedzić jeszcze dwie osoby. Ale rozpoczpb1ąłem finisz trochę za wcześnie. Tuż przed metą oddaję jedną lokatę. Zabrakło sił.

Wynik 2,42 Garmin pokazał niecałe 50 km. Do awansu do szóstego sektora zabrakło trzech punktów. Niby niewiele, ale to ostatni maraton. W 2016 trzeba będzie zaczynać od nowa. Mimo to jestem zadowolony. Trasa była super, a kondycja pozwoliła się nią nacieszyć i podziwiać widoki, a nie walczyć o przeżycie.

Wspominałem o wypadku na piątym kilometrze. Znam to miejsce bardzo dobrze. To ścieżka przy wyschniętym stawie Czarniak. Rosną ram trzy solidne brzozy. Można je ominąć z prawej lub lewej strony. Z lewej piach z prawej twardo. Zaraz dalej ścieżka się zwęża na jeden rower. Pierwszy sektor wpadł tam rozpędzony. Poszkodowany twierdził, że ktoś zepchnął go z trasy. Nie zmieścił się. Uderzył na pełnej prędkości w jedną ze stojących brzóz. Na filmie zamieszczonym na forum nie widać zdarzenia, ale widać jak mijają go kolejni zawodnicy lecą 30 km/h. Dopiero po chwili ktoś się zatrzymuje i rozpoczyna się akcja ratunkowa. Karetka dociera podobno dopiero po 45 min. Gość ląduje na Szaserów. Złamana łopatka, kilka żeber i coś z kręgosłupem. Podobno doświadczony zawodnik. Na forum PolandBike jatka.

Oj smutno się zakończył ten sezon.

Piotr „Buczek” Buczyński

Wyniki Mybike team Wawer

Nr Nazwisko Imię Rocz. Kat. M. open M. kat. Dystans Team   Czas Punkty
2923 Żyżyńska-Galeńska Krystyna 1983 K3 7 4 MAX MYBIKE.PL     2:27:15 547.44
1839 Kaca Elżbieta 1983 K3 13 8 MAX MYBIKE.PL     2:40:36 501.93
523 Kuchniewski Tomasz 1966 M4 144 30 MAX MYBIKE.PL     2:27:29 463.10
89 Buczyński Piotr 1973 M4 197 49 MAX MYBIKE.PL     2:42:50 419.45
671 Dzięcioł Justyna 1979 K3 21 12 MINI MYBIKE.PL     1:26:33 336.61
247 Witkowski Mikołaj 1983 M3 106 38 MINI MYBIKE.PL     1:11:52 325.32
441 Czapski Andrzej 1975 M3 245 105 MINI MYBIKE.PL     1:19:54 292.62
522 Kuchniewska Beata 1966 K4 57 8 MINI MYBIKE.PL     1:39:39 292.36
691 Sawicki Karol 1976 M3 263 113 MINI MYBIKE.PL     1:21:19 287.52
248 Sarnecki Marek 1983 M3 369 163 MINI MYBIKE.PL     1:33:07 251.08
785 Galeńska Anna 1946 K5 74 7 MINI MYBIKE.PL     2:06:02 231.16
355 Wołoszczuk Bogdan 1950 M6 401 19 MINI MYBIKE.PL     1:45:37 221.37

 

SLR Checiny FINAŁ

To na początku może tak. TO BYŁ NAJFAJNIESZY MARATON W TYM SEZONIE.
Piękna pogoda, super trasa naprawdę ciekawa, dość trudna techniczna, wymagająca. Dobra organizacja, miła atmosfera – no super. Wpiszcie sobie to w kalendarz za rok.
Zamek w Chęcinach będzie mi się pewnie śnił gdy będę tęsknił za prawdziwym MTB. Ależ to było meczące.pudlo

Ten maraton dodatkowo był uwieńczeniem naszych starań w  klasyfikacji generalnej i obronienie II pozycji jako drużyna.

Dla mnie nie było to szczęśliwy maraton bo na karkołomnym zjeździe rozszczelniłem oponę. I na trasę wróciłem dopiero po kwadransie.

Jechałem dystans FUN 45km, 1160m różnicy wzniesień. Trasa zaczynała się od razu pod górkę najpierw chwile po asfalcie, a później po luźnych kamieniach aż do linii lasu. Podjazd w grupie gęsiego, pzamekóźniej szybki zjazd z przejazdem pod S7 i znowu pod górę tym razem dużo wyżej i dłużej. Miejsca do wyprzedzania było mało albo można powiedzieć wcale. Ja nie szarżowałem bo wiedziałem że będzie jeszcze okazja naciskać mocniej na pedały. Nareście pierwszy zjazd, a w zasadzie dwa pod rząd. Duże kamienie, wymyte rozpadliny, liście maskujące przeszkody kawałki gałęzi – po prostu było wszystko. Również pierwsze katapulty. Ktoś krzyczy za mną „prawa wolna”, ustępuje drogi a on wyprzedza i od razu lot przez kierownicę. Chwile później znowu taka sama sytuacja. Zawodnik bliżej mi nie znany w sposób iście samobójczy zjechał ze zbocza, a na końcu koło wpadło mu w rozpadlinę deszczowa i fruuu z roweru. Na szczęście bez uszczerbku na zdrowiu. To idealne miejsce dla fotografów. Stawka się rozluźniła doganiam jakąś dziewczynę, ale znowu wąsko dużo krzaków nie ma jak wyprzedzać. Jedzie mi się świetnie koła się nie ślizgają bo założyłem większe kapcie BONTRAGER XR1 w wersji z mleczkiem. Kontrola na zjazdach dużo lepsza, a i pod górę dobrze się ktomekslrlei do podłoża – nic się nie ślizga. Znowu zaczęły się podjazdy i to takie że niestety jadąc komuś na kole w grupie zawsze kończy się to tak samo. Czyli zgrzyt łańcucha przy zmianie biegów, biegi się nie zmieniają … teraz padają nie cenzuralne słowa J i grupa staje pod górę bez możliwości wskoczenia na rower bo za stromo.

Wole zsiadać z roweru gdy już nie daje rade, niż gdy mnie zatrzymują ale pewnie nie jestem odosobniony w tej kwestii. Później trawers i znowu pod górę. I tak można powiedzieć cały czas. Trochę na dół, trochę na górę. Trasa zaciera się w pamięci. Koło 20km dogoniłem kogoś kto miał głośnik w plecaku. Niby lepiej bo ma kontakt z przyrodą, a nie słuchawki w uchu i to pewnie mobilizuje do pedałowania, ale dla kogoś obok – jak dla mnie to ja wole delektować się uderzeniami kamieni o ramę lub słuchaniem strumyka. Niestety po lesie jeździli moto – croskrysia slrsowcy, jeden nawet mnie wyprzedzał na podjeździe co nie było fajne. Zdegustowany repertuarem kolegi z plecakiem przy najbliższym spadku postanowiłem odjechać. Leciałem jak wariat, zjazd był piękny… ale uszkodziłem koło i po zawodach.

Wymiana dętki nie była szybka bo skrzywiłem wentyl i nie mogłem go zdjąć, ale udało się – cieszyłem się jak dziecko. Ruszając po 15minutowej przerwie chce mi się znów gonić, jak zawsze w takiej sytuacji.
To są te chwile kiedy wyprzedzasz z taka łatwością. Po przymusowej przerwie, czułem się jak bym zatrzymał się na obiad. Niestety euforia szybko minęła kilka podjazdów i znowu wróciłem do pedałowania ekonomicznego. Pamiętam świetny zjazd (podobno ten sam jest na trasie w NowkaskaSLR1inach) tak zwany przy pomnikach. Bardzo stromy. Ale schodząc z rowerem pod pacha a raczej skacząc z rowerem na plecach widziałem jak chyba zawodnik z top1 Masters zjechał zakosami w taki sposób ze mi szczęka opadła. To się nazywa znajomość trasy.

Mnie jeszcze czekała przygoda. Gdy dogoniłem dziewczynę krzyczę prawa wolna i jadę. Jak bardzo się zdziwiłem gdy mi odkrzyknęła „Nie Lewa” i w tej samej chwili uderzyłem w jej tylne koło i FRUU… w krzaki. Nic się nie stało ale chwile się zbierałem. Gdy ja dogoniłem chwile później już się dogadaliśmy.

Pamiętam też moment gdy zjeżdżam sobie szutrówką a tu kolega z Masters wyprzedza mnie jadąc co najmniej 45km/h może i dał bym rade tak jechać ale nie wiedziałem co mnie czeka za zakrętem.

W głowie mam też swkaskaslr2ój wjazd na asfalt z zakrętem o 90stopni. Na asfalcie był piasek a ja jechałem dość szybko i uślizg był potężny już widziałem siebie w rowie… ale opony odzyskały przyczepność i skręciłem w ostatniej chwili. Adrenalina tak mi skoczyła ze sił starczyło na następna górę.

Nadszedł ten moment gdy Twój Garmin pokazuje Ci do mety 2km czas finiszować.

Wtedy zamek pojawił się w pięknej krasie. Do tego na zboczu góry były piękne budynki. Później się dowiedziałem ze to wydział Geologii w kamieniołomach. W dobrym humorze i pozytywnym nastawieniu cisnę mocno na pedały asfaltem pod górę. Nawet do głowy mi nie przyszło że czeka mnie jeszcze „ściana płaczu” tzn. z asfaltu skręcało się w lewo, patrzęwidok dalej w górę i dostrzegłem małych ludzików na rowerach – tam na szczycie. Z tego wszystkiego płakać się chciało J
Pomimo wszystko na górze czekała nagroda był to widok jak marzenie (wracam tam na 100%, bo było miejsce na ognisko) te ostatnie 500m to chyba jechałem z 15minut, pamiętam widok prędkości 4km/h i szybciej już nie dawałem rady potem już tylko zjazd był krótki. W Chęcinach jeszcze kilka zakrętów z górki po asfalcie i wjazd na metę. Uff koniec sezonu. Było pięknie.

Póki co nie jestem wstanie sobie wyobrazić sobie żeby przejechał 72km i 2000m przewyższenia… ale jeśli gdzieś spróbuje to w Chęcinach.

Wyniki:

Master
6 MARCIN JABŁOŃSKI 4050 MYBIKE.PL M4 M4 \ 1 03:40:16
9 PAWEŁ PARTYKA 3109 MYBIKE.PL M3 M3 \ 5 03:53:57
32 PIOTR BERNER 3237 MYBIKE.PL M3 M3 \ 14 04:25:22
45 JAKUB OKŁA 1012 MYBIKE.PL M1 M1 \ 2 04:40:32
53 KRZYSZTOF DZIEDZIC 3205 MYBIKE.PL M3 M3 \ 25 04:51:41
3 ELŻBIETA KACA 3204 MYBIKE.PL K3 K3 \ 2 05:51:57
Fun
47 MICHAŁ CZAJKOWSKI 3263 MYBIKE.PL M1 M1 \ 6 02:38:50
2 KRYSTYNA ŻYŻYŃSKA-GALEŃSKA 2299 MYBIKE.PL K3 K3 \ 1 02:58:30
129 TOMASZ KUCHNIEWSKI 2300 MYBIKE.PL M4 M4 \ 25 03:08:32
149 PIOTR SZLĄZAK 4071 MYBIKE.PL M4 M4 \ 34 03:16:56
8 KATARZYNA BUREK 2136 MYBIKE.PL K2 K2 \ 4 03:25:41
Family
25 BEATA KUCHNIEWSKA 8033 MYBIKE.PL FK4 FK4 \ 2 01:37:48

 

 

Moda rowerowa. Relacja z I kobiecego spotkania.

Niedawno miałam pr12031568_1135865053109655_7558075380033416099_ozyjemność poprowadzić spotkanie w damskim towarzystwie gdzie wspólnie z uczestniczkami dyskutowałyśmy na temat trendów w modzie rowerowej ( i nie tylko). J Nie ukrywam.. trochę stresu było. Co zrobić, o czym mówić, jak poprowadzić żeby nie zanudzić ? Takie pytania nachodziły moje myśli w każdej minucie.

Doświadczenie w prowadzeniu tego typu imprez mam niewielkie bowiem w roli prowadzącej znalazłam się pierwszy raz. Kiedy zaproponowano mi organizację tego wydarzenia, nie zastanawiałam się długo. Po prostu lubię wyzwania. Oczywiście okazało się, że to nie taka prosta sprawa. Powiem szczerze .. ciężka robota.. ale pr12038764_1135865049776322_1111492357717025971_ozyjemna J. Z moich odczuć wynika, że pierwszorzędną sprawą jest miejsce spotkania. Tam gdzie spotkałyśmy się tego wieczoru w kawiarni było kilka osób, a nas uczestniczek też nie mało. Ciężko było się przebić przez ogólny hałas. Zapewne połowa nie do końca słyszała to co mówię.. jak i nie widziała to co wyświetlone zostało w prezentacji na komputerze. I tu mogę obiecać poprawę na następne spotkanieJ Dołożymy wszelkich starań do poprawy warunków w jakich będą odbywać się spotkania. Niewątpliwie prowadząca też musi się jeszcze podszkolić ale mam nadzieję, że jakiekolwiek błędy zostały.. zostaną mi wyboczoneJ. Jestem bardzo pozytywnie nastawiona i zmotywowana do dalszej pracy i mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej. Dla wszystk12038849_10203736172564854_5278681758985824033_oich uczestniczek( a były to kobiety w różnym wieku , o zainteresowaniach bardziej szosowych, sportowych lub bardziej miejskich ) należą się podziękowania za obecność i aktywne uczestnictwo. Bez Was nie było by o czym mówić i pisać. Cieszę się również, że miałam możliwość zawrzeć nowe, jakże cenne dla mnie znajomości.

Nie pozostaje mi nic innego jak tylko rozmyślać nad nowymi tematami do dyskusji.
Do zobaczenia wkrótce !

Chcesz wstąpić do Akademii Rowerowej Enduro?

Szukasz grupy osób z którą możesz wyskoczyć na rower, chcesz po trenować swoją jazdę w terenie, jelogoendurosteś ambitny i masz chęć dążyć do postawionych sobie celów, interesują Cię nowinki technologiczne i nowości sprzętowe?

Jeśli na powyższe zdanie, chodź raz odpowiedziałeś TAK, to znaczy, że Akademia jest skierowana do Ciebie.

 

Nasze cele to :

 

  • Poznanie ludzi o tej samej pasji
  • Podnoszenie na bieżąco umiejętności
  • Organizacja treningów w terenie
  • Wspólne wyjazdy na zawody enduro i festiwale rowerowe
  • Wspólne obniżenie kosztów jazdy na rowerze enduro
  • Organizacja testów rowerów enduro
  • Testowanie nowości „rowerowych” i dzielenie się opiniami.

Dzięki nam, poprawisz swoją technikę jazdy, dowiesz się więcej o odpowiednim ustawieniu sprzętu, wybieraniu toru jazdy, poprawnym pokonywaniu band, skakaniu, a przede wszystkim spędzisz fajnie czas na świetnych trasach z pozytywnie zakręconymi ludźmi.
Pierwszy zysk to zakup biletu na premierowy pokaz filmu UnReal

w cenie 16 PLN dla Akademii Rowerowej Enduro.

Wypełnij ankietę dołącz do naszej zamkniętej grupy na Facebooku.

ANKIETA