Stężyca – czyli wertepy i piaskownica

Decyzja żeby jechać do Stężycy została podjęta w ostatniej chwili w sobotę dlatego w niedziele czekał nas rano szybki kurs do Intersportu po żele energetyczne. W między czasie zdążyłem jeszcze złapać gumę. Załatwiliśmy te sprawy w rekordowym tempie i obraliśmy kierunek na Stężycę gotowi do ścigania się.

Start/ meta zlokalizowany był przyośrodku rekreacyjno-wypoczynkowym Wyspa Wisła. Początek trasy odbywał się po asfalcie i dał chwilę na rozciągnięcie się sektora. Następnie wpadało się szybko na polną drogę i przez jakiś czas nic nie było widać. Tumany kurzu wylatujące spod kół dały wrażenie jakby jechało się we mgle. Przy prędkości 27-30 km/h widziałem tylko tylne koło zawodnika przede mną – niesamowite wrażenie. Po chwili zaczęło mi się ciężko oddychać bo wszechobecny pył dostał się do gardła. Stopniowo chmura pyłu zmniejszyła się natomiast zwiększyła się ilość piachu. Jechało się strasznie nierówno, a ogromne znaczenie miała droga jaką się obrało. Czasem warto było omijać piach z lewej, potem z prawej a czasem przez sam środek prz

stezyca_Mikolaj

elatywało się najszybciej. Co chwila się ktoś zakopywał tamując ruch i nagle wyprzedzało Cię po drugiej stronie piachu kilku zawodników ale potem sami grzęźli i tak kilkukrotnie zanim się nie przerzedziło na trasie. Oprócz piachu czekały na nas kolejne przeszkody czyli nierówne łąki na których trzęsło niesamowicie oraz grząskie igliwie. Przejeżdżając po nim kilkukrotnie patrzyłem czy nie złapałem gumy bo rower się w nim dosłownie zapadał. Ciekawym elementem trasy była wąska ścieżka wśród choinek, którą trzeba było jechać pochylonym tuż nad rowerem bo inaczej co chwila dostawało się gałązką po głowie. Końcówka trasy była bardzo szybka po chodniku z kostki brukowej z dodatkową atrakcją w postaci góry. Podjazd pod nią był krótki ale stromy i w tym miejscumożna było jeszcze powalczyć z innymi zawodnikami. Po objeździe trasy wiedziałem co mnie czeka dlatego zablokowałem amortyzator, dałem dosyć ciężkie przełożenie, stanąłem na pedałach i ostatkiem tchu cisnąłem z całych sił. Na szczycie góry niespodzianka – mnóstwo kibiców i niesamowity doping. Największy i najgłośniejszy ze wszystkich zawodów na jakich byłem. Słyszę „dawaj, dawaj zyskałeś jakieś 10m” do zawodników z którymi zacząłem podjazd. Doping dodał mi mnóstwo energii i do mety jakieś pół kilometra jechałem z całych sił dzięki czemu udało się uzyskać przewagę nad nimi około 30 sekund. Marek po zawodach opowiadał, że jeden z kibiców nawet biegł przy nim pod górę zaciekle dopingując do ostatniej chwili.

stezyca_Beata

Podsumowują trasa była męcząca przez dużą ilość piachu i łąki z wertepami ale dzięki temu był to świetny trening wytrzymałościowy i techniczny jak w przyszłości na zawodach pokonywać takie trudności.

Po wyścigu wyglądało się

jak górnik. Na całym ciele do potu przykleił się pył, piach i wszystko inne co udało się zebrać po drodze.

Nasze wyniki:

 

Nr Nazwisko Imię Rocz. Kat. M. open M. kat. Dystans Team Punkty
523 Kuchniewski Tomasz

1966

M4

77

22

MAX

MYBIKE.PL 482.43
522 Kuchniewska Beata

1966

K4

8

2

MAX

MYBIKE.PL 346.88
247 Witkowski Mikołaj

1983

M3

63

20

MINI

MYBIKE.PL 322.55
248 Sarnecki Marek

1983

M3

164

61

MINI

MYBIKE.PL 242.83