Jak nauczyć dziecko jeździć na rowerze.

Jestem szczęśliwym ojcem dwóch urwisów 6 i 4 lata. Obydwoje już od dawna śmigają na rowerach. Wielu moich znajomych oraz klientów zadaję pytanie jak ich nauczyłem.

Na początku trzeba sobie odpowiedzieć na kilka podstawowych zagadnień, które ułatwią nam pracę z dzieckiem.

  1. Czym dla mnie jest rower?2012-04-09 12.12.23
  2. Jak często jeżdżę na rowerze?
  3. Czy na rowerze jeżdżę z cała rodziną?
  4. Czy dziecko jeździło w foteliku rowerowym?
  5. Czy Twoje dziecko posiada rowerek biegowy?

Jeśli rower jest dla Ciebie czymś więcej niż środkiem transportu? W Rowery wkręcona jest cała rodzina? Dla dziecka jazda na rowerze jest czymś naturalnym i Twoja pociecha jest sprawna ruchowo? Ma skończone 3lata (95cm wzrostu) ? To nauka powinna zająć nie więcej niż 30minut.

Jeśli odpowiedzi na powyższe pytania nie wypadł zbyt dobrze, to oczywiście nie powód aby nie uczyć dziecka jazdy na rowerze. Droga po prostu będzie trochę dłuższa. Powinieneś (tu zwracam się do ojców bo to wg mnie to ich obowiązek) próbować to jakoś nadrobić małymi krokami. Aby pokazać dziecku jak fajnie jest jeździć na rowerze. Wystarczy żebyś do przedszkola odwoził dziecko w foteliku rowerowym lub gdy jest już za duże sprawił mu rowerek biegowy, który będzie waszym środkiem transportu. Codzienna praktyka sprawia ze naturalnie przeskoczycie na prawdziwy rower gdy dziecko będzie gotowe. Jeśli do przedszkola masz za daleko lub nie jesteś wstanie tego zorganizować inaczej, to pamiętaj ze popołudniowa wyprawa na plac zabaw lub lody to wspaniały pretekst by nabijać kilometry, doskonalić umiejętności „kolarskie” lub pokazywać jak fajnie jest przemieszczać się na rowerze z perspektywy fotelika rowerowego. Rower to wolność. Jest to najtańszy środek transportu oraz możliwość obcowania na łonie natury bez zgiełku samochodów. Najważniejsze jest jednak to, że daje możliwość zaspokojenie potrzeby ruchowych dziecka.

Ja osobiście jestem przeciwnikiem kółek bocznych w pierwszym rowerze. Bo przyczepiane są one z lenistwa. A później dziecko wcale nie chce się ich pozbywać, mimo że ich nie potrzebuje. Jedyne co może się przydać to kijek, choć gdy nauka trwa chwile można z niego zrezygnować.

Dzieci, które maja doświadczenie na biegowych rowerach posiadają super wyrobiony zmysł równowagi i są w tym sporo lepsze od dorosłych (ja osobiście nie jestem wstanie tak długo i wolno jechać bez podpórki jak moi synowie) Wiec można powiedzieć, że są niemal nie do przewrócenia. Jednak tą równowagę będą musiały połączyć z pedałowaniem i to najczęściej będzie coś nowego. Do tego zazwyczaj rower z pedałami jest dużo cięższy i jest wyposażony w hamulec. Więc sporo nowego.

Naukę jazdy zacząłbym więc od wyjaśnienia dziecku jak działa hamulec i jak się go naciska.

Wyjaśniłbym też i przećwiczył na sucho (stajemy przed dzieckiem przodem i trzymamy za kierownice) jak się zatrzymać i zsiadać z siodełka.

Jeśli nie zafundowaliśmy dziecku zbyt za dużego roweru możemy rozpocząć próby. Przestrzegam przed zakupem za dużego roweru, bo to może sprawić trudności, które na pierwszy raz zniechęcą naszą pociechę. Wiec nie kupuj 16calowego roweru dziecku, które jest drobne lub nie skończyło 4lat.

To prawda ze 12cali często jest rowerem tylko na kilka miesięcy, ale dziecko będzie potrzebować większego, tylko gdy będziesz chciał gdzieś dalej pojechać, wtedy na większych kołach będzie mu łatwiej. Wiec nie ma powodu się spieszyć. Lepiej odnieś od razu sukces na małym rowerze niż sprawić by nowy rower stał wIMG_0850 garażu i się kurzył.

Pamiętajmy też o bezpieczeństwie. Kask jest potrzebny i jeśli go wcześniej dziecko nie używało to teraz jest niezbędny.

Wracając do nauki. Dziecko wie jak się zatrzymać oraz wie gdzie ma hamulec. Moim zdaniem są dwa sprawdzone sposoby.

  1. Próby podejmujemy na jakimś placyku bez przeszkód. Najlepiej zacząć naukę jazdy po okręgu, pomagając dziecku ruszyć i zabezpieczając środek koła. Gdy „koło” jest nieduże (5-7m średnicy) to się nawet nie nabiegamy. A dziecko lekko wychylone do wewnętrznej strony zawsze będzie „próbować upadać do środka koła”, a my bez trudu będziemy je asekurować. Pamiętajmy, że jeśli dziecko się boi lub po prostu nie chce wtedy należy odpuści i spróbować za tydzień. Nie ma co zniechęcać siebie i dziecka.
  2. Drugi sposób jest raczej dla obojga rodziców, gdyż wymaga asekuracji przy pierwszych próbach zatrzymywania. Polega na tym, że szukamy jakiegoś nie wielkiego wzniesienia i dziecko rusza z górki, wtedy ma więcej czasu by zacząć pedałować. Naprawdę chodzi o najmniejsze wzniesienie w okolicy. Czasami w ogródkach Jordanowskich są takie wzniesienia. Tata startuje dziecko te po 5-10m się zatrzymuje na mecie gdzie „łapie je” Mama

Nauka jazdy na rowerze from Piotr Szlazak on Vimeo.

Nie ma co ukrywać, że wywrotka wcześniej czy później się zdarzy. Jest to normalna sprawa. Warto więc od razu o tym z dzieckiem porozmawiać, żeby je do tego przygotować. Wywrotki zazwyczaj zdążają się przy nie wielkich prędkościach i są niegroźne (to tak jak z nauką chodzenia). Jeśli zadbamy o bezpieczeństwo i spróbujemy przewidzieć możliwe zagrożenia to zminimalizujemy ryzyko wypadku.

Podsumowując, jeśli sami jeźIMG_0856dzicie na rowerze, nauka będzie tak naprawdę „formalnością”. Trzeba jednak pamiętać, żeby nie przystąpić do niej zbyt wcześnie, nie kupować dziecku roweru na wyrost lub takiego, w którym „nie kręcą się koła”. Pamiętajcie o tym, że to ma być dla dziecka zabawa z Tata a nie stres. Bądźcie cierpliwi i zadbajcie o bezpieczeństwo. Jeśli się nie udało za pierwszym razem spróbujcie jeszcze raz za tydzień lub dwa. Praktyka czyni mistrza J

Pamiętajcie też, że rowerek biegowy nie idzie w odstawkę od razu tylko po jakimś czasie. Bo rowery biegowe są na spacer. A rower z pedałami na wycieczkę.

Zapraszamy też do naszego sklepu Mybike.pl gdzie prowadzimy program wymiany rowerów dla marek Puky i Trek

Mimi

Tata Marcina i   Dominika

Relacja PB Twierdza Modlin

Z cyklu „Opowieści Podstarzałego Kolarza”

Krótka opowieść z Modlina

Zimno, mokro, wietrznie, a na parkingu tłok. Wzrokiem szukam biało-czarno-zielonych ludzików z napisami jak na moim grzbiecie…

…nie widzę. Czas na rozgrzewkę…

….boczne podmuchy wiatru grożą wywrotką – trzeba uważać – warunki nie sprzyjają szukaniu naszych.

Oczekiwanie w sektorach startowych nieprzyjemnie przedłuża się do 12:34 co w tych warunkach pogodowych skutkuje schłodzeniem już rozgrzanych mięśni.

Nareszcie start… młodzież ruszyła szybko – ja oszczędzam siły na interwałowe wąwozy. Pierwsze kilometry nuda staram się nie zostać z tyłu, co chwila wyprzedza mnie jakiś młodziak, z lekkością rączego rumaka pomykając do przodu.

O… kończy się wieś zaczynają się zjazdy, las i wąwozy….

… okazuje się że wielu wyprzedzających przed chwilą, buksuje w piasku i piszczy hamulcami na zjazdach.

To niezwykłe zjawisko które spotykam coraz częściej – silni zawodnicy którzy bez wysiłku wyprzedzają innych na odcinkach prostych technicznie, przy niewielkim wzroście trudności w terenie zwalniają znacznie lub zsiadają z roweru blokując jazdę wszystkim z tyłu.

Szczęśliwie trasa wymagająca i ciekawa, daje mi szanse – jak nie kondycją to techniką.

Jazda krętymi wąwozami z góry i pod górę, piasek, kamienie i wykroty – fajnie – może należało jechać do Daleszyc? Ciekawe czy tam też ktoś układa trasę tak aby część pod górę, przebyć piechotą – nie znoszę chodzonych wyścigów.

Kończą się wąwozy, wzdłuż Narwi do miasta i trochę asfaltu pod górę – tu już zdycham… by odżyć na wykrotach w twierdzy. Ech jeszcze chwilka i już na mecie… Czas gorszy niż rok temu, ale i kilometrów więcej…. Tak się zatraciłem w ściganiu że przywiozłem z powrotem wszystkie elektrolity przygotowane rano… poczułem to w drodze do domu.

Zbolały i zakwaszony wracam… siadam przed kompem i… tu szok…. byłem jedynym startującym biało-czarno-zielonym ludzikiem. Inwazja na Modlin nieudała się…

24 w kategorii M5

Robert Janicki