Kalendarz startów MyBike.pl 2015

W tym roku planu udział w 3 cyklach wyścigów:

– MTBCross Maraton
– SK Bank Mazovia MTB
– Lotto Poland Bike Marathon

Poniżej szczegółówy kalendarz wyścigów na których możecie nas spotkać:

MTBCROSS_LOGO_przez

19-kwi Daleszyce
17-maj Sandomierz
28-cze Kielce
9-sie Zagnańsk
30-sie Łączna
12-wrz Pylypets – Ukraina
4-paź Chęciny

logo-Mazovia-2010

26-kwi Józefów
3-maj Warszawa
7-cze Puławy
21-cze Rogów
2-sie Brodnica
PB_Logo_1

29-mar Otwock
2-maj Legionowo
23-maj Warszawa Remebertów
31-maj Nadarzyn
14-cze Płock
5-lip Wąchock
19-lip Jasienica k. Ostrowi Maz.
12-wrz Korona Świętkorzyska
20-wrz Konstancin-Jeziorna
26-wrz Kielce
11-paź Wawer

„Shit hapens”

Dla naszej drużyny to nie był udany weekend. Wojtek G. zaliczył pechowy upadek na rozgrzewce, który go praktycznie wyeliminował z całego sezonu. „Głupia wywrotka” na śliskiej jezdni i nieszczęśliwy złamanie kości udowej. We wtorek operacja. Warto teraz wspierać Wojtka, żeby jak najlepiej zniósł ten „bezruch”, który go czeka.

Piotr B. też z przygodami. Przpiotr juzefówez przypadek skrócił trasę na Giga i został policzony jako Mega. Ja na 5km złapałem gumę. Żeby tego było mało, w biurze zrobili literówkę w nazwisku… i wlepili mi kare za start z nie tego sektora.

No ale przejdźmy do trasy. Pomijając zamieszanie na dystansie giga oraz fakt, że trochę padało w czasie startu to trasa była bajkowa. W większości były to single. Zaliczyliśmy każdy pagórek jaki jest w tym lesie. Wiec było bardzo interwałowo. Mi osobiście nie podobał się fragment trasy w okolicach Góraszki, bo był na skraju lasu, po pasie przeciw pożarowym, gdzie po prostu było dużo śmieci. Na singlach wyprzedzać się praktycznie nie dało. Ale w sumie miejsc do wyprzedzania nie brakowało. Po rozTomek kuchniewskipoczęciu sezonu w Dalaszycach ta trasa to był super fajny trening. Okolice Otwocka to miejsce moich regularnych treningów. To ta wersja trasy wg mnie jest dużo fajniejsza niż wersja PolnadBike, która jest tym samym miejscu. Nie wiem czy to jazda w przeciwna stronę sprawiła, a może to poprowadzenie dojazdówek do singli, ale trasa dawała dużą frajdę. Zakrętów było tak dużo, że choć znam ten las, to nie dziwi mnie, że chłopaki z Giga trochę się pogubili…

Foto: Katarzyna Gołąb

Film od zawodnika JerzyZ Dystans Mega

Podsumowjąc:

Trasa bajkowa, pogoda znośna. Niestety dość pechowo. Trzeba też powiedzieć, że w naszej drużynie cykl Zamany nie cieszy się popularnością.

Fit

Hubert Lis 1.02.25

Mega

Piotr Berner 2.02.12

Piotr Szlązak 2.17.13

Piotr Buczyński 2.25.58

Tomasz Kuchniewski 2.39.18

Mimi

Jak nauczyć dziecko jeździć na rowerze.

Jestem szczęśliwym ojcem dwóch urwisów 6 i 4 lata. Obydwoje już od dawna śmigają na rowerach. Wielu moich znajomych oraz klientów zadaję pytanie jak ich nauczyłem.

Na początku trzeba sobie odpowiedzieć na kilka podstawowych zagadnień, które ułatwią nam pracę z dzieckiem.

  1. Czym dla mnie jest rower?2012-04-09 12.12.23
  2. Jak często jeżdżę na rowerze?
  3. Czy na rowerze jeżdżę z cała rodziną?
  4. Czy dziecko jeździło w foteliku rowerowym?
  5. Czy Twoje dziecko posiada rowerek biegowy?

Jeśli rower jest dla Ciebie czymś więcej niż środkiem transportu? W Rowery wkręcona jest cała rodzina? Dla dziecka jazda na rowerze jest czymś naturalnym i Twoja pociecha jest sprawna ruchowo? Ma skończone 3lata (95cm wzrostu) ? To nauka powinna zająć nie więcej niż 30minut.

Jeśli odpowiedzi na powyższe pytania nie wypadł zbyt dobrze, to oczywiście nie powód aby nie uczyć dziecka jazdy na rowerze. Droga po prostu będzie trochę dłuższa. Powinieneś (tu zwracam się do ojców bo to wg mnie to ich obowiązek) próbować to jakoś nadrobić małymi krokami. Aby pokazać dziecku jak fajnie jest jeździć na rowerze. Wystarczy żebyś do przedszkola odwoził dziecko w foteliku rowerowym lub gdy jest już za duże sprawił mu rowerek biegowy, który będzie waszym środkiem transportu. Codzienna praktyka sprawia ze naturalnie przeskoczycie na prawdziwy rower gdy dziecko będzie gotowe. Jeśli do przedszkola masz za daleko lub nie jesteś wstanie tego zorganizować inaczej, to pamiętaj ze popołudniowa wyprawa na plac zabaw lub lody to wspaniały pretekst by nabijać kilometry, doskonalić umiejętności „kolarskie” lub pokazywać jak fajnie jest przemieszczać się na rowerze z perspektywy fotelika rowerowego. Rower to wolność. Jest to najtańszy środek transportu oraz możliwość obcowania na łonie natury bez zgiełku samochodów. Najważniejsze jest jednak to, że daje możliwość zaspokojenie potrzeby ruchowych dziecka.

Ja osobiście jestem przeciwnikiem kółek bocznych w pierwszym rowerze. Bo przyczepiane są one z lenistwa. A później dziecko wcale nie chce się ich pozbywać, mimo że ich nie potrzebuje. Jedyne co może się przydać to kijek, choć gdy nauka trwa chwile można z niego zrezygnować.

Dzieci, które maja doświadczenie na biegowych rowerach posiadają super wyrobiony zmysł równowagi i są w tym sporo lepsze od dorosłych (ja osobiście nie jestem wstanie tak długo i wolno jechać bez podpórki jak moi synowie) Wiec można powiedzieć, że są niemal nie do przewrócenia. Jednak tą równowagę będą musiały połączyć z pedałowaniem i to najczęściej będzie coś nowego. Do tego zazwyczaj rower z pedałami jest dużo cięższy i jest wyposażony w hamulec. Więc sporo nowego.

Naukę jazdy zacząłbym więc od wyjaśnienia dziecku jak działa hamulec i jak się go naciska.

Wyjaśniłbym też i przećwiczył na sucho (stajemy przed dzieckiem przodem i trzymamy za kierownice) jak się zatrzymać i zsiadać z siodełka.

Jeśli nie zafundowaliśmy dziecku zbyt za dużego roweru możemy rozpocząć próby. Przestrzegam przed zakupem za dużego roweru, bo to może sprawić trudności, które na pierwszy raz zniechęcą naszą pociechę. Wiec nie kupuj 16calowego roweru dziecku, które jest drobne lub nie skończyło 4lat.

To prawda ze 12cali często jest rowerem tylko na kilka miesięcy, ale dziecko będzie potrzebować większego, tylko gdy będziesz chciał gdzieś dalej pojechać, wtedy na większych kołach będzie mu łatwiej. Wiec nie ma powodu się spieszyć. Lepiej odnieś od razu sukces na małym rowerze niż sprawić by nowy rower stał wIMG_0850 garażu i się kurzył.

Pamiętajmy też o bezpieczeństwie. Kask jest potrzebny i jeśli go wcześniej dziecko nie używało to teraz jest niezbędny.

Wracając do nauki. Dziecko wie jak się zatrzymać oraz wie gdzie ma hamulec. Moim zdaniem są dwa sprawdzone sposoby.

  1. Próby podejmujemy na jakimś placyku bez przeszkód. Najlepiej zacząć naukę jazdy po okręgu, pomagając dziecku ruszyć i zabezpieczając środek koła. Gdy „koło” jest nieduże (5-7m średnicy) to się nawet nie nabiegamy. A dziecko lekko wychylone do wewnętrznej strony zawsze będzie „próbować upadać do środka koła”, a my bez trudu będziemy je asekurować. Pamiętajmy, że jeśli dziecko się boi lub po prostu nie chce wtedy należy odpuści i spróbować za tydzień. Nie ma co zniechęcać siebie i dziecka.
  2. Drugi sposób jest raczej dla obojga rodziców, gdyż wymaga asekuracji przy pierwszych próbach zatrzymywania. Polega na tym, że szukamy jakiegoś nie wielkiego wzniesienia i dziecko rusza z górki, wtedy ma więcej czasu by zacząć pedałować. Naprawdę chodzi o najmniejsze wzniesienie w okolicy. Czasami w ogródkach Jordanowskich są takie wzniesienia. Tata startuje dziecko te po 5-10m się zatrzymuje na mecie gdzie „łapie je” Mama

Nauka jazdy na rowerze from Piotr Szlazak on Vimeo.

Nie ma co ukrywać, że wywrotka wcześniej czy później się zdarzy. Jest to normalna sprawa. Warto więc od razu o tym z dzieckiem porozmawiać, żeby je do tego przygotować. Wywrotki zazwyczaj zdążają się przy nie wielkich prędkościach i są niegroźne (to tak jak z nauką chodzenia). Jeśli zadbamy o bezpieczeństwo i spróbujemy przewidzieć możliwe zagrożenia to zminimalizujemy ryzyko wypadku.

Podsumowując, jeśli sami jeźIMG_0856dzicie na rowerze, nauka będzie tak naprawdę „formalnością”. Trzeba jednak pamiętać, żeby nie przystąpić do niej zbyt wcześnie, nie kupować dziecku roweru na wyrost lub takiego, w którym „nie kręcą się koła”. Pamiętajcie o tym, że to ma być dla dziecka zabawa z Tata a nie stres. Bądźcie cierpliwi i zadbajcie o bezpieczeństwo. Jeśli się nie udało za pierwszym razem spróbujcie jeszcze raz za tydzień lub dwa. Praktyka czyni mistrza J

Pamiętajcie też, że rowerek biegowy nie idzie w odstawkę od razu tylko po jakimś czasie. Bo rowery biegowe są na spacer. A rower z pedałami na wycieczkę.

Zapraszamy też do naszego sklepu Mybike.pl gdzie prowadzimy program wymiany rowerów dla marek Puky i Trek

Mimi

Tata Marcina i   Dominika

Relacja PB Twierdza Modlin

Z cyklu „Opowieści Podstarzałego Kolarza”

Krótka opowieść z Modlina

Zimno, mokro, wietrznie, a na parkingu tłok. Wzrokiem szukam biało-czarno-zielonych ludzików z napisami jak na moim grzbiecie…

…nie widzę. Czas na rozgrzewkę…

….boczne podmuchy wiatru grożą wywrotką – trzeba uważać – warunki nie sprzyjają szukaniu naszych.

Oczekiwanie w sektorach startowych nieprzyjemnie przedłuża się do 12:34 co w tych warunkach pogodowych skutkuje schłodzeniem już rozgrzanych mięśni.

Nareszcie start… młodzież ruszyła szybko – ja oszczędzam siły na interwałowe wąwozy. Pierwsze kilometry nuda staram się nie zostać z tyłu, co chwila wyprzedza mnie jakiś młodziak, z lekkością rączego rumaka pomykając do przodu.

O… kończy się wieś zaczynają się zjazdy, las i wąwozy….

… okazuje się że wielu wyprzedzających przed chwilą, buksuje w piasku i piszczy hamulcami na zjazdach.

To niezwykłe zjawisko które spotykam coraz częściej – silni zawodnicy którzy bez wysiłku wyprzedzają innych na odcinkach prostych technicznie, przy niewielkim wzroście trudności w terenie zwalniają znacznie lub zsiadają z roweru blokując jazdę wszystkim z tyłu.

Szczęśliwie trasa wymagająca i ciekawa, daje mi szanse – jak nie kondycją to techniką.

Jazda krętymi wąwozami z góry i pod górę, piasek, kamienie i wykroty – fajnie – może należało jechać do Daleszyc? Ciekawe czy tam też ktoś układa trasę tak aby część pod górę, przebyć piechotą – nie znoszę chodzonych wyścigów.

Kończą się wąwozy, wzdłuż Narwi do miasta i trochę asfaltu pod górę – tu już zdycham… by odżyć na wykrotach w twierdzy. Ech jeszcze chwilka i już na mecie… Czas gorszy niż rok temu, ale i kilometrów więcej…. Tak się zatraciłem w ściganiu że przywiozłem z powrotem wszystkie elektrolity przygotowane rano… poczułem to w drodze do domu.

Zbolały i zakwaszony wracam… siadam przed kompem i… tu szok…. byłem jedynym startującym biało-czarno-zielonym ludzikiem. Inwazja na Modlin nieudała się…

24 w kategorii M5

Robert Janicki

Tańczący na kołach. Dalaszyce I starcie

Początek sezonu miał wyglądać inaczej. Optymistyczne prognozy zapowiadały szybkie nadejście wiosny. Pełen nadziei rozpocząłem przygotowania do sezonu. Niestety tuż przed Mazovią w Legionowie rozłożyłem się. Nie było wiec wyboru. Albo równam do szeregu i ruszam do Daleszyc albo PolandBike w Nowym Dworze. Nie ma to jak wyzwania.

Prognoza była dołująca. Odczuwalna temperatura nie więcej niż 5C. Od 14 deszcz. Do startu namówiłem Karola z drużyny. Nie lada problem stanowił odpowiedni dobór odzieży.. jak się ubrać żeby nie było ani za zimno ani za ciepło ? Ja wybrałem wersje prawie zimową. Czyli zimowe sprawdzone spodnie Bontagera i równie ciepłe rękawiczki. Reszta stroju to wiosenna wersja X-Bionic i teamowy długi rękaw. Na starcie chyba nie było osoby której odczuwała by komfort termiczny. Byle ruszyć !…każdy sobie myślał.

Na cyklu SLR bardzo lubię start. Pierwsze kilometry kolarze zawsze pokonują za pilotem wyścigu, którego nie wolno wyprzedzać. W samym czubie odbywa się walka na łokcie. Każdy walczy o najlepszą pozycję. W środku stawki jest nieco spokojniej. Jak ktoś chce się przebić to może swobodnie skoczyć o kilkanaście a nawet kilkadziesiąt miejsce do przodu. Maksymalna prędkość jaką tym razem odnotowałem w peletonie to 47km/h. Robi wrażenie. Gdy oczami wyobraźni dołożycie mokry asfalt i kilka zakrętów. To wiadomo ze adrenaliny nie brakuje.

dalaszyce

Przed startem Przemek pokazał mi jak korzystać w Ege1000 z funkcji pokazującej jak długi jest podjazd, co pozwala w miarę efektywnie rozłożyć siły i nie „zajechać” się nim dojedzie się do szczytu. Ja sam odkryłem funkcje w której komputer pokazywał czas dojazdu do mety lecz nie było to przydatne. Średnia bardzo się zmieniała, a w ostatnich km rosła co istotnie wpływało na określenie czasu dojazdu do mety. Może na płaskich maratonach bardziej się przyda. W sumie fajnie wiedzieć że czas zacząć finisz 🙂

Dzień przed startem przeczytałem relacje Mai Busma z zeszłego roku żeby wiedzieć czego się spodziewać. Jakże tamta relacja była prawdziwa. Choć zapewne było sporo cieplej i bardziej sucho.

Ela na mecie

Tak jak rok temu tuż przed podjazdem była duża kałuża, która wszyscy omijali. Moim zdaniem nie potrzebnie. Ja niestety tez odruchowo pojechałem objazdem bo nie chciałem się moczyć. Pierwszy podjazd, choć długi, wjechałem na „petardzie”. Nie twierdze ze nie byłem wyprzedzany ale jest taki momenty u mnie gdy patrzę na licznik widzę tętno bliskie maksymalnemu poziomowi i czuje że odpoczywam. Myślę, że to taki stan gdy się już organizm oswoił z wysiłkiem i działają endorfiny a człowieka ogarnia euforia. Ja zwykle jednak stopuje się bo przecież w tym stanie niestety nie trwa się dłużej niż 15-20minut. Na pierwszym zjeździe nastąpiła od razu weryfikacja opon jakie wybrałem. Osoba przed mną jechała wolniej ja jak się okazało nie mam żadnej przyczepności ze swoimi lekkimi XR0 Bontrgera. Do wyboru miałem nagłe wyprzedzanie lub wjazd w gościa… wybrałem wyprzedzanie co skończyło się błyskawiczna gleba bo koła ześlizgnęły się w wyrwę deszczowa. Później jeszcze wielokrotnie „tańczyłem” na rowerze jadąc w uślizgu na obu kołach. Choć najgorsze chyba są uślizgi przednim kołem… Gleby już nie zaliczyłem ale raz bardzo stromym zjedzie wolałem zbiec niż wystrzelić z roweru. Na zjazdach zwykle szalałem. Teraz byłe raczej tym który się boi wywrócić. Niestety ostatnio bardzo mało jeździłem w trudnym terenie, a w takim to nawet nie pamiętam…Mimi i Przemek

Jest nad czym pracować. W pamięci oprócz tego stromego zjazdu i gleby mam też przejazd po szczycie wzniesienia gdzie przez 200m były same śliskie kamienie i piękny widok. To chyba były okolice Cisnej. Doskonale też zapadł mi w pamięć podjazd zaraz po bufecie. To chyba 27km. Podjeżdżało się środkiem drogi polnej gdzie traktor zostawił 40cm koliny, a jazda wąskim, śliskim grzbietem wymagała skupienia. Zresztą na tym podjedzie gdy wyprzedzałem osobę prowadzącą rower, lekko dotknęła mnie wyprowadzając z rytmu i dołączyłem do tych co pchają a nie jada. Później przyszedł kryzys. Ja po prostu tak mam ze po 2 h i 45minutach bez względu na to czego bym nie zjadł to mam zjazd energetyczny. Ogólnie to chemii bardzo nie lubię. Wole żele własnej produkcji J To był mniej więcej 37km. Miałem się wtedy z takim rowerzysta co był ubrany w Plusa. Ja go wyprzedzałem na podjazdach on mnie na zjazdach. Ze 3km przed meta minęła mnie Ela oferując batony bo widziała, że ja już nie jadę tylko toczę. Pewnie znacie to uczucie. To jest dokładnie odwrotność „euforii” Człowiek naciska na pedały niby z całych sił a rower nie jedzie tylko toczy się. Tętno spada i już nie rośnie nawet na podjazdach. A myślami jest już się na mecie gdzie skończą się te męki. Na otarcie łez na metę wjeżdżam przed kolega ubranym w „Plusa” którego kryzys również nie ominął. Gorąco go pozdrawiam. Na mecie przypomniałem sobie o swoim koledze Karolu i przestraszyłem się, że po takiej dawce emocji i prawdziwego kolarstwa górskiego będzie to jego pierwszy i ostatni maraton w górach. Na szczęście po jednym browarku powiedział ze jedzie ze mną do Sandomierza 🙂 Właśnie tam będzie następne starcie w wersji „jazda po sadach”

zmeczony

Może i moja jazda na gołych oponach była nie rozsądna ale Krysia w swoim stanie bardziej przesadziła… wygrywając swoja kategorie. Krysia Ty nie powinnaś wsiadać na rower.

Master:
Open    Kategoria    Imie, Nazwisko    Czas
13    5    Pawel Partyka    03:47:05
14    2    Jakub Okla    03:48:42
Fan:
Open    Kategoria    Imie, Nazwisko    Czas
78    27    Przemyslaw Kiesio    02:37:49
207    3    Elzbieta Kaca    03:23:06
214    41    Piotr Szlazak    03:24:43
260    82    Karol Sawicki    03:51:36
Family
Open    Kategoria    Imie, Nazwisko    Czas
45    1    Krystyna Zyzynska-Galenska    01:01:57

Autor Mimi

Zaszufladkowano do kategorii ŚLR