fbpx

W miniony weekend 09 lipca odbył się kolejny z kilkunastu zaplanowanych na ten rok maraton Poland Bike. Tym razem na skraju gór Świętokrzyskich w Wąchocku.

Tego startu w ogóle nie planowałem.

Niestety jednak z braku czasu na odpowiednie trenowanie i późniejszą regenerację (czyt. sen >7h) w środę podjąłem decyzję o odpuszczeniu Bike Maratonu na świetnej i niezwykle wymagającej trasie w Szklarskiej Porębie. Po względnej regeneracji w czwartek i treningu w piątku stwierdziłem, że mogę się przejechać na niezbyt przeze mnie lubiany cykl Poland Bike’a do Wąchocka.

Wpływ na decyzję miało między innymi to, że mogłem się na luzie wyspać w niedzielę do 8:30. Wstać, zjeść śniadanie, wsiąść w auto i o 11 być na miejscu startu. Tłumaczyłem kiedyś koledze z Krakowa specyfikę tego cyklu : „ …no bo wiesz start jest o 12:30, żeby Warszafka się wyspała. Warszafka też nie może się za bardzo zmęczyć, więc najdłuższy dystans będzie na ok. 2h dla zwycięzcy, tak żeby Warszafka mogła się jeszcze pobawić z dziećmi, wyprowadzić psa w miasteczku Wilanów i wypić wieczorne latte z mleka sojowego…”. To z czego się normalnie podśmiewałem stało się argumentem, aby jednak przy ogólnym zmęczeniu pojechać tam (nie, nie mam psa, nie mieszkam w Wilanowskim morzu betonu i nie pije latte sojowego 😛 ).

Krysia Żyżyńska-Galeńska na Poland Bike w Wąchocku

Leśne ścieżki Wąchocka i Krysia Fot. Zbigniew Świderski


To było moje trzecie doświadczenie z tym cyklem, a drugie w tym roku. Po zeszłotygodniowym Płocku uznałem, że jest szansa na mocne ściganie po lekko pofalowanym terenie i pewnie w większości po szutrach, o ile oczywiście przeżyje start. Start na tym cyklu w mojej ocenie przypomina wyścig chartów, które tratując siebie nawzajem chcą za wszelką cenę dobiec do połowy pierwszej górki i paść, żeby koniec końców i tak zostać stratowanym.

W przypadku wąchockiego maratonu nie było aż tak źle i pierwsza górka od razu zweryfikowała, kto co ma pod nogą. Pod moją niestety też, bo pierwsze 40 minut wyścigu to była katastrofa w moim wykonaniu. Noga jeszcze jako tako dawała, ale serducho nie chciało wskoczyć na wyższe obroty. Spowodowało to, że pierwszą połowę wyścigu jechałem mocno poniżej oczekiwań i wszyscy, z którymi jechałem trasę w Płocku odjechali mi w pierwszych minutach. No cóż, formy mi w tym sezonie brakuje. Po prostu jechałem swoje na tyle na ile się dało, a w sumie było nawet co jechać, bo już od początku trasa była dość pagórkowata i kręta.

Mateusz Rybak na Poland Bike w Wąchocku

A jednak nie tak płasko – Mateusz rozgrzewa nogę Fot. Zbigniew Świderski

Trzeba się rozkręcić

W drugiej części wyścigu noga mi się trochę rozbudziła i było już tylko lepiej, jechaliśmy we dwóch z zawodnikiem z TRW i w okolicy drugiego bufetu doszliśmy dwóch innych, którzy ewidentnie przeholowali na starcie. Po chwili już byłem jakieś kilkanaście metrów przed tą grupką, która nawet nie była w stanie zespawać tego dystansu nawet na wypłaszczeniach. Jak już zacząłem sobie myśleć, że nie dość, że ich dociągnę do mety to jeszcze będę musiał z nimi finiszować to nie byłem zbyt zadowolony z tego. Wtedy nagle pojawił się piąty zawodnik, który odpadł z samej szpicy stawki i gonił kogo się tylko dało. Dzięki niemu udało mi się poprawić jeszcze o pozycję po czym strzeliłem z koła, ale już samotnie dojechałem do mety meldując się na nie najgorszym 14 miejscu open.

Jeremi w drodze na podium Fot. Zbigniew Świderski

Parę słów o trasie.

Spodziewałem się, że będzie poprowadzona szutrami i łatwymi ścieżkami niewykorzystującymi potencjału Wąchocka – czyli takie emtebe w Wonhockó. Muszę jednak przyznać, że okazała się uczciwą trasą maratonu MTB. Nie znam tamtych okolic dokładnie, ale w kilku miejscach trasa była tak upierdliwa i poprowadzona takimi błotkami czy krzaczorami, że miałem wrażenie jakby Mazi z ŚLR’a maczał palce w uprzykrzeniu życia zawodnikom. W mojej ocenie jest to trudniejsza runda niż ta, która nas czeka za tydzień w Morawicy. Ot taka nieco trudniejsza trasa już MTB, żeby pokazać Warszafce czym jest kolarstwo górskie, ale nie na tyle żeby nie uciekli do konkurencji 🙂

Mateusz na mecie Poland Bike w Wąchocku

Na mecie gęba się śmieje – Mateusz Rybak


tekst: Mateusz Rybak

Wyniki MyBike.pl MTB Team na Poland Bike w Wąchocku.

Attention: The internal data of table “9” is corrupted!

%d bloggers like this: