Ossów w podwarszawskiej gminie Wołomin to miejscowość znana z historycznej i zwycięskiej Bitwy Warszawskiej 1920 roku. Zatrzymanie właśnie w tym miejscu szturmu Rosji Radzieckiej na Europę Zachodnią, zwane też „Cudem nad Wisłą”, uznawane jest za jedną z kilkunastu przełomowych bitew w historii świata.
Historia kolarstwa górskiego dorzuca do tejże historii świata niewielki acz wyraźny kamyczek. 25 sierpnia spotkaliśmy się bowiem w Ossowie na jedenastej edycji cyklu Poland Bike.
Okres wakacyjny co do zasady nie sprzyja frekwencji ale drużyna MYBIKE.PL stawiła się na miejscu w bardzo licznym składzie z czego 7 osób postanowiło pojechać najdłuższy (52 km) dystans MAX, średni dystans MINI wybrało 5 osób a dwójka dzieci naszych zawodników zmierzyła się z „FANEM”. W sumie do Ossowa przybyło ponad 800 zawodników i zapewne drugie tyle kibiców i gości.
Z racji niewielkiego oddalenia od Warszawy z domu wyjechałem ok. 11:00. Miałem komfort spokojnego przygotowania „przedstartowego” w tym: porannego rozruchu, zjedzenia kalorycznego śniadania, przygotowania i odprawy technicznej w gronie najbliższych. Bidon na plecy czyli popularny camelbak przygotowałem i schłodziłem w domu aby nie kłopotać się tym na miejscu. Ossów przywitał nas piękną, słoneczną pogodą.
Na rozgrzewkę wybrałem boczne uliczki ze ścieżką rowerową – w sumie trasa w tą i z powrotem to wyniosła ok. 8km. Po ustawieniu w sektorze zostało do startu ok. 5 minut – chwila rozmowy z Tomkiem i Maćkiem z sąsiedniego sektora i ruszyliśmy.
Początek ścigania w Ossowie to bitwa – głównie o widoczność w sporym kurzu z szutrówek i z „korkami” na podjazdach na wydmy. Odrobina stresu, brak techniki i zrobiły się zatory skutecznie uniemożliwiające jazdę pod górę. Pozostało mi zatem przedzieranie się biegiem przez „spacerowiczów”, ponieważ o jeździe nie było raczej mowy.
Do rozjazdu MAX/MINI tempo było niezwykle nierównomierne, częste spowolnienia i nagłe przyspieszenia na długich prostych. Po wjechaniu na pętlę długiego dystansu tempo się uspokoiło co nie znaczy, że zwolniło. Udało mi się znaleźć podobnie jak ja jadącego zawodnika Meranu, z którym po zmianach i różnych przetasowaniach dotarliśmy w nieco większej grupce do mety. Na trasie było trochę interwałów, sporo piachu, singli ledwo majaczących w zaroślach i słabo oznakowanych. Ogólnie jednak należy uznać, że trasa została wytyczona ciekawie i uważnym obserwatorom nie sprawiła większych problemów.
Przez ostatnie kilka kilometrów jechałem na końcu większej grupy co było dla mnie zbawieniem z uwagi na brak sił przez zbyt mocne tempo na początku wyścigu. Niezbyt lubię sytuacje, gdy dłuższy czas nie mogę dać zmiany. Na szczęście pod koniec mogłem przesunąć się na przód „pociągu”, nieco przyspieszyć i pomóc innym zawodnikom.
Na metę wpadłem zmęczony ale zadowolony – zaliczyłem awans sektorowy i mam dobry punkt wyjściowy przed kolejnym startem. Na koniec zrobiłem krótki rozjazd popijając regeneratorem i pojechałem do domu na „prawdziwy” obiad.
Drużyna MYBIKE.PL poradziła sobie w Ossowie bardzo dobrze: Krzysztof ze świetnym czasem był 17. w OPEN a w kategorii – medal. Kolejny już raz o „włos” od pudła pojechała Sylwia; miejmy nadzieję, że na kolejnym etapie przeskoczy 4 miejsce. Mocno pojechał Radek, super – Karol i Piotr, którzy także punktowali dla drużyny.