fbpx

Start na Poland Bike w Wawrze zaplanowałem już dosyć dawno. W tym sezonie miałem na koncie tylko jedne rowerowe zawody – średnio udany przejazd w Legionowie, który spowodował spadek do 8. sektora. Potem zdecydowanie łatwiej było mi założyć buty biegowe niż wsiąść na rower.

Tekst: Maciek Demiańczuk
Zdjęcia: Zbigniew Świderski – Poland Bike

Maciek na trasie Poland Bike w Wawrze

Maciek Demiańczuk na trasie


Mniej zachodu z ubieraniem, mniej czasu potrzeba na sensowny trening. Tym sposobem sezon jakoś zleciał, a mój profil na Stravie pokazuje niecałe 600 km na rowerze i niemal 700 km w biegu. Szału nie ma, ale cóż począć. Tydzień przed wyprawą do Wawra zaliczyłem start w Biegnij Warszawo i planowałem nieco pojeździć, żeby na nowo przyzwyczaić nogi do ruchu obrotowego. Jak to często u mnie ostatnio bywa – na planach się skończyło. Pogoda raczej nie zachęcała do jazdy, a jeśli już nie padało, to wieczorem już nie chciało mi się ruszać z domu. Skutek był taki, że dopiero w sobotę przygotowałem rower do jazdy. Na przejażdżkę już nie starczyło czasu – nie licząc kilku kółek w garażu dla sprawdzenia przerzutek. Im bliżej do niedzieli, tym mniejsze miałem chęci na te zawody. Żeby się nie rozmyślić zapłaciłem za start już w czwartek. Teraz już trzeba jechać, szkoda wydanej kasy.
Sławek na Poland Bike w Wawrze

Sławek Lemieszek

W niedzielny poranek spojrzenie za okno spowodowało kolejną falę zwątpienia, ale jak mawiał mój instruktor spinningu: Zapłaciłeś, nie narzekaj. Poza tym trzeba jakoś spalić te węgle, którymi się ładowałem od piątku. Zatem śniadanie, pakowanie gratów i w drogę. Po drodze deszcz, na miejscu deszcz, aż się nie chce wychodzić z auta. Chwila walki z sobą i wyciągam rower. Zanim zdążyłem się przebrać, rower już jest mokry. Kolega pożyczył „ass saver”, może przynajmniej nie będzie skunksa na plecach. Jeszcze rozgrzewka i zapoznanie z początkiem trasy i trzeba się ustawiać w sektorze.

Ania Galeńska na Poland Bike w Wawrze

Ania Galeńska


Rekonesans pokazał, że będzie… grząsko. Do tego ten deszcz. Ja chcę do domu, nawet kawy się nie napiłem przy niedzieli. Do kitu takie zawody. 10 minut do startu – 8. sektor czeka. Teamowe ubranko już nieco ubłocone, zanim mój sektor wystartuje, będę jeszcze mokry. Ehhh.
Jeszcze baton, kilka łyków izo, ustawienie Garmina, pierwsze sektory już ruszyły, gdzieś tam w środku pojawia się lekka adrenalina. Może jednak będzie fajnie?
Jakoś tak się ładnie ułożyło, że wylądowałem w pierwszej linii na starcie mojego sektora. Tak jak lubię. Teraz tylko nie ulec emocjom startowym i nie zapiec się zaraz na początku. Końcowe odliczanie i… start!!! Chyba już wtedy przestało padać, a może nieco później? W każdym razie przestało.
Adrian na Poland Bike w Wawrze

Adrian Socho na mecie


Trasa Poland Bike w Wawrze charakteryzuje się brakiem asfaltu, przynajmniej na dystansie MINI. Krótki odcinek na starcie, dwa zakręty 90 stopni (zaparkowanie samochodu w uliczce, którą przetacza się cały rozpędzony peleton, powoduje lekki niepokój) i w las. Jeśli ktoś jeszcze miał złudzenia, że uda mu się nie ubłocić, to zaraz do zjechaniu z asfaltu ich się wyzbył. Dziurawa, błotnista droga pełna sporych kałuż nie daje szans na suchy przejazd. Dzięki rozgrzewkowej przejażdżce miałem opracowaną trajektorię na pierwszy odcinek, więc obyło się bez błędów. Start z pierwszej linii też ułatwił sprawę – mniej osób, mniejsze zatory – można cisnąć. No może bez przesady, na drodze kałuże, błoto i miejscami rzadka breja. Z zadowoleniem stwierdzam, że mam dość dobrą przyczepność – miałem trochę obaw, czy drobny bieżnik da sobie radę.

Błotnista leśna droga ustąpiła miejsca leśnej ścieżce. Nawierzchnia nieco lepsza, bo mniej grząska. Tyle, że jakby się nieco pofałdowała. Trzeba redukować, cały czas staram się za wysoko nie wyskoczyć z tętnem. Na półmaratonie takie podejście się sprawdziło. Może i ty razem mnie nie odetnie w połowie drogi?

Start z 8. sektora czasem utrudnia szybką jazdę. Częściej zdarzają się wolniej jadący zawodnicy, przystanki na podjazdach i inne rozrywki. Moja technika oczywiście też pozostawia sporo do życzenia, ale akurat na Poland Bike w Wawrze technicznie czułem się bardzo dobrze. Po pierwszych kilometrach asekuracyjnej jazdy i wyczuwania granic przyczepności później już dałem się ponieść. Było kilka miejsc, gdzie nie ryzykowałem wywrotki, jeden podjazd mnie jakoś zaskoczył, nie zdążyłem zredukować i trzeba było górkę z buta. Ale było też kilka momentów, gdzie pewnie udało by się przejechać, gdyby przede mną nie utworzył się korek i nie było miejsca, żeby bezpiecznie przejechać. No trudno, trzeba było buty nieco ubłocić.

Andrzej na Poland Bike w Wawrze

Andrzej Czapski na mecie


Środkowa część trasy dała mi chyba najbardziej w kość, pofałdowany las to nie jest to, co tygrysy lubią najbardziej. W zeszłym roku można było czerpać z tego radość na wypasionym rowerze (o starcie na wypasionyt, ale tym razem już nie było tak lekko. Poza tym cały czas starałem się nie szarżować za bardzo oszczędzając siły na finisz. Na singlach pod Góraszką trafiłem kilka razy na grupkę ciągnącą się za wolniejszym zawodnikiem, ale nie było gdzie wyprzedzać. Próbowałem w szerszych miejscach, ale nie zawsze z sukcesem. Jedna taka akcja skończyła się gałęzią wplątaną w ramę i łańcuch i wymusiła postój na poboczu. Na szczęście nic nie urwałem, ale straciłem trochę czasu goniąc grupkę, którą musiałem potem wyprzedzać ponownie.
Karol na Poland Bike w Wawrze

Karol Zduniak


Końcowe kilometry to już pościg bez oglądania się na tętno i na cokolwiek innego. Prądu starczyło do mety, a nawet na sprint na ostatnim kilometrze i wyprzedzanie na ostatniej prostej. i nawet jakoś specjalnie zmęczony nie byłem. Za to mega zadowolony. Świetna trasa, pogoda nie taka straszna (nawet przed 8,5 minuty świeciło słońce :)) Zaraz za metą prawie wpadłem na kolejkę do myjki ciśnieniowej. Jednak warto wozić swoją własną myjnię ?. Duża porcja makaronu, gorąca kawa i można się zbierać do domu. W trakcie mycia roweru lunął deszcz, akurat na schłodzenie dojeżdżających do mety zawodników z dystansu MAX. Taki 10-minutowy prysznic, żeby ładnie przy dekoracji wyglądali. A potem mokry rower do auta, suche ciuchy na siebie i można wracać do domu.
Beata na Poland Bike w Wawrze

Beata Kuchniewska


Jak by to podsumować? Jak na sezon prawie bez roweru to i tak niezły wynik. 5. miejsce w sektorze, awans sektor wyżej. Na wiosnę trzeba się będzie bardziej postarać ?

Etap Poland Bike w Wawrze to również wielki finał całego cyklu dekoracje klasyfikacji generalnych.
Drużynowo MyBike.pl MTB Team zajął 4. miejsce – podobnie jak w cyklu MTB Cross Maraton.

W klasyfikacji indywidualnej podwójne gratulacje dla Krysi, która zajęła 3. miejsce klasyfikacji MAX zarówno w kategorii K3, jak i w OPEN.

Gratulacje również dla Krzysztofa Mrożewskiego, który rozbił bank w M5 na dystansie MAX. Wygrał 9 startów z 9 wliczanych do klasyfikacji generalnej i zdobył 5400 punktów. Więcej po prostu się nie da!!!

Nie obyło się bez podium również na dystansie MINI. Tutaj 3. miejsce w M4 wywalczył Darek Siemiaszko.

Tuż za podium w K5 na dystansie MINI znalazła się Beata Kuchniewska – zajęła 4. miejsce.

Na 6. miejscu również w MINI K5 w tej samej kategorii – Anna Galeńska.

W naszym teamie mamy również waleczną młodzież. W M1 na dystansie MINI 4. miejsce zajął Jeremi Dziedziejko, któremu do podium zabrakło niespełna 43 punktów.

Krzysztof na podium Poland Bike w Wawrze

Krzysztof Mrożewski – 1. miejsce w generalce MAX M5 – gratulujemy!!


Poland Bike w Wawrze

Ania Galeńska w imieniu Krysi na 3. miejscu podium Open MAX i MAX K3.


Jeremi Dziedziejko – 4. miejsce w generalce MINI M1


Jeszcze raz ogromne gratulacje dla wszystkich!!

Wyniki MyBike.pl MTB Team na Poland Bike w Wawrze:

Attention: The internal data of table “11” is corrupted!

%d bloggers like this: