Peleton Poland Bike zawitał do Nadarzyna. Miasteczko, start i meta maratonu została zorganizowana w pięknie położonym parku w Młochowie -zaledwie 10 km od mojego miejsca zamieszkania. Wymarzona okazja do zajęcia dobrego miejsca .
Cele przed startem: ukończenie wyścigu na dystansie Max, powrót na tory prowadzące do powrotu do 3. sektora i przełamanie kiepskiego początku sezonu wynikającego z pecha na trasie i słabego wytrenowania.
Sobota na dzień przed startem – spokojny objazd trasy, mały przystanek w parku w Młochowie i podglądanie przygotowań do maratonu. Potem kilka luźnych rozmów z organizatorem i jadę na trasę.
Pierwsze wrażenia?
Co do samej trasy – no cóż, jeśli ktoś oczekuje super przewyższeń, to nie tu. Trasa to typowy sprint po płaskim od szlabanu do szlabanu, ale jako całość – trasa plus piękne usytuowanie – tworzy niepowtarzalny klimat pikniku dla całej rodziny, co wypada w moim odczuciu za jedno z lepszych miejsc z całego cyklu Poland Bike.
Dzień startu
Dojeżdżam na maraton na rowerze. Super sprawa, jestem pozbawiony zbędnych rzeczy, a przy okazji robię rozgrzewkę, po drodze myślę o strategii i samej trasie.
Jedno jest pewne – w Nadarzynie trzeba być w pierwszym rzędzie sektora startowego i nastawić się na szybki sprint na początku. Warto też odpuścić sobie finisz już w samym parku, bo jest tam wąsko a podłoże to sypki żwir i może skończyć się wypadkiem. A co między tym? Jazda w trupa, ile starczy sił.
Plan jest będzie się działo.
5 minut do startu – nerwowe sprawdzanie, czy wszystko zabrane na drogę. Pierwszy sektor już odpalił – średnie tempo pewnie będzie powyżej 30 km/h. Ja jadę z 8. sektora, więc będzie trzeba uważać zanim peleton się rozciąganie. OK. 8. sektor na linii startu.
Odliczanie: 3 2 1 i poszli. Na początku nerwowo i ciasno przez bramę, wyjazd na asfalt i za chwilę wjazd do lasu. Uspokajam oddech, łapie rytm i kręcę pierwsze kilometry. Trasa przebiega przez wycinkę drzewa i drogi pożarowe. Napotykamy na luźne gałęzie i koleiny po ciężkim sprzęcie drwali, jest też sporo piachu i taki obraz nie zmienia się praktycznie przez całą trasę.
Połowa za mną
Skręcam na maxa robi się luźno i przewidywalnie, i tak jak od startu ten sam schemat sprint po płaskim, hamowanie, ostry skręt, koła szukają trakcji na piachu, wychodzimy z zakrętu i ogień dalej po prostej. Tak mijają kolejne kilometry.
Na około 35. km krótki wjazd na żwirownię, kilka podjazdów i po chwili wjeżdżamy na znany mi odcinek z pierwszego okrążenia. Bez przeszkód kręcę kolejne kilometry.
Końcówka wyścigu – widzę ogrodzenie parku – już jest dobrze. Sprzęt nie zawiódł, siły też są, kręcę te ostatnie 500 m, słyszę doping ludzi, staję na pedały i ogień. Buzia się cieszy, znów się udało. Przekraczam linie mety – zmęczony, ale radosny.
Podsumowując Poland Bike Nadarzyn – myślę, że dobrze, że są takie wyścigi. Na pozór proste, na płaskim Mazowszu. Jest to dobra okazja, żeby zacząć, przyjechać z całą rodziną, namówić znajomych i załapać bakcyla maratonu mtb a bike maraton w górach za rok 😉
Wyniki końcowe drużyny MyBike.pl jak zwykle doskonałe. Jestem pod wrażeniem wytrenowania. W generalce tym razem zajęliśmy 3. miejsce.
Wyróżnienia indywidualne
Krysia Żyżyńska-Galeńska – 1. miejsce w kategorii i 2. miejsce w open
Mateusz Rybak – 3. miejsce w kategorii i 20. w open
Mój skromny sukces awans do 6. sektora 😉 Gratuluję wszystkim biorącym udział w wyścigu, pozdrawiam i do zobaczenia na trasie.
Tekst: Krzysztof Schabowicz
Zdjęcia: Zbigniew Świderski