W tym roku wiosna dopisuje, aż chce się jeździć. Po niezbyt dobrym pierwszym starcie w Poland Bike w Otwocku następny w kolejce był Nowy Dwór Mazowiecki i twierdza Modlin. Trasę maratonu znałem, gdyż byłem tam 3 lata temu. Dystans do pokonania to 52 km. To 2 pętle w kierunku Zakroczymia po asfalcie, polach, drogach żużlowych, szutrowych i brukowych, wąwozach i lesie. Czyli 2 godziny jazdy w trupa.
Dobry plan to połowa sukcesu.
Przed rozpoczęciem maratonu zawsze robię rekonesans – jaki jest początek i koniec trasy. Podłoże było twarde i bardzo mało piachu, więc dopompowałem koła. Tak przygotowany stanąłem na starcie maratonu. 4. sektor to nie jest moje wymarzone miejsce w tej zabawie. Aby pójść wyżej trzeba dać z siebie wszystko. W głowie miałem prosty plan, pierwszą pętlę zrobić szybko i mocno a drugą jeszcze szybciej i mocniej na ile to możliwe, bo przecież będzie luźniej na trasie. Miejsc do wyprzedzania było mnóstwo – trasa w większości prowadziła szerokimi drogami, dodatkowo wiatr pomagał. Zawodników było dużo dzięki pięknej i słonecznej pogodzie. W mojej opinii warte zapamiętania tego co było na pierwszej pętli to krótkie ale kręte jary, oczywiście „Wajsgóra” czyli podejście pod górkę o nachyleniu 25% i 25 metrów wysokości i kilkaset metrów dalej zjazd asfaltem, gdzie org zapowiadał że można aż 65 km/h polecieć, ja osiągnąłem 57 km/h max pod wiatr. Nawierzchnia zmieniała się co kilkaset metrów, co dodatkowo urozmaicało trasę. Druga pętla była wzbogacona o dodatkowy singiel, kręty i techniczny po wale i wzdłuż murów twierdzy. Końcówka maratonu to jeszcze kilometr po krętej ścieżce i po bruku do mety. Przez całą trasę jechało mi się dość dobrze na tyle ile mogłem, walcząc od startu do mety i ostatecznie kończąc na 50 miejscu open i 29 w kategorii M3 i zdobywając dla drużyny pierwsze punkty. Mam nadzieję że nie jedyne w tym sezonie.
Jazda po szkle
Jedyną rzeczą, która psuje zabawę na pętli wokół twierdzy Modlin, są liczne śmiecie i potłuczone szkło leżące na trasie. To powodowało że byli zawodnicy, którym nie było dane ukończyć maratonu z powodu rozcięcia opony czy innych usterek. Mnie szczęście dopisało i pech mnie ominął, a jeżdżę na dętkach. Drużynowo kończymy na 5. miejscu z niewielką stratą do 4. pozycji.
Autor: Radek Perczyński
Zdjęcia: Zbigniew Świderski