Gdy na produkcie Bontragera widać 3 „iksy”, jasnym jest że to produkt flagowy.
Top’owe Aeolus XXX 6 ze stożkiem 60mm to na pewno koła do szybkiej jazdy i uciekania. Idealne na płaskie jak stół Mazowsze.
Miałem okazję przez 2 tygodnie jeździć na takim właśnie zestawie.
Kilka suchych danych
- Włókno węglowe OCLV XXX
- Speed Stability Shaping zmniejsza siły boczne, dzięki czemu umożliwia wyższe i szybszy profil
- Laserowa bieżnia kontroli zapewnia pewną skuteczność hamowania w każdych warunkach
- Stożek o wysokości 60 mm zapewnia kolarzom niesamowitą szybkość, niezrównaną stabilność i pewność
Tyle od producenta.
Przy okazji dodam że na co dzień w mojej Emondzie zamontowane są
Aeolusy 3 PRO ze stożkiem 38mm
To tych kół będę też odnosił się w teście.
Pierwsze wrażenia:
Nowiutkie, wyjęte prosto z kartonu Aeolusy od razu zaskakują wagą. Są bardzo lekkie jak na taki stożek. 1380g komplet w wersji pod szytkę. To naprawdę robi wrażenie. Troszkę jak by trzymać w ręku plastikowe koło zabawkę…
No ale zabawka to nie jest 😉
Koła zostały ubrane w szytki Bontrager R4. Szybka guma na suche warunki. Na bębenek z Ratchet’em trafiła kaseta i po chwili mogłem cieszyć się jazdą.
Pierwsza przejażdżka ze sklepu MyBike do domu nie była zbyt długa. Nie mniej pozwoliła mi na odnotowanie w głowie pierwszych trzech wniosków
- koła naprawdę fajnie szumią 🙂
- szytka daje więcej komfortu przy tym samym ciśnieniu co opona
- koła minimalnie szybciej reagują na dynamiczne łuki
…ale co dalej?
To było pierwsze pytanie jaki przyszło mi do głowy po powrocie do domu.
Naturalnie można spróbować zrobić testy typu przejazd 40km z określoną mocą na kołach moich oraz powtórzyć na testowych. Niestety zmienność warunków i tak zapewne zniwelowała by wiarygodność pomiarów. Poza tym oba tygodnie moich testów kończyły się wyścigami. Dodatkowo na koniec drugiego tygodnia zaplanowany maiłem szczyt formy (Bike Challenge Poznan) i w planie nie było miejsca na tego typu eksperymenty.
Postanowiłem przez cały okres jazdy nie porównywać kół do siebie. Wymyśliłem sobie że będę cieszył się jazdą i zbierał wrażenia. Po 2 tygodniach wrócę do swoich kół, zrobię 2 treningi/jazdy i dopiero postaram się zestawić ze sob oba komplety! Genialne 🙂
Koła to rzecz która zmienia dużo w rowerze.
Troszkę inaczej zachowują się w zakrętach, inna opona może charakteryzować się i inną przyczepnością. Inaczej też wygląda moc hamowania.
Tak naprawdę potrzebowałem dwóch solidnych treningów żeby w pełni otworzyć się na nowych towarzyszy drogi.
Dalej już było tylko dobrze 🙂
Bieżnia hamulcowa szybko się przetarła i rower zatrzymywał się w sposób satysfakcjonujący. Niestety (lub na szczęście) nie miałem okazji sprawdzić parametrów hamowania w deszczu. To były piękne, słoneczne dwa tygodnie 🙂
Coraz śmielej poczynałem sobie w szybkich, ciasnych zakrętach. Koła są bardzo sztywne. Doskonale reagują i prowadzą idealnie tam gdzie sobie tego życzyłem. Jak po sznurku. To robi wrażenie.
Nie było też problemów z ocieraniem czy innymi „kwiatkami” w czasie sprintów, z mocą grubo ponad tysiąc watów. Rower szedł jak burza, przyjemnie pomrukując szumem karbonowego stożka. Po prostu bajka!
Super! Ale czy te koła są szybsze?
Dobre pytanie.
Przyznam się szczerze, że od jakiegoś czasu w mojej głowie wytworzyło się przeświadczenie, że na mazowieckie ściganie niezbędne są wysokie stożki.
Raz, że mnóstwo moich kolegów takie właśnie ma- dwa, że oczytałem się o zyskach aerodynamicznych, które przekładają się na oszczędności watów i finalnie na prędkość kolarza. Czy można nie pożądać takiego „abgrejdu”?
W drodze na pierwszą testową ustawkę z kolegami, w głowie rosła myśl- „teraz to poszarpię”. Wyobrażałem sobie siebie skaczącego w odjazd na solo, zostawiającego całą grupkę przyjaciół z tyłu, delektującego się połykanymi kilometrami i przyjemnym szumem obręczy. Przeświadczenie to urosło w mojej głowie do rozmiarów średniej wielkości piramidy 😉
I teraz wyobraźcie sobie, że nawet na topowych kołach utrzymanie 450W aby zbudować odjazd, boli tak samo jak na kołach za 500zł! No szok normalnie! Nie jest ani troszkę lżej. Płuca płoną tak samo mocno, a nogi wcale nie kręcą korbami z większą siłą.
Goniąca grupa spięła szyki w pogoni i doszła mnie przed umówioną kreską. Mur upadł- szarość i beznadzieja…
Ale jak to?- ano tak to…
Prawda jest taka, że zakładając takie koła nie doświadczysz przepaści. Nie zmienią Cię w kolarza dominatora, jeśli nim nie byłeś wcześniej. Nie podniosą FTP ani wydolności…
Czyli co, nie warto?
Warto!
Choć niemożliwym jest to zmierzyć w warunkach bojowych, wyraźnie koła lubią szybką jazdę. Przy prędkościach powyżej 40km/h ich praca na czele grupki jest nieoceniona. Czuć że rower ma ochotę jechać szybko. Powietrze świszczy i z wdziękiem ustępuje miejsca rozpędzonemu kolarzowi.
Naturalnie nie rozpędzą się same, ale zapraszają do szybkiej, agresywnej jazdy. Jestem zdania (choć nie poprę go niczym poza odczuciami) że przy dużych prędkościach generują nieduży zysk. jeśli nie masz kopyta, nawet te koła nie dadzą Ci zwycięstwa na solo. Jeśli jednak noga jest, minimalny zysk prędkości można zamienić na celebrację szampanem, lub bardziej przyziemnie- na kaffkę w restauracji spod znaku zakrzywionej fryty. Ogolona ustawka? Należy się!
Mało plusów?
W sumie jest coś co mogę powiedzieć na pewno.
Na tych kołach rower wygląda obłędnie. To jest prawdziwy zysk dla właściciela. Kawa po jeździe smakuje lepiej, a koledzy poklepują po ramieniu kiwając porozumiewawczo głowami. Próżność najedzona do syta! 🙂
Powoli zbliżając się do końca wpisu, chcę obalić jeden z mitów dotyczących wysokich obręczy- boczny wiatr.
Naprawdę nie jest źle. A już na pewno nie aż tak, jak twierdzą niektórzy.
Wiadomo- mamę oszukasz, tatę oszukasz, ale powierzchni bocznej już nie… Silne porywy są odczuwalne. Nawet najlepszy kształt tego nie zniweluje. Zapewniam jednak że wszystko jest do opanowania i pod kontrolą. Nie zamiecie Cię na przeciwległy pas drogi. Da się jechać!
I „się” jeździło 🙂
To były bardzo przyjemne dwa tygodnie. Przyzwyczaiłem się do tych kół i w mojej głowie wcześniej wspomniana myśl ukorzeniał się bardziej.
Ja naprawdę potrzebuję tych kół…
Kochanie, gdzie jest nasza przenośna lodówka? Muszę wyciąć sobie nerkę 😉
Dziś wróciłem do swojego kompletu kółek
Czas na porównanie!
…
Kurna, no też było fajnie. To nie są złe koła, zatem nie jechało się źle.
Eeee… nie będę porównywał.
Wolę cieszyć się naprawdę dobrymi wspomnieniami z dwóch tygodni testów, zakończonych całkiem udanym startem na UCI Gran Fondo Poznań i zrobioną kwalifikacją na przyszłoroczne Mistrzostwa Świata Masters. Być może to właśnie Aeolusy XXX 6 mnie tam zaniosły? 😉
Celem podsumowania…
To naprawdę świetne koła dla ambitnych zawodników.
Jeśli kręcisz 250W FTP, raczej na płaskich wyścigach nie warto iść w odjazd. Jeśli jednak, Aeolusy niewiele Ci pomogą. Być może jesteś lekki i W/kg wypada dobrze, ale w góry można kupić koła lżejsze bez stożka. Zysk będzie większy.
Jeśli jednak moc bezwzględna się zgadza, w nogach masz dynamit, a wola walki nie mieści się w Twoim salonie- te koła poniosą Cię do przodu szybciej niż wiatr! Takie moje skromne zdanie 😉
Punktując:
- lekkie solidne koła
- sztywność boczna i wzdłużna doskonała
- świetne piast (DT 240) kręcą się gładko
- niosą jak złe przy dużych prędkościach
- przyjemnie szumią
- zabójczo wyglądają
Jakieś minusy?
Przy bardzo szybkim łuku (45+) i silnym bocznym porywie wiatru, w momencie gdy lekko odciążyłem kierownicę przednie koło zaczęło łapać minimalne wibracje. Dociśnięcie kiery natychmiast zlikwidowało objaw. Jestem zdania że to bardziej mój błąd techniczny niż wada produktu. Ze sprzętu trzeba umiejętnie korzystać.
Poza tym niuansem, nie doszukałem się minusów.
No może cena…
Ale to już kwestia indywidualna. Ja Wam do kieszeni nie zaglądam 😀
Ps. Koła będzie można wrzucić w swój rower. Warszawski sklep MyBike.pl będzie udostępniał zestaw testowy do czerwca 2019r.
Dzwonić, pytać, jeździć 😉
Pozdrower!
Maciek Puź