X – Socks Bike Professional – Test

DSC_0030lrTuż przed wyjazdem na zgrupowanie treningowe otrzymałem do testów skarpetki X-socks Bike Professional. X-Socks to marka legendarnej i chyba najlepszej firmy specjalizującej się w produkcji wysokiej jakości bielizny termo aktywnej. Marka szczególnie doceniana jest przez narciarzy i snowboardzistów, w świadku kolarskim jednak wydaje się być mniej znana. Podczas trwania testów na moje nowe skarpetki zwracały głownie uwagę osoby, które zamieniają w zimie rower na deskę lub na parę desek. Czy warto zainteresować się tą marką będąc kolarzem? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie w tym teście.

Pierwsze wrażenie

Pierwsze co się rzuca w oczy to niezbyt niska cena. Czy warto kupować bieliznę w takiej cenie? Ok to mój test ma odpowiedzieć na to pytanie. Dalej mamy masę napisów na opakowaniu wyjaśniających technologie zastosowane w produkcie. Ogólnie kosmos, według opakowania skarpetki zapobiegają: pęcherzom, podrażnieniu , przegrzewaniu, siniakom, uczuciu piekących stóp, kurczą mięśni. W dotyku x-socksy wyglądają przede wszystkim solidnie. Mam masę tanich sportowych skarpet, które po 2 założeniach przypominają siatkę na ryby. Tu mam pewność że produkt przetrwa znacznie dłużej. Jednak grubość skarpety sprawia że jestem sceptyczny jeśli chodzi o zastosowanie ich w wysokiej temperaturze. No cóż pozostaje sprawdzać i testować.

Środowisko testowe

Na samy początku zastanawiałem się jak można testować skarpetki przebywając na południu słonecznej Hiszpanii, gdzie warunki atmosferyczne rozpieszczają fanów dwóch kółek a cześć kolarskiej garderoby jaką są skarpetki wydaje się być pomijalna. Otóż nie do końca. Rejon Calpe słynie przecież z zimnych wiatrów a długie podjazdy i zjazdy sprawiają, że bardzo ciężko osiągnąć komfort termiczny. Przegrzewanie się na podjeździe i wychłodzenie na zjeździe to w warunkach treningu niezbyt miłe uczucie. W warunkach zawodów może decydować o lepszym miejscu a na najwyższym poziomie być może nawet o obecności na podium.

Dzień 1

Pogoda: Słoneczny dzień, temperatura w cieniu ok 14 stopni, w słońcu ok 22. Typowy dzień w którym gotujesz się na podjeździe i zamarzasz na zjeździe.

Cel: Port de Tudons 1050 m n.p.m. ok 20 km podjazdu z poziomu morza.

Na początek wrzucam skarpetki i zastanawiam się czy dobrze robię. Wyglądają na grube i ciepłe czy na patelni między górami w pełnym słońcu nie będą za ciepłe?  Godzina dojazdu do Benidormu i zaczyna się podjazd. Trzeba zrzucić wszystkie zbędne ciuchy: rękawki, nogawki, kamizelka. Prędkość średnia 14 km/h, wydaje się że z nieba leje się żar. Podjazd dłuży się w nieskończoność, myślę o tym co mam na nogach i nic nie czuję ! Skarpety zdecydowanie nie są za ciepłe. Należę jednak do osób które raczej do osób ciepłolubnych więc pierwszym testem będzie zjazd. Pod szczytem zaczyna robić się chłodniej temperatura pewnie ok 10 stopni pojawia się także wszechobecny w tych rejonach wiatr. Na zjazd trzeba się ubrać ciepło – teraz prawdziwy test. 6 km zjazdów cały czas +45 km/h, rękawki i nogawki z dzianiny przewiewa wiatr. Chłód wdziera się w każde miejsce nie chronione przez ubranie, a stopy dalej czują się świetnie mimo letnich butów. Kolejny podjazd, kolejne rozregulowanie organizmu dalej jest wszystko ok – można zapomnieć że ma się cokolwiek na nogach. Ostatni zjazd, słońce znika za chmurami teraz jedyne 25 km cały czas w dół i kolejne sprawdzanie się X-socksów. Bo jedyne miejsce w którym udaje się uzyskać komfort termiczny na całej 115 km trasie to są właśnie stopy !

Dzień 2

Pogoda: Wreszcie słabszy pogodowo dzień ! Normalnie żaden powód do radości ale mam skarpetki do przetestowania ! temperatura ok 12 stopni, w koło piętrzą się chmury, wieje chłodny wiatr a wilgotność potęguje uczucie chłodu. Dzień w którym spokojnie na długą szosową trasę  po w miarę płaskim terenie trzeba wrzucić na letnie buty pokrowce. Ja jednak nimi nie dysponuję ! Mam za to skarpetki X-socks.

Cel: 120km po płaskim w grupie.

Jedziemy! Od razu przy większej prędkości robi się chłodno, dziś naprawdę ciężko będzie dobrać ubiór do zmiennych warunków. Z takich tras często wracam z przemarzniętymi stopami, z charakterystycznym uczuciem przemarznięcia koniuszków palców. Tempo w grupie rośnie, zaczynam się grzać, x-socksy spisują się świetnie, następnie wjeżdżamy w teren zalany wodą, jedna z chmur musiała przejść tędy całkiem niedawno. Grupa zwalnia żeby nikt nie przewrócił się na śliskiej nawierzchni, tętno spada do regeneracyjnego zaczynam czuć chłód. Takie mieszane uczucia trwają już do końca treningu. Do domu prowadzą zjazdy w chłodzie. Po 4h i 120 km, zmęczeniu i rozregulowaniu termicznemu organizmu  spodziewam się typowego przemarznięcia stóp. Jednak nic takiego nie nadchodzi. Skarpetki naprawdę działają !

Dzień 3 – Polska

Pogoda: Choć pierwsze dni po powrocie były podobnie ciepłe jak na zgrupowaniu to tydzień później powitało mnie typowo polskie przedwiośnie. 8 stopni, szaro i wiatr.

Po intensywnym treningu na wyjeździe, od tygodnia wychodzę tylko na lekkie przejażdżki. Skarpety pomagają uzyskiwać komfort termiczny mimo ciężkich warunków do trenowania na szosie. Dodatkowo po wielu dniach używania skarpety wyglądają jak wyjęte z paczki, brak jakichkolwiek dziur i przetarć. Naprawdę nie żałuję że je mam.

 Podsumowanie

DSC_0040lrPo kilkunastu razach z x-socksami zastanawiam się czy znalazłem jakieś wady. Jeśli chodzi wygodę i komfort to nic lepszego na stopach nie miałem. Ogólnie skarpety sprawiają że chętnie sprawdzę resztę bielizny firmy x-socks. Jednak w przypadku skarpet znalazłem jedną wadę. W czasach internetowych strażników kolarskiej stylówy, w czasach kiedy na lokalnej ustawce sprawdza się nie tylko formę ale także wygląd , x-socksy wydają się zwyczajnie nie za ładne, połączenie białego z czarnym i pomarańczowym, dodatkowo z białym w dolnej podatnej na zabrudzenia części wydaje się niezbyt trafione.  Cóż zapewne zespół naukowców rodem z nasa który projektował te cudo był tak drogi, że nie starczyło na stylistę 😉 Jeśli tylko w elemencie wyglądu produkt zostanie poprawiony będziemy mieć skarpetkę doskonałą 🙂 A tym czasem każdy kto nie boi się chłodu i trenuje lub startuje bez względu na warunki pogodowe, powinien posiadać przynajmniej 2 pary skarpetek x-socks. Produkty x-socks, x-bionic dostępne oczywiście w sklepie MyBike. Polecam!

Trek Crockett 5 disc – coś na zimę.

Wszystko zaczęło się od tego,że potrzebowałem roweru do  jesienno- zimowych treningów,  takiego do którego będzie można zamonotować błotniki i przyjemnie nabijać kilometry. W momencie podejmowanie decyzji posiadałem jeszcze typową szosówkę ze średniej półki i dobrego górala fullsuspension.

Miała być przełajówka. Był wybór- kupić używkę za połowę ceny tego roweru i w większości dostać sprzęt już trochę zajeżdżony,na nieco przestarzałym osprzęcie i hamulcach Cantilever,których szczerze nienawidzę,nawet bardziej niż v-brejków,.Natomiast z drugiej strony  miałem wypasioną nówkę na Shimano 105 z tarczówkami i dożywotnią gwarancją na ramę. Ostatecznie wybrałem tę lepszą opcję,z czego się bardzo cieszę:

corcetPierwsze wrażenie:

Jako,że nie pozwoliłbym komuś innemu złożyć swojego roweru,odebrałem go „do samodzielnego montażu”- w pudełku. Trek naprawdę dobrze się spisuje pakując swoje rowery (swoją drogą trochę ich już złożyłem). W środku wszystko było porządnie pozabezpieczane foliami i gąbkami. Niecała godzina,kubek herbaty i rower był gotowy, jeszcze tylko chwila na dopasowanie błotników i można było jeździć.

Przy wzroście 177cm wybrałem rozmiar 52,niby trochę mało- w pewnym momencie zacząłem się nawet zastanawiać czy aby nie przegiąłem,jednak kilka rundek po pokoju a potem przejażdżka na podwórku uświadomiły mi,że była to bardzo dobra decyzja.

Rower jest krótki,nawet bardzo,dodatkowo stromy kąt główki sprawiają,że można nim swobodnie manewrować  nawet w mocno „zawiłym” terenie.

Rama jest naprawdę sztywna,podczas interwałów na maksymalnym przełożeniu czuć jedynie  delikatne uginanie,które spowodowane jest raczej właściwościami kół,co do których ostatecznie mam parę zastrzeżeń.

Na uwagę zasługuje wewnętrzne prowadzenie linek. Bardzo fajna rzecz,szczególnie podczas noszenia roweru,co w przełaju zdarza się dość często.

Osprzęt Shimano 105 bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Zmiana biegów jest szybka i precyzyjna stąd też nie widzę sensu inwestowania w wyższe grupy,które działają absolutnie tak samo. Po przejechaniu ponad 3500km działa tak jak w dniu kiedy złożyłem rower.

Jedyną rzeczą wymienioną w napędzie jest kaseta,której stopniowanie (12-28) zwyczajnie mi nie pasowało. Zastąpiłem ją 12-25

Producent wyposażył rower w opony o szerokości 32mm,dla mnie zupełnie wystarczające. Z resztą, chcąc się ścigać, nie mam co myśleć o dużo szerszych –  limit UCI to 33mm

Po przesiadce z amortyzowanego górala jazda po lesie była swego rodzaju wyzwaniem. Już nie mogłem pedałować na maksa jadąc prosto przed siebie, doszedł też element techniki jazdy. Na początku trochę mnie to denerwowało,w końcu byłem wolniejszy niż wcześniej,jednak wystarczył niecały miesiąc,żeby przyzwyczaić się do nowego stylu jazdy i czerpać z niego same korzyści.

W seryjnej konfiguracji, z najtańszymi pedałami Shimano Trek waży około 9,3kg.Według mnie jest to naprawdę niewiele,biorąc pod uwagę,że rowery profesjonalistów są jedynie około kilograma lżejsze.

Waga samej ramy(aluminium) jest imponująco niska 1240g przy naprawdę sporych przekrojach rur i wysokiej sztywności.

Niewątpliwie zaletą jest  możliwość zrobienia z Treka typowej szosówki. Właściwie nie do końca typowej, bo w Polsce mało kto jeszcze słyszał o hamulcach tarczowych w rowerach szosowych…. W każdym razie wystarczy na seryjne obręcze założyć odpowiednie opony. Standardowy slick 23mm jak najbardziej się do tego nada. Co ciekawe, w ramie bez problemu mieszczą się również koła 26” z oponami do 2,2.

Oczywiście,żeby nie było tak pięknie trzeba też coś skrytykować,taki zwyczaj w naszym kraju. Tym razem padło na koła. Mam co do nich mieszane odczucia. Jest to standardowa konstrukcja ze średniej półki, na wyścigi trochę za ciężkie a na treningi zdecydowanie za lekkie. Stąd też mam w planach wymianę ich na 2 komplety. Jeden typowo wyścigowy a drugi możliwie najgorszy i najcięższy – na treningi.

Jest jeszcze jedna rzecz, standardowe siodło to straszna kanapa i w związku moim tyłkiem przyzwyczajonym do wyścigowych desek musiałem je wymienić 🙂

Zaszufladkowano do kategorii Rowery

Moja pierwsza jazda rowerem szosowym

Koniec sezonu za mną, został tylko jeden wyścig XC – dla przyjemności, a więc przyszedł czas na inne ciekawe zajęcia, na przykład testowanie rowerów. Nie jeździłam do tej pory rowerem szosowym, ale ze względu na dość dużą odległość do pracy (32 km) pomyślałam, że przyszedł czas spróbować. Do tej pory przez całe lato starałam się przynajmniej raz w tygodniu przyjechać do pracy rowerem, jednak czas dojazdu przy idealnych warunkach wynoszący 1h19min, a przy niekorzystnym wietrze nawet 1h25min nie był zbyt konkurencyjny wobec samochodu (ok. 45 minut). Do testu dostałam super lekki karbonowy TREK DOMANE 5.2.

DSC_0031

Pierwsze wrażenie – jest rzeczywiście lekki, waga z pedałami to 7,8 kg, czyli o wiele mniej, niż mój (górski) rower wyścigowy. Z takim rowerem to można wszędzie iść, wnieść go do mieszkania na 3 piętro, albo po dowolnych schodach. Tylko czy mój kręgosłup wytrzyma to pochylenie – już przy pierwszym krótkim przejeździe czułam lekki ból w środkowej części pleców. Być może jednak rozmiar ramy 50 (męska), to trochę za dużo, bo kobiety mają proporcjonalnie krótszy tułów, a dłuższe nogi. Przesunięcie siodełka nieco do przodu pomogło, chociaż przydałoby się jeszcze nieco je podwyższyć – no właśnie – długość nóg u kobiet jest inna.

Droga do pracy – 32 km, kierunek na południowy zachód

Mój rekord na tej trasie rowerem górskim, wyścigowym, to 1h15min, ale przy prawie bezwietrznej pogodzie i w czasie, kiedy byłam w środku sezonu wyścigów, czyli w najlepszej formie. Ostatnio jesienią przy wiatrach z kierunków zachodnich i północnozachodnich, było już znacznie gorzej, nawet 1h23. No więc sprawdziłam pogodę na dzisiaj – ma być ładnie, słonecznie i ciepło, jest tylko jeden problem: wiatr z kierunku SSW, czyli dokładnie z takiego, w jakim jadę. Łatwo nie będzie, ale spróbujemy, w końcu dużo już pięknej jesieni nam nie zostało. Moja trasa zaczyna się od podjazdu pod skarpę ulicą Idzikowskiego –  i to tam poczułam prawdziwą różnicę, jechało się naprawdę lekko. Dalej ul. Puławską po równym asfalcie, ale pod wiatr osiągałam naprawdę dobre prędkości, z maksymalną (podkręślę – pod wiatr) – 37.3 km/h. Niestety po skręcie w mniejsze ulice nie było już tak wygodnie, bo jednak nierówny asfalt trochę utrudnia jazdę, chociaż nie było tak źle, jak się obawiałam. Karbonowa rama chyba jednak trochę amortyzuje. Tylko, że z czasem wiatr był coraz silniejszy, na odcinkach na południe było to coraz bardziej odczuwalne, a na odcinku ul. Słonecznej, jadąc na zachód, bałam się, że zostanę zdmuchnięta. Jazda Aleją Krakowską byłaby na pewno przyjemniejsza, gdyby nie wiatr. Mimo wszystko udało mi się osiągnąć jeden z najlepszych czasów na tym dystansie: 1h18min. Tutaj można zobaczyć zapis mojej trasy.

Mimo moich problemów z kręgosłupem, jazda rowerem szosowym naprawdę mi się spodobała. Na pewno spróbuję jeszcze raz się przejechać przy korzystniejszych warunkach, a być może spróbowałabym porównać ten rower z innym, o mniejszej ramie. Przede wszystkim jestem wdzięczna MyBike.pl za to, że miałam okazję przetestować jazdę rowerem szosowym, i to jakim :).

Powrót

Nie zdecydowałam się na przejechanie całej trasy rowerem tylko z jednego powodu: o tej porze, po zmianie czasu na zimowy szybko robi się ciemno, a jazda po nieoświetlonej drodze, tuż obok pędzących ciężarówek i innych samochodów, do przyjemnych nie należy. Już pierwszy odcinek dojazdu do autobusu pokazał, jakie możliwości daje ten rower przy jeździe z wiatrem. Jazdę do domu zaczęłam w Magdalence, oczywiście w większości bocznymi drogami, aż do Warszawy, dalej Puławską i Idzikowskiego w dół. Prędkości mówią same za siebie. Na odcinku 22 km prędkość średnia ponad 30 km, na Puławskiej prędkości ok. 40 km/h (i więcej), w dół Idzikowskiego prędkość maksymalna 51,11 km/h. Najważniejsze, że podczas jazdy po asfalcie czuję, jakbym płynęła, a nie jechała. Jazda po kostce też nie stanowi dużego problemu, może tylko nierówny asfalt pełen dziur sprawiał mi kłopot. Na pewno da się jeszcze więcej wycisnąć z tego roweru, jak ktoś potrafi. Ja na razie mimo wszystko jechałam trochę asekuracyjnie, w paru miejscach mogłam się bardziej rozpędzić, ale jeszcze trochę się bałam. Zdecydowanie zachęcam wszystkich, którzy mają do pracy ponad 20 km. Zachęcam też do testowania rowerów w sklepie MyBike.pl, bo warto. Przy okazji podzielę się jedną obserwacją: jadący z przeciwka, ciemną ulicą rowerzysta bez lampek, za to w wielkiej odblaskowej kamizelce naprawdę nie jest widoczny. Warto mieć lampki. I odblaski.

Trek Lexa Blue /2014, czyli coś w nieco bardziej przystępnej cenie

DSC_0038

Jazda rowerem Trek Domane 5.2 naprawdę nastawiła mnie pozytywnie do rowerów szosowych. Po nim trudno mi będzie myśleć o dojazdach do pracy rowerem górskim. Jest lekko, szybko i wygodnie, pytanie tylko, czy to samo będzie w przypadku tańszych modeli. Chciałam również upewnić się, który rozmiar ramy jest dla mnie odpowiedni, bo jednak po długiej jeździe mój kręgosłup nieco to odczuł. Tym razem do testowania dostałam rower Trek Lexa Blue/2014, w rozmiarze 47 cm. Waga tego roweru to 10 kg, w więc ponad 2 kg więcej, niż karbonowy Trek Domane, ale nadal sporo mniej, niż mój rower górski. Mimo większej wagi, nadal jazda tym rowerem była przyjemna, lekka, a noszenie go po schodach niezbyt uciążliwe. Tym razem nie jestem w stanie ocenić, jaki wpływ na szybkość jazdy miał wybór tego roweru, bo przede wszystkim trzeba było się zmagać z jeszcze silniejszym wiatrem (16,7 km/h zamiast 6,7 km/h), z kierunku SSW. Na pewno przekonałam się na własnej skórze, że jednak rama 50 cm jest dla mnie lepsza. Wiem już, że warto mieć rower szosowy, bo jazda na nim po asfalcie jest o wiele wygodniejsza i mimo niekorzystnych warunków, maksymalne prędkości osiągane na tym rowerze sugerują, że naprawdę jest szybciej.

Moje (fana 26 cali) przygody testowe z rowerami Treka 29 cali …

W sezonie 2013 miałem możliwość przetestowania w boju 2 rowerów z kołami 29 cali ze stajni Treka w MYBIKE.PL . Jako zagorzały fan tradycyjnych kół 26 cali podszedłem do testów dosyć sceptycznie. Co z tego winiknęło przeczytacie poniżej …

28401.jpg.thumb_300x300

Trek Superfly Full Al Elite '2013
Pierwszą maszyną, którą testowałem był full z oferty na 2013. Test nie był to byle jaki, bo trwał równe 24h w potwornym upale i kurzu na trasie wyścigu Mazovia 24h w Wieliszewie.
Sprzęt już na pierwszy rzut oka budził mój respekt – aluminiowa rama z solidnym zawieszeniem w połączeniu z wielkimi kołami dawała poczucie niezniszczalności. W trakcie testu nazwałem tego Treka pieszczotliwie „czołgiem”.
Nie będę się rozpisywał o osprzęcie i wyposażeniu, bo to każdy może sobie sprawdzić w specyfikacji. Wolę raczej opisać wrażenia z długodystansowej jazdy na tym Treku. 1085174_666499903379508_1670549252_o
Trasa wyścigu Mazovia 24h przebiegała po płaskim terenie typowym dla Mazowsza – począwszy od sosnowych lasów, poprzez piaszczyste łachy, aż po rozległe łąki. Ogólnie podłoże było wyjątkowo wyboiste i nieprzyjemne do jazdy.
Na wyścig przygotwłem 2 rowery – mojego wylajtowanego, wyścigowego Cannondale’a F700 i lekko ciężkawego, pancernego Trek’a Superfly Full. Po przejechaniu pierwszego okrążenia wybór padł zdecydowanie na fulla.  Wygodna pozycja i łatwość pokonywania trasy usianej dziurami przemawiały za Trekiem. Dzięki dużym kołom i amortyzacji rower przejeżdżał wszystko co stanęło na jego drodze niczym czołg. Na całej pętli liczącej 14km były zaledwie dwa miejsca gdzie musiałem podnieść tyłek z siodełka, żeby uniknąć wybojów. Resztą trasy zajmowały się amortyzatory Fox’a i koła 29′. Moim zadaniem było tylko napędzanie tej maszynerii. 1011578_10200268538662067_1615612028_n
W sumie w czasie tego testu bojowego spędziłem na siodełku ponad 11 godzin i przejechałem ponad 220 km. W przeciwieństwie do większości startujących w Mazovii 24h nie uskarżałem się na bóle pleców i tyłka. Przez całe 24 godziny utrzymywałem równo tempo jazdy. Razem z Mają, zajęliśmy bezapelacyjnie pierwsze miejsce w kategorii Duo Mix.
Podsumowanie dot. testowanego Treka:
+ świetne zawieszenie
+ porządny osprzęt
+ wysoki komfort jazdy
+/- pozycja na rowerze dostosowana raczej do dłuższej jazdy niż szybkiego ścigania
– wysoka cena

Trek Superfly 5 '2014

39113.jpg.thumb_300x300Ta maszyna była w moim posiadaniu przez równe 2 tygodnie – odbyłem na niej kilka treningów oraz przede wszystkim zaliczyłem 2 starty (Poland Bike w Jasienicy i ŚLR w Kielcach).
Superly 5 to raczej podstawowy model 29 cali z oferty Treka na 2014. Byłem ciekawy jak tej klasy rower spisze się na trasach wyścigów. Jedyną różnicą względem specyfikacji fabrycznej były typowo wyścigowe opony Bontrager 29-0 Team Issue w rozmiarze 1.9 (waga realna 415g), które założyli specjalnie dla mnie w MYBIKE.PL .  Waga roweru oscylowała w granicach 12,5kg co nie zapowiadało rewelacji w czasie ścigania, ale przecież to model za rozsądne pieniądze. Wizualnie sprzęt sprawiał bardzo dobre wrażenie – połączenie czerni i bieli nadawało mu profi wyglądu, co jak wiadomo skutecznie obniża morale konkurentów na starcie wyścigu.
Jak to zwykle bywa, musiałem rower ustawić pod siebie. Mimo odwrócenia i opuszczenia mostka kierownicy, moja pozycja na rowerze była względnie wyprostowana. W tym wypadku było to nawet korzystne, gdyż nie musiałem nadmiernie obciążać kontuzjowanego nadgarstka. testowanie
Już w czasie pierwszej jazdy rower sprawiał wrażenie lżejszego niż w rzeczywistości. Mimo ( a może dzięki) szerokiej kierownicy był dosyć zwrotny. Nie było to może równie zwinne pląsanie na prawo i lewo co na moim Cannonie 26 cali, ale tragedii również nie było. Pewnym problemem dla mojej psychiki była szerokość kierownicy – w ciasnym terenie bałem się, że rower może zostać między drzewami, a ja dalej polecę sam …
Bardzo przypadło mi do gustu to w jaki sposób koło 29 cali przenosiło napęd. Mimo drobnego bieżnika na oponach nie było mowy o zrywaniu przyczepności w czasie sztywnych podjazdów lub sprintów. testowanie2
Jeżeli mowa o sprintach, to Trek nie był w tym przypadku mocarzem. Podejrzewam, że odpowiadała za to duża masa rotująca kół oraz waga całego roweru. Jest tu duże pole do poprawy przy zastosowaniu lżejszych komponentów.
To co się traciło na sprintach można było nadrobić w czasie podjazdów. Zarówno te jechane na sztywno i miękko były przyjemnością. Tylne koło Treka działało niczym koło zamachowe – niemal idealnie niwelowało moment bezwładności w czasie pedałowania. Nie odczuwałem typowych szarpnięć korby. Najlepszym potwierdzeniem tego był ślad jaki zostawiała tylna opona na podłożu – widać, że koło cały czas przenosi napęd i ślad jest jednolity. Przy podjazdach na 26 calach ślad jest na przemian mocniejszy i słabszy – łatwo zauważyć w którym momencie noga naciskała najmocniej na korbę – sztywny podjazd.

Test bojowy nr.1 – Poland Bike w Jasienicy
Trasa PB na północy Mazowsza zapowiadała się dosyć płasko i szybko. Wielkie koła zachęciły mnie do startu na dłuższym dystansie – w końcu miało nie być wspinaczek na szczyty, tylko szybka jazda w pociągach. 1383869_638205129544928_1095486713_n
Od początku Trek spisywał się doskonale. Na pierwszych kilometrach tempo było wyjątkowo szybkie co dawało przewagę rowerom 29 cali. Utrzymanie prędkosci nie stanowiło problemu. Na następnych kilometrach testówka również pokazała się z dobrej strony – piaszczyste odcinki mogłem przejeżdzać środkiem bez zbędnego wybierania najlepszego toru jazdy i to na wąskich semi-slickach 1.9. Myślę, że w takim piachu jedynie koła 26 cali na bezdętkach mogą próbować utrzymać się za 29 calami. Na oponach 2.1 w moim Cannondale’u nie szło by mi tak dobrze.
Kolejne kilometry aż do samej mety to zespołowa gonitwa po lasach i łąkach. Na koniec kilometrowy sprint po asfalcie.
W czasie całego, dosyć monotonnego wyścigu doszedłem do wniosku, że nazbyt wyprostowana pozycja nie pozwala mi w 100% wykrzesać z siebie siły do jazdy. Z kolejnymi kilometrami stawało się to dla mnie oczywiste. Pozycja na rowerze to jednak sprawa indywidualna i wymaga dłuższego czasu do optymalnego ustawienia.

Test bojowy nr. 2 – Finał ŚLR w Kielcach
Ze startem w Kielcach wiązałem duże nadzieje – chciałem zdobyć mozliwie najwięcej punktów do generalki i wymazać z niej słaby start w Daleszycach. Wszystko zapowidało się dobrze – forma dopisywała, pogoda była idealna, a rower dobrze przygotowany. Po doświadczeniach z PB w Jasienicy zmodyfikowałem dodatkowo ustawienie siodełka i kierwonicy – wydawało się być lepiej.
Pierwsze kilometry wyścigu to była szybka jazda po asfaltach i szutrach. Nie mogłem się doczekać prawdziwych górek i trudniejszego terenu.
Gdy zaczęły się pierwsze podjazdy, Trek pokazał swoje zalety –  doskonała trakcja na dziurach i korzeniach pozwalała na bezproblemowe wyprzedzanie. Dopiero na bardzo stromym podjeździe, gdzie trzeba było wpychać rower, zaczęła przeszkadzać spora masa roweru. Muszę przyznać, że wpychanie Treka przez dobre 100m w pionie nie było przyjemnością …
Bardzo chciałem zobaczyć jak Trek będzie spisywał się na trudnych technicznie zjazdach. Po pokonaniu pierwszych kilku zjazdów miałem mieszane uczucia – duże koła dawały spory komfort psychiczny przy pokonywaniu uskoków, kamieni, korzeni i innych przeszkód, ale jednocześnie sprawiały, że rower był mniej zwrotny od tradycyjnych 26 cali. Przy dużych prędkościach pokonywanie ciasnych zakrętów sprawiało trudności i często miałem wrażenie, że nie zmieszczę się w zakręcie. Biorę pewną poprawkę na swój styl jazdy, który jest dostosowany do możliwości mojego roweru na małych kołach. Jestem na 99% pewny,  że po dostosowaniu stylu jazdy do możliwości roweru, Trek nie sprawiałby mi żadnych problemów.
Niestety mój test został brutalnie przerwany przez dwukrotone przebicie tylnego koła. „Papierowe” opony Bontragera okazały się nieco za delikatne na świętokrzyskie kamienie.Controversy_DSC00004 Nie takiego zakończenia się spodziewałem …
Niemniej nie pozwolę o Treku Superfly 5 napisać złego słowa. Według mnie spisał się bardzo dzielnie jak na stosunkowo tani model z oferty Treka. Jestem pewny, że zainwestowanie kilku PLNów w lżejsze graty uczyniłoby z Superfly 5 porządny rower do efektywnego ścigania w wymagającym, górskim terenie.
Podsumowanie dot. testowanego Treka:
+ doskonałe zachowanie na podjazdach
+ rozsądna cena
+ dobrze działające komponenty (napęd, hamulce)
+/- nieco za mała zwrotność
+/- mało wyścigowa pozycja
– wysoka masa jak na rower do ścigania

Na zakończenie chciałbym podziękować MYBIKE.PL za wypożyczenie rowerów do testów i polecam się na przyszłość 😉 Czytelników zapraszam do testowania pod tym ADRESEM.