fbpx

Piękna słoneczna pogoda w ten długi majowy weekend aż zachęcała, żeby wsiąść na rower. Nieobecność w Legionowie postanowiłem, więc powetować sobie stając na starcie IV edycji tegorocznego cyklu POLAND BIKE w Radzyminie.
Podobną decyzję podjęło wielu zawodników, tak więc w słoneczny poranek 6 maja 2018 roku stanęło nas na starcie dokładnie 621 osób na dystansie MINI (30 km) i MAX (51 km) oraz 124 dzieciaki na dystansie FAN (8 km).
Andrzej Czapski na starcie Poland Bike w Radzyminie

Niewiele – ktoś powie. Na innych edycjach bywało lepiej. Macie rację, ale ci, co nie przyjechali, chyba wiedzieli, co robią.
Trasa niby dobrze znana, ale org z sobie tylko znanych powodów „zacieśnił” mocno trasę MAX nie skracając jednocześnie jej dystansu. Podczas wyścigu miałem wrażenie kręcenia się w kółko, co jednak jest mocno subiektywne i w żadnej mierze nie ujmowało trasie atrakcyjności. Trasa Mini po drobnych korektach wyglądała podobnie do lat ubiegłych.
Mateusz Rybak na pierwszych kilometrach Poland Bike w Radzyminie

Wyścig pogrążył całkowity brak opadów, a właściwie panująca od dobrych dwóch tygodni susza i niespotykane o tej porze i na tej szerokości geograficznej „afrykańskie” wręcz upały. No bo kto to słyszał, żeby złośliwa na co dzień Matka Natura, zafundowała nam w najdłuższy weekend nowoczesnej Europy temperatury rzędu 30 st. C. To jest dobre na Sycylii, ale w kraju Piasta i Rzepichy 20st. C to max, na co można było do tej pory liczyć w maju, a każdy kolarz w ciemno bierze 15st. C – byle stabilnie i bez opadów.
Teraz było inaczej. Niby ciepło, ale nie upalnie, lekki wietrzyk, uśmiechnięte twarze i emocje przedstartowe umilały oczekiwanie w sektorach i jak zwykle w końcu stało się to, co musiało się stać.
Łukasz Momot na trasie Poland Bike w Radzyminie

1,2,3……………………pooooooszli!!!!!!!!!!!!!!

Jak zwykle ogień już od samego początku. Niestety start na szutrowej drodze koło szkoły kogoś przerósł i mój piąty sektor musiał ostro hamować po glebie, która zabrała pięciu może sześciu zawodników. Dziesięć metrów za linią startu. Z jednej strony fart, bo udało mi się minąć tuman kurzu mieszczący kłębowisko ciał i rowerów. Z drugiej niefart, bo czoło sektora już daleko z przodu.
I teraz się zaczęło. KURZAWKA MAZOWIECKA. Czegoś takiego jeszcze nie było. Peleton ciśnie ile sił w nogach. Nie dość, że pył po poprzednim sektorze jeszcze nie opadł, to sami wzbijamy prawdziwe tumany własnego nieprzeniknionego kurzu. Kto jedzie z przodu – ma prawdziwe szczęście, reszta sunie po dwóch stronach drogi niemal na oślep.

Co chwila kimś rzuca, ktoś ma uślizg koła, kogoś stawia bokiem. Generalnie jazda na kole jest bardzo ryzykowna. Nieliczni próbują atakować środkiem, ale szybko opadają z sił i próbują się włączyć do „głównego nurtu”, co tylko zwiększa i tak już niemałe ryzyko.
Dodatkowo wszyscy solidarnie, chrząkają, smarkają, przecierają oczy, okulary i plują na boki. Nic nie pomaga. Piach jest wszędzie. No po prostu horror. I tak prawie bez przerwy, aż do rozjazdu.
Maciek Demiańczuk na Poland Bike w Radzyminie

Czternasty kilometr jest jak wybawienie. Skręcam na MAX, robi się luźniej. W końcu można samodzielnie wybrać optymalną trasę i nie łykać kurzu całego sektora. Nie zmienia to jednak faktu, że przez cały wyścig zmagamy się z wszechobecnym piachem. Nie jest to bynajmniej wina orga. Jest po prostu sucho. Igliwie trzeszczy, suchy jak wiór mech rozstępuje się od kołami gałęzie pękają jak zapałki. Do tego piach. Na trasie, na ścieżkach, na podjazdach i przede wszystkim na zjazdach.
Najgorsze są te strome, z wystającymi korzeniami, pod którymi poprzednie sektory wybiły już solidne dziury. Kopny piach wymusza prędkość, duże skoki hamowanie, a na dole czeka zakręt 90st. Jest FUN.
Krzysztof Mroziewicz na mecie Poland Bike w Radzyminie

Mimo zmiany trasy rozpoznaję charakterystyczne punkty z poprzednich edycji. Trasa jest naprawdę urozmaicona. Nie ma chwili na nudę. Niestety, nawet długie proste, które pozwalały na nabranie prędkości i odpoczynek w tym roku są całkowicie zapiaszczone. Nie ma chwili wytchnienia.
Niektórym niestety szczęście nie sprzyjało. Pod koniec widzę dwóch ratowników, z noszami i rowerem. Nosze już puste. Przodem zawodniczka jest wieziona quadem, minę ma nie tęgą. Coś się stało.
Na sam koniec org serwuje nam prawdziwy interwałowy wysiłek. Zaczyna się znanym wszystkim podjazdem „pod bunkry”, potem szybki i krety singiel, i już do mety trasa faluje niemal bezustannie. I tak przez 10 km.
Beata Kuchniewska na mecie Poland Bike w Radzyminie

Wpadam na metę brudny, umęczony i szczęśliwy, że to już koniec. Jeszcze nie wiem, że straciłem sektor. Jeden punkt. Jeden. Ile zabrakło? Minutę, może dwie. Nic to – odrobi się. Przecież to dopiero początek sezonu.
MyBike.pl MTB Team team zaprezentował się na Poland Bike w Radzyminie naprawdę godnie. Mateusz Rybak wygrał swój sektor i awansował do pierwszego. Radek Perczyński – drugi w sektorze i awans do drugiego. Krzysiek Mrożewski trzeci w kategorii. Reszty nie wymieniam, bo miejsca by nie starczyło. Dało nam to trzecie miejsce. To kolejne już pudło w tym sezonie. I drugie miejsce w generalce. Gratulacje tak trzymać.

Tekst: Piotr Buczyński
Zdjęcia: Zbigniew Świderski

Wyniki MyBike.pl MTB Team na Poland Bike w Radzyminie:

Wyniki MyBike.pl MTB Team na Poland Bike w Radzyminie

%d bloggers like this: