Recenzja Trek Farley

Nasze wrażenia z jazdy, najważniejsze plusy i minusy:

+ Brak amortyzatorów, tłumienie drgań zapewniają grube opony,
+ Niższa masa i brak pochłaniania naszej energii przez zawieszenie,
+ Duży komfort jazdy,
+ Trakcja, poczucie swego rodzaju bezkarności w wyborze trasy, podczas jazdy zawsze mamy pewność, że pokonamy każdą przeszkodę,
+ Zadziwiająca lekkość jazdy, stosunkowo niskie opory toczenia,
+ Walory wizualne roweru,
+ Rama dla roweru fatbike jest gotowa na montaż akcesoriów i zbudowana z myślą o ogumieniu, dzięki któremu nieprzejezdny teren zmienia się w przejażdżkę po parku,
+ Dzięki szerokiej kierownicy rower pewnie się prowadzi a zarazem jest zwrotny,
+ Umożliwia więcej miejsc i sezonów do jazdy:
Wydmy, śnieg, kamienie, piasek – od wyścigów po rekreację,

fatbike_png

Natomiast rzeczy, które nie przypadły nam do gustu:

– Szeroka kierownica nie każdemu pasuje, na szczęście można ją skrócić do własnych preferencji,
– Szeroki rozstaw ramion korby, oczywiście taka jest specyfika roweru, pozwala na lepsze tłumienie nierówności nogami, ale „szerokie pedałowanie” na dłuższych dystansach nie każdemu się spodoba,
– Uniwersalność roweru: niestety nie może to być nasz jedyny rower, nie do końca nadaje się do codziennej jazdy, nie jest to ani rower wyścigowy ani długodystansowy, możemy go traktować jako zabaweczkę

Podsumowując – rower jest godny uwagi i jego zakup ma duży sens, nie musimy rezygnować z jazdy podczas zimy czy złych warunków pogodowych, fatbike budzi duże zainteresowanie przechodniów, i nie bez powodu, bo w europie jest to świeży produkt, nasi koledzy z ameryki północnej już dawno docenili jego zalety. Nie daj się zmylić grubym oponom i masywnemu wyglądzie. Farley jest nastawiony na osiągi – lekki, zwinny, zapewniający prowadzenie dokładnie takie, jakie powinien umożliwiać wszechstronny rower górski. Jeździj, ścigaj się, pokonaj każdą przeszkodę!

Zapraszamy do testowania Trek Farley!
http://mybike.pl/rower-testowy-trek-farley-2015-p-9346.html

Farly6 Test from Piotr Szlazak on Vimeo.

Zaszufladkowano do kategorii Rowery

Trek Fuel EX 9 27,5″

Obrazek

Przyszła paczka, wyjąłem zawartość z pudełka, złożyłem, postawiłem na koła, wygląda ładnie, jest czysty i błyszczący. Kto miałby go rozdziewiczyć jeśli nie ja?
Trek Fuel EX 9 27,5″
DSC_1876
Dużo nowości, nie tylko w Treku ale także i dla mnie.

  • Napęd Sram X1 1×11 z kasetą 10-42 i przednim blatem bez napinacza,
  • Koła 27,5″
  • Damper Foxa z nowym patentem Re:Aktiv
  • Regulowana sztyca Rock Shox Reverb

Najpierw trochę o napędzie.
Kaseta jest już zakładana na nowy bębenek dzięki któremu możemy mieć najmniejszą koronkę 10z, największa koronka ma 42z czyli… jak największa zębatka w korbie większości rowerów. 11 rzędów o takiej rozpiętości w połączeniu z jednym blatem to naprawdę sporo. Ten napęd daje nam najcięższe przełożenie 3.20, a najlżejsze 0.76.
Porównując to z 10 rzędowym napędem 26/38, 11-36 które ma 3.45 / 0.72 możemy łatwo wywnioskować po co 2×10? jak 1×11 daje nam to samo, chociaż dość „słabe” najcięższe przełożenie daje się we znaki, dobrze że mamy tą koronkę 10z, bo przy 11 trzeba było by zmienić blat na 34 lub 36T a wtedy stracilibyśmy nasze 0,72 na hardkorowe podjazdy.

DSC_1900
DSC_1871
Manetka X1 zdecydowanie nie przypadła mi do gustu, potrafi jednym ruchem dźwigni wrzucić 5! biegów, ale zrzucanie jest tylko o 1. Gdy zaczynamy jechać w dół i szybko zwiększamy prędkość… trzeba się sporo na klikać. Wrzucanie o 5 jest fajne, ale tylko wtedy gdy tego naprawdę potrzebujemy, przez rozpiętość kasety zmiana o kilka biegów zdecydowanie nie jest płynna i przyjemna.
Przerzutka X1 jest mała, zgrabna, lekka, ładna i ma mocną sprężynę. Super!
Jeśli chodzi o korbę X1 to długość ramienia 175mm to chyba żart? Tyle że nie śmieszny.
Blacik który działa bez napinacza, budzi obawy i strach przed hopą, ale w tego typie roweru spełnia swoją funkcję w 100%.

DSC_1905 DSC_1903

Teraz coś o zawieszeniu, Fox 32 z serii performance, najlepsza wersja FIT.
Jedno co muszę przyznać że każdy fox jest ładny i lekki, to jest koniec zalet.
Amortyzator tłumi odpowiednio podczas jazdy, ale sama charakterystyka pracy typowa dla foxa nigdy mi nie odpowiadała. Regulacje CTD uważam trochę za bez sens, nie lepiej płynna regulacja kompresji z blokadą? 32ka jest w miarę sztywna, ma oś 15mm, łatwo było ustawić pod siebie, dość mocno progresywny, ciężko dobić.  Niestety brak Kashimy.
Teraz czas na tył, o ile praca amortyzatorów Foxa to kwestia gustu to powietrzne dampery tej marki to była zawsze masakra. Powietrze jest mniej czułe niż sprężyna, do tego foxy były bardzo mało progresywne, ustawiało się SAG 10% a co chwilę się dobijało. Zbyt mała puszka. Więc wszystkie RP23, dhxy air itp… zło!
Ale tutaj mamy DRCV czyli taki dual air, w dodatku Re:Aktiv.
I przyznam szczerze że jestem w szoku, ustawiłem sobie 25% sagu, zawieszenie jest bardzo ale to bardzo czułe, rzeczywiście jak sprężyna, nowe systemy działają, jest progresywny czyli taki jaki powinien być damper powietrzny, niestety tylko do połowy skoku. Gdy przekroczymy tą magiczną granicę, Fox robi się liniowy i łatwo go dobić.
Tutaj „plus” dla Foxa, jest zdecydowanie lepiej niż było,zrobili duży progres w swoim sprzęcie, ale ja i tak zostanę przy Rock Shoxie.

DSC_1940 DSC_1934

Apropo Rock Shoxa i regulowanej sztycy Reverb w wersji stealth czyli z wewnętrznym prowadzeniem. Sztyca do roweru dołączona oddzielnie, trzeba było odkręcić przewód, poprowadzić go przez ramę, dobrać dobrą długość, dociąć, przykręcić, przelać płynem i odpowietrzyć, dopompować i dopiero założyć siodło. Sporo roboty, ale miło że od razu dołączają strzykawki, płyn – pełen zestaw serwisowy. Zamontowana już sztyca cieszy oko, i jest naprawdę przydatna zwłaszcza w takim rowerze, mimo tego że waży ponad 500g to nie zamienił bym jej na sztywny karbonowy kij. Niestety co dobre ma też wady, jak każda regulowana sztyca ma wkurzające luzy… ale co zrobisz? Nic nie zrobisz…

DSC_1929 DSC_1653

Kokpit, kierownica oczywiście Bontrager, model Race Lite. Aluminiowa, 720mm szerokości, świetne gięcie do góry 4º, do tyłu 9º. Spodobała mi się, bardzo wygodna, idealnie szeroka. Mostek tej samej marki, długość 70mm – odpowiednio. Do tego chwyty Bontrager Rhythm z 1 obejmą, kocham te gripy, mam je w zjazdówce, są najlepsze.
Tak więc kokpit w fuelu dostaje ode mnie najwyższą ocenę 🙂

DSC_1731 DSC_1668
Hamulce XT M785, na organicznych klockach, bez radiatorów. No trudno, taka seria, ale klocki szybko się skończą i można założyć ICE TECH, wielki plus za to że tarcze to XT RT86 Ice Tech, nie oszczędzali na tym i dobrze, bo zazwyczaj spotkamy dobre hamulce z kiepskimi tarczami, tutaj jest… wszystko dobre. Sama praca XTków, co kto lubi, hamują dobrze, modulacja odpowiednia, klamka wygodna ale miękka… nie każdy to lubi. Oczywiście XTki to jedne z lżejszych hamulców więc są prawidłowym wyborem w tym rowerze, chociaż ja zdecydowanie wolał bym np Elixira 7 Trail.

DSC_1789

Teraz czas na koła, co tu dużo mówić… chociaż no, jednak jest co mówić.
Przejechałem się kiedyś na EX też chyba 9 ale na kołach 29″… zdecydowanie to nie dla mnie. Nie jeżdżę XC, nie jeżdżę enduro, nie ścigam się w maratonach, nie gole nóg.
Dla mnie wszystkie koła po za 26″ mogły by nie istnieć.
– jeszcze parę dni temu tak myślałem 😉
DSC_1846
DSC_1835
29″ faktycznie mogło by zniknąć ale 27,5″… głupio się przyznać… no spodobało mi się.
Nie wyobrażam sobie tego typu roweru, fulla 120mm skoku na kołach 26″
Na pewno jest to zasługa odpowiedniej geometrii, krótkiego chainstay, fuel jest naprawdę zwinny i skoczny, na manuala rwie się łatwiej niż mój session, w ciasnych bandach też czułem się dobrze, już nie będę mówił jak dobrze się czułem jadąc płaskim odcinkiem.
Problem zaczynał się dopiero po wybiciu z hopy, wtedy dopiero trafiało do mnie to że jadę na dużych kołach, cięższy do opanowania, jakoś mniej pewny, może to kwestia tylko przyzwyczajenia bo całe życie jeżdżę na 26″. Nie mniej jednak, mówię TAK dla 27,5″!
Nawet w zjazdówkach, 27,5″ mają większy sens. Ale freeride to zawsze twentysix!
W fuelu wpakowane są Bontrager Rhythm na osiach 142×12 i 15mm, lekkie, sztywne, dobrze się kręcą. Naprawdę dobre koła i strasznie ładne! A to, że po paru nieodkręconych whipach tylna obręcz kręci się jakby wypiła za dużo whisky i miota się od lewej do prawej części wahacza? Wybaczam….

DSC_1866 DSC_1636

Pora na główny element tego setu czyli ramę.
Jest genialna, system zawieszenia ten sam co w sessionie, sprawdzony, działający.
Sztywny wahacz, naprawdę idealne kąty! I to co każda rama powinna mieć zawsze.
Mocowanie ICSG, mocowanie direct mount na przednią przerzutkę, nie wiem po co ale fajnie że jest. Główka tapered. Oś 142×12, ładny wygląd i ładny kolor.
Porządna ładnie komponująca się osłona pod łańcuch i na dolną rurę.

DSC_1617

Podsumujmy cały rower, bo każdy powyższy element składa się w jego całość, prawie każdy powyższy element to przeciwność tego co lubię. Nie przepadam za zawieszeniem Foxa, za kołami 27,5″, nie lubię Srama jak i hamulców Shimano. Ale w całości, wszystko odpowiednio ze sobą współpracuje, chciałbym mieć taki rower do jazdy na co dzień.
Jest lekki, ma na prawdę czułe zawieszenie, jeździ szybko, jest uniwersalny, dał radę na kazurze, da radę w górach, da radę zrobić nim długą wyprawę na asfalcie.
EX 9 daję na prawdę sporo frajdy!

DSC_1683

Tekst: Wojciech Mynarski
Zdjęcia: Dominik Czarnecki

 

Co panu dolega? Szosa…

Obrazek

czyli Maraton Podróżnika 2014 – 510 km

Dojazd do bazy
Najpierw trzeba dostać się do Siedlec. Podczas oczekiwania w kolejce do kasy na Dworcu Wschodnim uciekają mi dwa pociągi, już jest super… Następnym razem będę wiedział, że bilety na KM kupuje się w automacie, zamiast 45 trwa to 1 minutę.
Dojazd 40 km z Siedlec do Skrzeszewa w dżinsach idzie gładziutko, w samej miejscowości mam pewne problemy ze znalezieniem bazy (brak zasięgu internetu) ale pomaga mi strażak z OSP  – udostępnia komputer w remizie i poznaje dom na zdjęciu ze strony Organizatorów, ale upiera się, żebyśmy wymienili się numerami telefonów, gdybym zabłądził. Potem jeszcze do mnie dzwoni z informacją, że widział gościa na jakimś dziwnym rowerze, że nie zdążył go zatrzymać, ale pewnie tez nie może trafić, więc wracam po niego i razem wreszcie dojeżdżamy do bazy, dokładnie w momencie zapadnięcia zmroku. Na pomoc OSP Skrzeszew zdecydowanie można liczyć.

Nocleg i pobudka
Miało być ognisko – jest kominek, kiełbaska z kominka różni się tym od kiełbaski z ogniska, że podczas pieczenia nie żrą cię komary. Noc na karimacie przebiega super mimo tego, że podobno ktoś chrapał. Na śniadanie “Małysz plus”, czyli bułka, banan i kiełbasa (tym razem zimna). To nie wyścig, więc może jakoś dam radę na tym pociągnąć… 7:30 – czas się zbierać na miejsce startu i dołączyć do którejś z piętnastoosobowych grup.

przed Maratonem

tak wyglądam przed Maratonem

po Maratonie

a tak po

Jazda
Z założenia Maraton Podróżnika nie jest wyścigiem, startującym zależy w głównej mierze na zmieszczeniu się z przejechaniem 510 kilometrów  w limicie 27 godzin, co zapewnia zakwalifikowanie się do większej imprezy – Bałtyk-Bieszczady Tour 2014, czyli 1008.pl. Przy średniej 25 km/h zostaje sporo czasu na regenerację i uzupełnianie paliwa i organizatorzy starają się takie tempo utrzymać, jednak na szosie jest to bardzo trudne zadanie, sporo osób wyrywa co chwilę do przodu, w tym także ja.
Pierwszy i drugi odcinek (około 130 km) pokonuję jednak w miarę grzecznie, czas spędzam na rozmowach. Przed startem do 3. odcinka powstaje idea “grupy tempo 30”, postanawiam spróbować swoich sił. Szybko okazuje się, że grupa ta nie zwalnia raczej poniżej 35 km/h, często porusza się powyżej 40 km/h, co mi się bardzo podoba, jazda około 80 km ze średnią prędkością znacznie powyżej 30 km/h jest dla mnie czymś zupełnie nowym, staram się nie odstawać od grupy i dawać zmiany.

jedziemy :)

jedziemy 🙂

Kolejny, 4. odcinek również zamierzam pokonać z “grupą śmierci” ale zagapiam się i spóźniam minutę z wyruszeniem w trasę. Samotnie nie mam szans ich dogonić, co gorsza, okazuje się, że zaczyna mi doskwierać żołądek. W pewnym momencie jest tak źle, że zastanawiam się, czy w ogóle dojadę. Zatrzymuję się do sklepu, żeby kupić coś do zjedzenia, jest kolejka, ze środka widzę jak mija mnie kolejna grupa…

postój w Bychawie

postój w Bychawie

Staram się wyprzedzać maruderów, gonić kolejnych kolarzy, w końcu zostaję sam, bez nawigacji, nie widzę nikogo przed ani za sobą, więc.. zawracam, na szczęście po kilkuset metrach dojeżdża do mnie kilka osób, dołączam do nich i rezygnuję z dalszej ucieczki. Okazuje się, że problemy z żołądkiem się nasilają, co gorsza 4. odcinek jest najtrudniejszy, ma najwięcej podjazdów, w tym zarówno najdłuższy jak i najstromszy z całej trasy. Oba i jeszcze kilka innych pokonuję “z buta” – obawiam się, że jeśli przesadzę z wysiłkiem w moim stanie (żołądek, zmęczenie po szaleńczej jeździe na poprzednim odcinku i upał, na który zawsze źle reaguję), może to oznaczać koniec mojej przygody z tym Maratonem. Na pocieszenie odcinek ten kończy się w restauracji, w której zaplanowano dłuższy odpoczynek z obiadem. Obsługa restauracji uwija się jak w ukropie, po obiedzie zamawiam zestaw śniadaniowy bez jajecznicy ale za to z folią aluminiową. Jest godzina 23, po zapakowaniu kanapek ruszamy z 3 chłopakami tzw. “grupą pościgową”. Czuję się znacznie lepiej i wiem, że mam szansę ukończyć imprezę w zakładanym czasie.

Pozostałej trasy nie dzielę na odcinki, gdyż i tak nie nadążamy za główną grupą i nie możemy opóźniać za bardzo samochodu technicznego, który po prostu po drodze zostawia nam w umówionym miejscu kilka fantów, między innymi moją bluzę, gdyż robi się całkiem chłodno, a ja oczywiście zapomniałem wypakować sobie ciepłe ubrania…
Noc jest długa. Jedziemy coraz wolniej, nad ranem nasze rozmowy zamieniają się w bełkotanie, nie mogę zapanować nad zataczaniem się po całej szerokości jezdni. Zatrzymujemy się na 5 minut na przystankach autobusowych i staramy się wyciszyć choćby na chwilę. Na stacji benzynowej nie ma parówkomatu ani kibla, ratujemy się kawą lub gorąca czekoladą. Jest coraz gorzej, ale nadal jedziemy 🙂 Mimo przebrania się w komplet długich ciuchów odczuwam coraz dotkliwsze zimno, nie mogę się doczekać, aż słońce wreszcie wzejdzie na tyle wysoko, aby choć trochę zaczęło grzać.

Z każdą godziną budzącego się dnia budzę się i ja, dzięki czemu powolutku przyspieszam. Od około 100km przed końcem wiemy, że mamy spore szanse na pokonanie całej trasy w zakładanym czasie. Okoliczności nam nie sprzyjają, jesteśmy wygłodniali, marzymy o parówce na stacji benzynowej ale do samego końca nie napotykamy ani jednej.

na mecie

ostatnia grupa na mecie

Na “mecie” wita nas ktoś z aparatem fotograficznym, jest godzina 10:30 – pół godziny przed limitem. Ulga. Pozostaje spakować się, wziąć (zimny) prysznic i jeszcze tylko 40 km do pociągu, najwolniej przejechane 40 km w życiu.

Skąd tytuł relacji?
otóż stało się, zachorowałem na rower szosowy. Szczegółową relację z jazdy testowym Trekiem Domane 4.0 C E 2014 postaram się napisać na zasadzie porównania wrażeń – jutro (20.06.2014) wyruszam na 480 kilometrową trasę „Kwalifikacji do BBT 1008.pl Włocławek 2014” rowerem Trek CrossRIP Comp, również wypożyczonym od MyBike.pl.

Autorem zdjęć jest Michał Zieliński

Trek Crockett 5 disc – coś na zimę.

Wszystko zaczęło się od tego,że potrzebowałem roweru do  jesienno- zimowych treningów,  takiego do którego będzie można zamonotować błotniki i przyjemnie nabijać kilometry. W momencie podejmowanie decyzji posiadałem jeszcze typową szosówkę ze średniej półki i dobrego górala fullsuspension.

Miała być przełajówka. Był wybór- kupić używkę za połowę ceny tego roweru i w większości dostać sprzęt już trochę zajeżdżony,na nieco przestarzałym osprzęcie i hamulcach Cantilever,których szczerze nienawidzę,nawet bardziej niż v-brejków,.Natomiast z drugiej strony  miałem wypasioną nówkę na Shimano 105 z tarczówkami i dożywotnią gwarancją na ramę. Ostatecznie wybrałem tę lepszą opcję,z czego się bardzo cieszę:

corcetPierwsze wrażenie:

Jako,że nie pozwoliłbym komuś innemu złożyć swojego roweru,odebrałem go „do samodzielnego montażu”- w pudełku. Trek naprawdę dobrze się spisuje pakując swoje rowery (swoją drogą trochę ich już złożyłem). W środku wszystko było porządnie pozabezpieczane foliami i gąbkami. Niecała godzina,kubek herbaty i rower był gotowy, jeszcze tylko chwila na dopasowanie błotników i można było jeździć.

Przy wzroście 177cm wybrałem rozmiar 52,niby trochę mało- w pewnym momencie zacząłem się nawet zastanawiać czy aby nie przegiąłem,jednak kilka rundek po pokoju a potem przejażdżka na podwórku uświadomiły mi,że była to bardzo dobra decyzja.

Rower jest krótki,nawet bardzo,dodatkowo stromy kąt główki sprawiają,że można nim swobodnie manewrować  nawet w mocno „zawiłym” terenie.

Rama jest naprawdę sztywna,podczas interwałów na maksymalnym przełożeniu czuć jedynie  delikatne uginanie,które spowodowane jest raczej właściwościami kół,co do których ostatecznie mam parę zastrzeżeń.

Na uwagę zasługuje wewnętrzne prowadzenie linek. Bardzo fajna rzecz,szczególnie podczas noszenia roweru,co w przełaju zdarza się dość często.

Osprzęt Shimano 105 bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Zmiana biegów jest szybka i precyzyjna stąd też nie widzę sensu inwestowania w wyższe grupy,które działają absolutnie tak samo. Po przejechaniu ponad 3500km działa tak jak w dniu kiedy złożyłem rower.

Jedyną rzeczą wymienioną w napędzie jest kaseta,której stopniowanie (12-28) zwyczajnie mi nie pasowało. Zastąpiłem ją 12-25

Producent wyposażył rower w opony o szerokości 32mm,dla mnie zupełnie wystarczające. Z resztą, chcąc się ścigać, nie mam co myśleć o dużo szerszych –  limit UCI to 33mm

Po przesiadce z amortyzowanego górala jazda po lesie była swego rodzaju wyzwaniem. Już nie mogłem pedałować na maksa jadąc prosto przed siebie, doszedł też element techniki jazdy. Na początku trochę mnie to denerwowało,w końcu byłem wolniejszy niż wcześniej,jednak wystarczył niecały miesiąc,żeby przyzwyczaić się do nowego stylu jazdy i czerpać z niego same korzyści.

W seryjnej konfiguracji, z najtańszymi pedałami Shimano Trek waży około 9,3kg.Według mnie jest to naprawdę niewiele,biorąc pod uwagę,że rowery profesjonalistów są jedynie około kilograma lżejsze.

Waga samej ramy(aluminium) jest imponująco niska 1240g przy naprawdę sporych przekrojach rur i wysokiej sztywności.

Niewątpliwie zaletą jest  możliwość zrobienia z Treka typowej szosówki. Właściwie nie do końca typowej, bo w Polsce mało kto jeszcze słyszał o hamulcach tarczowych w rowerach szosowych…. W każdym razie wystarczy na seryjne obręcze założyć odpowiednie opony. Standardowy slick 23mm jak najbardziej się do tego nada. Co ciekawe, w ramie bez problemu mieszczą się również koła 26” z oponami do 2,2.

Oczywiście,żeby nie było tak pięknie trzeba też coś skrytykować,taki zwyczaj w naszym kraju. Tym razem padło na koła. Mam co do nich mieszane odczucia. Jest to standardowa konstrukcja ze średniej półki, na wyścigi trochę za ciężkie a na treningi zdecydowanie za lekkie. Stąd też mam w planach wymianę ich na 2 komplety. Jeden typowo wyścigowy a drugi możliwie najgorszy i najcięższy – na treningi.

Jest jeszcze jedna rzecz, standardowe siodło to straszna kanapa i w związku moim tyłkiem przyzwyczajonym do wyścigowych desek musiałem je wymienić 🙂

Zaszufladkowano do kategorii Rowery

Moje (fana 26 cali) przygody testowe z rowerami Treka 29 cali …

W sezonie 2013 miałem możliwość przetestowania w boju 2 rowerów z kołami 29 cali ze stajni Treka w MYBIKE.PL . Jako zagorzały fan tradycyjnych kół 26 cali podszedłem do testów dosyć sceptycznie. Co z tego winiknęło przeczytacie poniżej …

28401.jpg.thumb_300x300

Trek Superfly Full Al Elite '2013
Pierwszą maszyną, którą testowałem był full z oferty na 2013. Test nie był to byle jaki, bo trwał równe 24h w potwornym upale i kurzu na trasie wyścigu Mazovia 24h w Wieliszewie.
Sprzęt już na pierwszy rzut oka budził mój respekt – aluminiowa rama z solidnym zawieszeniem w połączeniu z wielkimi kołami dawała poczucie niezniszczalności. W trakcie testu nazwałem tego Treka pieszczotliwie „czołgiem”.
Nie będę się rozpisywał o osprzęcie i wyposażeniu, bo to każdy może sobie sprawdzić w specyfikacji. Wolę raczej opisać wrażenia z długodystansowej jazdy na tym Treku. 1085174_666499903379508_1670549252_o
Trasa wyścigu Mazovia 24h przebiegała po płaskim terenie typowym dla Mazowsza – począwszy od sosnowych lasów, poprzez piaszczyste łachy, aż po rozległe łąki. Ogólnie podłoże było wyjątkowo wyboiste i nieprzyjemne do jazdy.
Na wyścig przygotwłem 2 rowery – mojego wylajtowanego, wyścigowego Cannondale’a F700 i lekko ciężkawego, pancernego Trek’a Superfly Full. Po przejechaniu pierwszego okrążenia wybór padł zdecydowanie na fulla.  Wygodna pozycja i łatwość pokonywania trasy usianej dziurami przemawiały za Trekiem. Dzięki dużym kołom i amortyzacji rower przejeżdżał wszystko co stanęło na jego drodze niczym czołg. Na całej pętli liczącej 14km były zaledwie dwa miejsca gdzie musiałem podnieść tyłek z siodełka, żeby uniknąć wybojów. Resztą trasy zajmowały się amortyzatory Fox’a i koła 29′. Moim zadaniem było tylko napędzanie tej maszynerii. 1011578_10200268538662067_1615612028_n
W sumie w czasie tego testu bojowego spędziłem na siodełku ponad 11 godzin i przejechałem ponad 220 km. W przeciwieństwie do większości startujących w Mazovii 24h nie uskarżałem się na bóle pleców i tyłka. Przez całe 24 godziny utrzymywałem równo tempo jazdy. Razem z Mają, zajęliśmy bezapelacyjnie pierwsze miejsce w kategorii Duo Mix.
Podsumowanie dot. testowanego Treka:
+ świetne zawieszenie
+ porządny osprzęt
+ wysoki komfort jazdy
+/- pozycja na rowerze dostosowana raczej do dłuższej jazdy niż szybkiego ścigania
– wysoka cena

Trek Superfly 5 '2014

39113.jpg.thumb_300x300Ta maszyna była w moim posiadaniu przez równe 2 tygodnie – odbyłem na niej kilka treningów oraz przede wszystkim zaliczyłem 2 starty (Poland Bike w Jasienicy i ŚLR w Kielcach).
Superly 5 to raczej podstawowy model 29 cali z oferty Treka na 2014. Byłem ciekawy jak tej klasy rower spisze się na trasach wyścigów. Jedyną różnicą względem specyfikacji fabrycznej były typowo wyścigowe opony Bontrager 29-0 Team Issue w rozmiarze 1.9 (waga realna 415g), które założyli specjalnie dla mnie w MYBIKE.PL .  Waga roweru oscylowała w granicach 12,5kg co nie zapowiadało rewelacji w czasie ścigania, ale przecież to model za rozsądne pieniądze. Wizualnie sprzęt sprawiał bardzo dobre wrażenie – połączenie czerni i bieli nadawało mu profi wyglądu, co jak wiadomo skutecznie obniża morale konkurentów na starcie wyścigu.
Jak to zwykle bywa, musiałem rower ustawić pod siebie. Mimo odwrócenia i opuszczenia mostka kierownicy, moja pozycja na rowerze była względnie wyprostowana. W tym wypadku było to nawet korzystne, gdyż nie musiałem nadmiernie obciążać kontuzjowanego nadgarstka. testowanie
Już w czasie pierwszej jazdy rower sprawiał wrażenie lżejszego niż w rzeczywistości. Mimo ( a może dzięki) szerokiej kierownicy był dosyć zwrotny. Nie było to może równie zwinne pląsanie na prawo i lewo co na moim Cannonie 26 cali, ale tragedii również nie było. Pewnym problemem dla mojej psychiki była szerokość kierownicy – w ciasnym terenie bałem się, że rower może zostać między drzewami, a ja dalej polecę sam …
Bardzo przypadło mi do gustu to w jaki sposób koło 29 cali przenosiło napęd. Mimo drobnego bieżnika na oponach nie było mowy o zrywaniu przyczepności w czasie sztywnych podjazdów lub sprintów. testowanie2
Jeżeli mowa o sprintach, to Trek nie był w tym przypadku mocarzem. Podejrzewam, że odpowiadała za to duża masa rotująca kół oraz waga całego roweru. Jest tu duże pole do poprawy przy zastosowaniu lżejszych komponentów.
To co się traciło na sprintach można było nadrobić w czasie podjazdów. Zarówno te jechane na sztywno i miękko były przyjemnością. Tylne koło Treka działało niczym koło zamachowe – niemal idealnie niwelowało moment bezwładności w czasie pedałowania. Nie odczuwałem typowych szarpnięć korby. Najlepszym potwierdzeniem tego był ślad jaki zostawiała tylna opona na podłożu – widać, że koło cały czas przenosi napęd i ślad jest jednolity. Przy podjazdach na 26 calach ślad jest na przemian mocniejszy i słabszy – łatwo zauważyć w którym momencie noga naciskała najmocniej na korbę – sztywny podjazd.

Test bojowy nr.1 – Poland Bike w Jasienicy
Trasa PB na północy Mazowsza zapowiadała się dosyć płasko i szybko. Wielkie koła zachęciły mnie do startu na dłuższym dystansie – w końcu miało nie być wspinaczek na szczyty, tylko szybka jazda w pociągach. 1383869_638205129544928_1095486713_n
Od początku Trek spisywał się doskonale. Na pierwszych kilometrach tempo było wyjątkowo szybkie co dawało przewagę rowerom 29 cali. Utrzymanie prędkosci nie stanowiło problemu. Na następnych kilometrach testówka również pokazała się z dobrej strony – piaszczyste odcinki mogłem przejeżdzać środkiem bez zbędnego wybierania najlepszego toru jazdy i to na wąskich semi-slickach 1.9. Myślę, że w takim piachu jedynie koła 26 cali na bezdętkach mogą próbować utrzymać się za 29 calami. Na oponach 2.1 w moim Cannondale’u nie szło by mi tak dobrze.
Kolejne kilometry aż do samej mety to zespołowa gonitwa po lasach i łąkach. Na koniec kilometrowy sprint po asfalcie.
W czasie całego, dosyć monotonnego wyścigu doszedłem do wniosku, że nazbyt wyprostowana pozycja nie pozwala mi w 100% wykrzesać z siebie siły do jazdy. Z kolejnymi kilometrami stawało się to dla mnie oczywiste. Pozycja na rowerze to jednak sprawa indywidualna i wymaga dłuższego czasu do optymalnego ustawienia.

Test bojowy nr. 2 – Finał ŚLR w Kielcach
Ze startem w Kielcach wiązałem duże nadzieje – chciałem zdobyć mozliwie najwięcej punktów do generalki i wymazać z niej słaby start w Daleszycach. Wszystko zapowidało się dobrze – forma dopisywała, pogoda była idealna, a rower dobrze przygotowany. Po doświadczeniach z PB w Jasienicy zmodyfikowałem dodatkowo ustawienie siodełka i kierwonicy – wydawało się być lepiej.
Pierwsze kilometry wyścigu to była szybka jazda po asfaltach i szutrach. Nie mogłem się doczekać prawdziwych górek i trudniejszego terenu.
Gdy zaczęły się pierwsze podjazdy, Trek pokazał swoje zalety –  doskonała trakcja na dziurach i korzeniach pozwalała na bezproblemowe wyprzedzanie. Dopiero na bardzo stromym podjeździe, gdzie trzeba było wpychać rower, zaczęła przeszkadzać spora masa roweru. Muszę przyznać, że wpychanie Treka przez dobre 100m w pionie nie było przyjemnością …
Bardzo chciałem zobaczyć jak Trek będzie spisywał się na trudnych technicznie zjazdach. Po pokonaniu pierwszych kilku zjazdów miałem mieszane uczucia – duże koła dawały spory komfort psychiczny przy pokonywaniu uskoków, kamieni, korzeni i innych przeszkód, ale jednocześnie sprawiały, że rower był mniej zwrotny od tradycyjnych 26 cali. Przy dużych prędkościach pokonywanie ciasnych zakrętów sprawiało trudności i często miałem wrażenie, że nie zmieszczę się w zakręcie. Biorę pewną poprawkę na swój styl jazdy, który jest dostosowany do możliwości mojego roweru na małych kołach. Jestem na 99% pewny,  że po dostosowaniu stylu jazdy do możliwości roweru, Trek nie sprawiałby mi żadnych problemów.
Niestety mój test został brutalnie przerwany przez dwukrotone przebicie tylnego koła. „Papierowe” opony Bontragera okazały się nieco za delikatne na świętokrzyskie kamienie.Controversy_DSC00004 Nie takiego zakończenia się spodziewałem …
Niemniej nie pozwolę o Treku Superfly 5 napisać złego słowa. Według mnie spisał się bardzo dzielnie jak na stosunkowo tani model z oferty Treka. Jestem pewny, że zainwestowanie kilku PLNów w lżejsze graty uczyniłoby z Superfly 5 porządny rower do efektywnego ścigania w wymagającym, górskim terenie.
Podsumowanie dot. testowanego Treka:
+ doskonałe zachowanie na podjazdach
+ rozsądna cena
+ dobrze działające komponenty (napęd, hamulce)
+/- nieco za mała zwrotność
+/- mało wyścigowa pozycja
– wysoka masa jak na rower do ścigania

Na zakończenie chciałbym podziękować MYBIKE.PL za wypożyczenie rowerów do testów i polecam się na przyszłość 😉 Czytelników zapraszam do testowania pod tym ADRESEM.