fbpx

…czyli sposób na zimę i nie tylko.

Jakiś czas pisałem Wam o moich wrażeniach z użytkowania Elite Direto.
Od kilku tygodni pod rowerem szumi w/w Tacx. Przejechaliśmy razem sporo wirtualnych kilometrów, zatem czas na krótki artykuł o tej znajomości.
Nie zaszkodzi też porównać ze sobą tych dwóch konkurentów.
Jedziemy!

Tacx Flux 2

Nie chcę Was zanudzać danymi urządzenia. Wszystko jest na stronie producenta- o tu.
Skupię się na wrażeniach z jazdy- czy może raczej z kręcenia chomika w domu.


Flux poprzez ANT+ stick połączony został z komputerem, a ten wysyłał dane wprost do Zwift’a. Standard! 😉


Pierwsze wrażenia

Ciężki. Wnosząc trenażer do domu ta myśl wypełniła poświęcony na to czas.
Flux 2 posiada bardzo ciężkie koło zamachowe, co ma zwiększać realizm odczuć, ale na pewno zwiększa też masę urządzenia. Ponad 31 kg.
W sumie to nie jest wielki problem, trenażer do domu wnosi się raz (z reguły ?) ale czasem trzeba go przestawić. Czyli jednak jest to troszkę istotne.
A Direto? Jest lżejszy, a na dodatek konstruktorzy wyposażyli go w rączkę za którą można urządzenie podnieść i przestawić. Mała rzecz, a cieszy.

Jeśli jednak postawiliśmy Flux’a tam, gdzie trzeba- można zacząć trenować/jeździć/kręcić itd…

W moim przypadku były to aktywności złożone z konkretnych jednostek treningowych importowanych wprost z Training Peaks, jak i tzw. free ride po świecie Zwift’a.

Klasyczny obrazek jednostki treningowej złożonej na krokach.

Tacx zaskoczył mnie swoją cichą pracą. Nawet na dużych obciążeniach sąsiedzi nie dowiedzą się co robicie wieczorami 🙂 Direto szumi znacznie głośniej.

Jazda „dowolna” po mojej ulubionej „Watopi” charakteryzuje się fantastycznym realizmem odczuć. Trenażer płynnie symuluje zmiany nachylenia zwiększając lub zmniejszając opór. Dodatkowo zostawia sobie pewien zapas oporu na zjazdy. Wyraźnie lżej kręci się przy
zjazdach -8% niż przy -3%. Poezja! Direto przy nachyleniu 0% stawiał swój minimalny opór i nie było już różnicy gdy zaczynały się zjazdy.

Przy solidnych sprintach na płaskim, koło zamachowe Flux’a rozkręca się dość znacznie i gdy wracamy do równej jazdy mija krótka chwila nim znów poczujemy opór. Bardzo fajna zabawa z dużym realizmem.

Można by uznać że jest idealnie.
Jednak idealnie nie jest…

Jednostka treningowa.

Trenując kolarstwo bez tego ani rusz.
W mojej ocenie okres zimowy idealnie łączy ze sobą trenażer i jednostkę na krokach.
Nie trzeba gapić się w ścianę i liczyć upływających minut.
Jednostka treningowa zmusza nas do ciągłych zmian obciążenia czy rytmu. Dzięki temu czas płynie szybko, a trening nie niszczy psychiki.
Tacx połączony ze Zwift’em sam dobiera właściwy opór wykonując w ten sposób założenia. To bardzo wygodne, ponieważ nie trzeba dotykać manetek zmiany biegów. Trening robi się sam. My tylko musimy kręcić 🙂


I wszystko było by ideolo, gdyby nie sprinty. W tym jednym elemencie nie możemy z Flux’em się dogadać. Pięciosekundowe powtórzenia z mocą 300% FTP niestety są prawie nie wykonalne. Trenażer zbyt późno zaczyna zwiększać opór i gdy zbliżam się do założonej intensywności- krok się kończy.
Troszkę nauczyłem się oszukiwać system, zmniejszając znacznie kadencję tuż przed krokiem, ale to jednak nie do końca jest to. Direto radził sobie w tym elemencie wzorowo.

Jeśli mowa o sprintach, uważam że warto wspomnieć o stabilności trenażera. Flux ma tendencję do bujania się i gdy się zapomnieć- może skończyć się spektakularną glebą 🙂
Tu plusik na rzecz Direto. Mniej się buja.

Dobry sprint na Zwift skutkuje ubraniem zielonej koszulki 🙂

Czyli jakie wnioski?

Ano takie, że warto mieć obydwa 😀
Tacx lepiej oddaje realizm, bardziej płynnie dostosowując obciążenie, zostawiając „troszkę” na zjazdy. Jest też cichszy.
Direto jest mistrzem jednostek treningowych i nie straszne mu nawet najcięższe krótkie powtórzenia.

Jeśli góry, to „grochy” 🙂

Podsumowując

Tacx Flux 2 zyskuje:

  • Lepszym realizmem
  • Cichszą pracą
  • „zapasem” oporu na zjazdy

Elite Direto zyskuje:

  • Mniejszą wagą
  • Rączką do przenoszenia
  • Lepszą reakcją na krótkie kroki treningowe
  • Stabilniejszą podstawą
  • Składanymi nóżkami bocznymi (łatwiej schować za szafę)

Jak to w życiu, nigdy nie da się mieć wszystkiego. Zawsze trzeba dokonać wyboru.
Ja już wiem który z nich zagości u mnie na zimę.

Jaki zatem był by Twój wybór? 😉

A gdy się już zdecydujesz, zajrzyj na MyBike.pl

Pozdrower!

Maciek Puź