Z zakupem nowego roweru nosiłem się gdzieś od połowy ubiegłego sezonu. Mój leciwy Cube Ltd na 26 calowych coraz bardziej odstawał od rowerów innych maratończyków, a kolejne nieprzewidziane naprawy podważały sens dalszego dokładania do interesu. Po konsultacjach z kolegami, poradach Mimiego i zespołu sklepu MyBike oraz testowej przejażdżce na rowerze kolegi z teamu Piotrka Buczyńskiego, wybór padł na niebieskiego Treka Superfly 9.8 w rozmiarze 18,5 cala.
Za poważne testowanie Treka wziąłem się na początku marca. To, co od początku zwróciło moją uwagę, to bardzo wygodna pozycja, którą rower oferował. Jeden z moich kolegów nawet skomentował: „Niezła kanapa z tego Twojego Treka”. Co, jak co, ale nazywanie mojego nowego ścigacza kanapą to było zdecydowanie za wiele… Wyjęcie dwóch podkładek spod mostka poprawiło sytuację i zajmowana za kierownicą pozycja stała się znacznie bardziej sportowa. Na podjazdach przednie koło bardzo dobrze się trzyma podłoża, nie ma szans na myszkowanie. Nie oznacza to jednak, że rower stał się mniej komfortowy. Przeciwnie – nawet po długich jazdach nie bolą mnie plecy, co wcześniej było standardem. Nie wiem czy to zasługa karbonowej ramy i kierownicy, czy dużych kół, jednak pewne jest, że Trek niesamowicie wybiera nierówności. Przekłada się to nie tylko na komfort, ale też na efektywność jazdy – średnie osiągane przeze mnie prędkości w nierównym terenie są teraz znacznie wyższe niż wcześniej.
Wspomniane duże koła, robią niesamowitą robotę. Przy przesiadce na 29era najbardziej obawiałem się utraty zwrotności i „mułowatości” w porównaniu do rowerów na małych kołach, które niektórzy odczuwają. Obawy okazały się jednak w moim przypadku zupełnie nieuzasadnione. Choć według Treka mój wzrost jest graniczny dla rozmiaru 18,5, to cieszę się, że się na niego zdecydowałem – dzięki temu rower jest skrętny i zwinny – chyba nawet bardziej niż poprzedni. Jazda po kampinoskich i kabackich singlach to czysta przyjemność. Trek świetnie składa się w skręty, a dzięki dużej sztywności trzyma się zadanej linii. Duże koła oferują także pokłady przyczepności i to pomimo zamontowanych opon Bontrager XR1, które mają raczej oszczędny bieżnik. W zasadzie jedyna wada dużych kół, jaką widzę, to konieczność włożenia większej siły w początkowe rozpędzenie roweru. Jednak późniejsze ułatwione utrzymanie wysokiej prędkości, szczególnie w terenie, z nawiązka to rekompensuje.
Muszę jeszcze wspomnieć o tym, że rower jest wyposażony w pełną grupę Shimano XT 2×11. W poprzednim rowerze też miałem pełną grupę XT, więc nie spodziewałem się po nowym produkcie Shimano rewolucji. Niesłusznie… Shimano wniosło zupełnie nową jakość w tegoroczny osprzęt XT. Biegi nie wchodzą już tak miękko jak w poprzednim wcieleniu XT, jednak szybkość i precyzja zmiany się zdecydowanie poprawiła. Krokiem naprzód są też manetki, szczególnie prawa – przy jednokrotnym naciśnięciu jesteśmy w stanie zrzucić łańcuch o dwie zębatki na kasecie, co wcześniej nie było możliwe. Hamulce XT już wcześniej były bardzo dobre, ale nawet tu Shimano udało się coś poprawić – klamki zostały pokryte małymi wgłębieniami, które poprawiają czucie klamki i zapobiegają ślizganiu się palców.
To co na pewno należy zwrócić uwagę, to fakt, że decydując się na Treka Superfly 9.8 dostajemy maszynę gotową do ścigania, w której Trek nie starał się na niczym przyoszczędzić. Opony? Najwyższa linia Bontragera. Siodełko? Na tytanowych drążonych prętach. Kierownica? Karbon od Bontragera. Chwyty? Esi, na których jeździ większość prosów. Jedyną rzeczą, która mi się nie podoba jest zewnętrzne prowadzenie linek – w tym segmencie prowadzenie linek wewnątrz jest u konkurencji standardem. Być może w kolejnych latach Trek przeniesie do Superfly’a technologię wewnętrznego prowadzenia linek z topowego Procalibra.
Początkowe testy Trek przeszedł śpiewająco. Do zaliczenia pozostają jeszcze dwa sprawdziany –warunki bojowe, czyli zawody; oraz góry. Jestem jednak pewien, że w jednym i drugim otoczeniu rower sprawdzi się wyśmienicie. Test w zawodach już 2 kwietnia w Otwocku, a debiut w górach – mam nadzieję – niewiele później J